Po operacji wyrostka nie widzi na jedno oko

16-letni Mateusz przeszedł w szpitalu operację wycięcia wyrostka. Dziś nie widzi na jedno oko, zmaga się z zakrzepicą i chodzi o kulach, bo bakterie zniszczyły mu biodro! 12 dni po operacji w organizmie Mateusza wykryto gronkowca, który wywołał sepsę. Szpital Kliniczny nr 1 w Zabrzu nie czuje się winny.

- Dałam dziecko z bólem nogi, a znalazło się w stanie krytycznym. Myślałam, że umiera – rozpacza Danuta Wojciechowska, babcia Mateusza.

Mateusz Derendarz ma 16 lat. Zawsze aktywny, wysportowany. Marzył o szkole wojskowej. Dziś jest osobą niepełnosprawną. Nie widzi na jedno oko i chodzi o kulach.

- Jestem zły na lekarzy, bo zrujnowali mi życie – mówi Mateusz.

13 września ubiegłego roku Mateusza nagle zaczęła boleć noga, dostał wysokiej gorączki. Zaniepokojona babcia chłopca wezwała pogotowie. Mateusz trafił do Szpitala Klinicznego nr 1 w Zabrzu.

- Powiedzieli tylko tyle, że jak nie umiem podnieść nogi, to jest to wyrostek. A w ogóle mnie brzuch nie bolał. Na drugi dzień od razu operacja – opowiada Mateusz.

Po operacji wyrostka stan Mateusza się nie polepszał. Przeciwnie. Chłopak twierdzi, że przez kilka dni zgłaszał lekarzom, że ciągle go boli i ma problemy z widzeniem.

- Po operacji wyrostka przez 2 tygodnie nie wierzyli mi, że coś mnie boli. Mówiłem im o tym codziennie. Dostawałem leki przeciwbólowe i już – mówi Mateusz.

13 dnia pobytu w szpitalu u Mateusza wykryto gronkowca. Zdaniem specjalisty, któremu pokazaliśmy dokumenty leczenia Mateusza, chłopiec zakaził się nim w szpitalu.

- Ponad 10 dni po zabiegu chirurgicznym doszło do zakażenia krwi, czyli do wystąpienia objawów zakażenia ogólnoustrojowego, potocznie zwanego sepsą. To zakażenie w żaden sposób nie jest związane z ropnym, rozlanym zapaleniem wyrostka robaczkowego. Są to szczepy typowo szpitalne, do zakażenia dochodzi na skutek nie dotrzymania reżimu sanitarnego w szpitalu – mówi Leszek Krupanek z kancelarii odszkodowawczej Odszkodowania.net.pl.

- Bakteria uszkadzała mu biodro, on stąpać na nogę nie mógł. Bakteria niszczyła też oko. Bardzo się bałam o jego życie, modliłam się dzień i noc, Mateusz też się modlił. Teraz czeka go operacja biodra. Z okiem to już nie ma szans na wyleczenie – rozpacza pani Danuta, babcia Mateusza.

- Nastąpiła zakrzepica septyczna, nastąpił rozwój ropni w mięśniach pośladka oraz talerza biodrowego – wylicza Leszek Krupanek z kancelarii odszkodowawczej Odszkodowania.net.pl.

Mateusz od 8 lat wychowuje się w rodzinie zastępczej u swoich dziadków. Wraz z sześciorgiem swojego rodzeństwa w 2007 roku trafił do domu dziecka, bo jego mama wyjechała za granicę, a tata nie opiekował się dziećmi. Dlatego dziś to babcia walczy o odszkodowanie i rentę dla niego. Złożyła do sądu wniosek o zawezwanie do próby ugodowej.

- Do zawarcia ugody nie doszło, ponieważ nie było takiej woli ze strony szpitala – informuje Joanna Łukasińska-Kanty, wiceprezes Sądu Rejonowego w Zabrzu.

- Zawinienie szpitala wydaje się być ewidentne, szpital miał obowiązek po pierwsze leczyć tego chłopca z należytą starannością, a po drugie zapewnić mu bezpieczeństwo epidemiologiczne, do czego w tym przypadku nie doszło – uważa Leszek Krupanek z kancelarii odszkodowawczej Odszkodowania.net.pl.

Co na to szpital? Próbowaliśmy porozmawiać z jego przedstawicielem. W pisemnym oświadczeniu odmówił spotkania:

„Do rozstrzygania sporów w tego rodzaju sprawach powołane są inne niż media instytucje, zatem próba wywierania presji na Szpital poprzez środki masowego przekazu, w naszym przekonaniu nie jest działaniem merytorycznym.  Wobec tego z przykrością zawiadamiamy, że nie widzimy potrzeby wypowiadania się przed kamerami.”

- Szpital do odpowiedzialności się w ogóle nie poczuwa. To, co oni mi odpowiadali, to dla mnie jest chamstwo. Zostałam przez szpital zlekceważona. Co ja mam dziecku teraz powiedzieć? – pyta pani Danuta, babcia Mateusza.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

ibrachacz@polsat.com.pl