7 badań USG. Nie wykryli braku kończyn!

Kiedy Oliwier przyszedł na świat, na sali porodowej zapadła cisza. Personel medyczny spodziewał się zdrowego chłopca, tymczasem dziecko urodziło się bez ręki i nóg. Dla jego rodziców to także szok. Pani Anna miała wykonanych 7 badań USG przez 6 lekarzy i nikt nie zauważył wad płodu.

- Pamiętam, jakby to było wczoraj. Zrobili nacięcie i ustały wszystkie rozmowy, padło tylko jedno pytanie lekarza: czy dziecku wykonano wszystkie badania. Nikt nic nie powiedział. Dalej operacja przebiegła w ciszy – opowiada o porodzie Anna Pelon, matka niepełnosprawnego Oliwiera.

- Myślałam, że to jakiś zły sen. Żona jest zdrowa, ja jestem zdrowy, ciąża przebiegała dobrze. Jak to możliwe, że się wydarzyło coś takiego? – pyta Kacper Pelon, ojciec Oliwiera.

Pani Anna i pan Kacper z Dzwonowic koło Zawiercia w lutym ubiegłego roku dowiedzieli się, że zostaną rodzicami. Ciąża przebiegała prawidłowo, a w listopadzie urodził się Oliwier.

- Lekarki odsyłały mnie jedna do drugiej. Dopiero trzecia podeszła i powiedziała, że bardzo jej przykro, ale dziecko urodziło się niepełnosprawne, ma jeden paluszek u jednej rączki, druga rączka jest do łokcia, a nóżki do kolan – opowiada pan Kacper.

Pani Anna podczas ciąży aż siedmiokrotnie, przez różnych lekarzy, miała wykonywane badanie USG. Trudno uwierzyć, że żaden z sześciu medyków przeprowadzających badania nie zauważył, że dziecko zaplątało się w taśmy owodniowe i urodzi się niepełnosprawne.

- Taśmy owodniowe to tak naprawdę jest skutek blizn, które powstały w jamie macicy. Zrosty w obrębie macicy w trakcie ciąży ulegają rozciągnięciu, tworząc takie mocne łącznotkankowe taśmy. Przez nie ograniczone jest krążenie, co powoduje, że kończyna obumiera i nie ulega wykształceniu – tłumaczy Grzegorz Południewski, lekarz ginekolog.

- Tylko jedno badanie USG wyszło nieprawidłowe. Jeden lekarz zauważył, że dziecko ma krótsze jedno udo. Zaniepokoiło go to. Udałam się z tym wynikiem do lekarza prowadzącego, ten zlecił mi od razu badanie USG, ale po badaniu zapewnił nas, że nie ma się czego bać, bo z dzieckiem jest wszystko w porządku – opowiada Anna Pelon, matka Oliwiera.

Ani lekarz prowadzący ciążę pani Anny, ani inni lekarze nie mają sobie nic do zarzucenia. Państwo Pelonowie nie poddają się. Będą walczyli o sprawiedliwość i możliwie najlepsze życie dla Oliwiera.*

* skrót materiału

Reporterka: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl