Zgubili pacjentkę. Jest w ciężkim stanie

Tajemnicze zniknięcie ze szpitala. 84-letnia Katarzyna Konopka w trakcie pobytu na oddziale połamała żebra, mostek, kręgosłup i kostkę! Nie pamięta, co się stało. Przedstawiciele szpitala milczą. Rodzina podejrzewa, że pani Katarzyna wyszła niezauważona ze szpitala i potrącił ją samochód. Jak z powrotem trafiła na oddział?

Niedaleko Nysy, w Sękowicach mieszka pani Katarzyna Konopka. 84-letnią kobietą zajmuje się jej córka, pani Wiesława Michalik. Dwa tygodnie temu starsza kobieta źle się poczuła. Córka wezwała karetkę.

- Rozpoznano bóle w nadbrzuszu. Zapytałam lekarza dyżurnego, dlaczego taka diagnoza, skoro mama dostała się do szpitala z bardzo silnymi bólami głowy. Odpowiedział, że on diagnozował i on jest lekarzem – mówi Wiesława Michalik, córka pani Katarzyny.

Starsza kobieta została przyjęta na oddział chirurgii ogólnej. Według pani Wiesławy, matka zaczęła się dziwnie zachowywać. Powiadomiła lekarza. Trzy dni później, podczas kolejnej wizyty w szpitalu, pani Wiesława przeżyła szok.

- W niedzielę zauważyłam, że mama ma jakieś halucynacje, mówi od rzeczy. Neurolog zaczął badać i okazało się, że wszystko jest w porządku, że nie ma tam żądnych zmian neurologicznych – opowiada pani Wiesława.

- We wtorek mama przychodzi do szpitala i co widzi? Babcia się dusi, leży przywiązana – mówi Dorota Michalik-Kruk, wnuczka Katarzyny.

- Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że mama jest tak strasznie połamana, nie uzyskałam od ordynatora żadnych konkretnych informacji – relacjonuje pani Wiesława.

Nikt nie potrafi wyjaśnić licznych obrażeń 84-letniej kobiety. Córka i wnuczka pani Katarzyny zadają mnóstwo pytań, ale nie otrzymują żadnej odpowiedzi. Lekarze nie mówią konkretnie, co się stało.

- Ktoś musiał mamę przynieść, ktoś musiał mamę zauważyć, przecież sama się nie doczołgała do łóżka, sama się nie przywiązała – mówi Wiesława Michalik, córka pani Katarzyny.

- Na początku było, że spadła z łóżka, a dwa dni potem, że znaleziono ją poza terenem szpitala. Przypuszczamy, że był to wypadek samochodowy, ponieważ połamała żebra, mostek, podejrzewamy, że coś się dzieje w brzuchu, bo nie może jeść. Ma złamany kręgosłup i obustronne złamanie kostki w lewej stopie. To działo się z poniedziałku na wtorek – opowiada Dorota Michalik-Kruk, wnuczka pani Katarzyny.

- To możliwe, że wyszła niezauważona. Niech pani napisze, że pielęgniarki są przeciążone papierkową robotą, a chirurdzy po nocach siedzą i piszą debilne papiery, które narzuca NFZ – usłyszeliśmy od personelu medycznego szpitala powiatowego w Nysie.

Pani Katarzyna nadal przebywa w szpitalu. Jej stan jest ciężki. Pani Wiesława zgłosiła sprawę do prokuratury.

- W tej chwili leży jak kłoda, cierpi. Faszerują ja tabletkami przeciwbólowymi, ale to nie tędy droga. Jeżeli rzeczywiście doszło do jakiegoś wypadku, to ktoś musiał coś widzieć, szukamy pomocy i liczymy, że jakaś osoba się do nas odezwie  – mówi Wiesława Michalik, córka pani Katarzyny.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl