Ofiara wojska - nie ma winnych

14-letnia Wiktoria cudem uniknęła kalectwa. Jeden z wojskowych wozów zahaczył w Czerwieńsku o wiszący nad ulicą kabel, a ten wyrwał ze ściany skrzynkę, która spadła na głowę dziewczyny. Dziś wiadomo, że wojskowy konwój w ogóle nie powinien przejeżdżać przez miasto! Mimo to nikt w jednostce nie poczuwa się do winy.

- Lekarze powiedzieli, że córka miała strasznie dużo szczęścia, że ta skrzynka nie oderwała się od tego kabla, że jednak jakoś ten kabel ją zamortyzował i nie wbiła się całkiem w głowę – opowiada Justyna Jonczyk, mama Wiktorii.

4. Zielonogórski Pułk Przeciwlotniczy w Czerwieńsku do dziś nie bierze odpowiedzialności za wypadek, któremu uległa 16-letnia dziś Wiktoria. Jej historię opowiadaliśmy rok temu. Przypomnijmy. 27 września 2013 roku 14-letnia wówczas Wiktoria i jej o rok młodsza przyjaciółka poszły na spacer po rodzinnym Czerwieńsku – niewielkiej miejscowości nieopodal Zielonej Góry.

- Wracałyśmy z działek. Przejechało jakieś auto. Pamiętam, że zastanawiałyśmy się, co to w ogóle może być, bo jechało masakrycznie szybko. Przejechało pierwsze auto, a za drugim coś na nas spadło - opowiadała wówczas Wiktoria Dominik, ofiara wypadku.

- Z Czeskiej Republiki wracała grupa pojazdów do koszar, do Czerwieńska. Jeden z zestawów niskopodwoziowych, na którym przewożony był inny pojazd, zahaczył o przewody znajdujące się nad drogą – wyjaśniał nam mjr Mariusz Urbański z 4. Zielonogórskiego Pułku Przeciwlotniczego.

- To był taki uchwyt antenowy. Ta dziewuszka dostała taką skrzynią – opowiadali nam mieszkańcy kamienicy, przy której doszło do wypadku.

Sprawą zajęła się prokuratura. Od razu szybko ją umorzyła, bo uznała, że obrażenia Wiktorii są zbyt błahe. Po interwencji bliskich Wiktorii, śledczy podjęli sprawę na nowo. Powołali biegłego od rekonstrukcji wypadków. Rok po wypadku odbyła się wizja lokalna. Okazało się, że w dniu wypadku wojska… w ogóle nie powinno w tym miejscu być!

- Wojsko wystąpiło z wnioskiem o uzgodnienie trasy przejazdu. Mieli jechać drogą 279, a jechali drogą 280 – informuje Grzegorz Szulc, Zarząd Dróg Wojewódzkich w Zielonej Górze.

- Nic nie wiem na ten temat, żebyśmy jechali inną drogą. Nie mam wglądu do akt sprawy, nie prowadzę postępowania i nie posiadam takiej wiedzy – powiedział przedstawiciel wojska.

Chociaż już wiadomo, że wojsko przez Czerwieńsk jechać nie powinno, dla śledczych to jednak za mało – sprawę ponownie umorzyli! Dlaczego? Bo zdaniem prokuratora nie ma związku przyczynowego między przejazdem wojska a zerwaniem kabla.

- Nie można przypisać winy wojsku w rozumieniu prawa karnego. Jako prawnik muszę mieć na uwadze, że są przepisy karne. Muszę znaleźć związek przyczynowy między zdarzeniem a skutkiem – twierdzi Zbigniew Fąfera, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

- Nie wiem jakimi kryteriami pan prokurator rozpatrywał tę sprawę, ale jeżeli ktoś nie ma zgody na przejazd jakąś drogą, to wydaje mi się, że sprawca jest w tym momencie jak najbardziej znany – mówi Piotr Jończyk, wujek Wiktorii.

Rok temu, gdy jeszcze nikt nie wiedział, że wojska miało w Czerwieńsku nie być, udało nam się porozmawiać przed kamerą z rzecznikiem jednostki.

Reporterka: Na monitoringu widać, że to nie jest pierwszy pojazd, który przejeżdża. Przejeżdżał również podobny duży pojazd i nie zaczepił. Czemu akurat ten?
Mjr Mariusz Urbański: Takie pytania to proszę kierować do przedstawicieli policji, prokuratury.
Reporterka: Ale to wasz pojazd, więc pytam was.
Mjr Mariusz Urbański: Ja już więcej nie będę udzielał odpowiedzi na te pytania, dziękuję za uwagę.
Reporterka: Nie prościej powiedzieć: przykro nam, Wiktoria, przepraszamy cię?
Mjr Mariusz Urbański: Dziękuję (wychodzi z kadru).

Tym razem ten sam major – już nie rzecznik – zabronił nam wykorzystania swego wizerunku, a na koniec żołnierze wyrzucili nas z jednostki.

- Będziemy walczyć, mamy nadzieję, że to kiedyś się skończy, że kiedyś będę mogła komuś w twarz powiedzieć, że omal nie zabił mojego dziecka i jestem szczęśliwa, że poniósł za to  konsekwencje – mówi Justyna Jończyk, mama Wiktorii.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl