Na starość zabiorą zwierzęta

Niebieski Parasol to wyjątkowy ośrodek pielęgnacyjno-rehabilitacyjny. Mieszkają tam ludzie w podeszłym wieku, często samotni i schorowani. Ich największą radością są mieszkające w ośrodku zwierzęta. Trzy psy, kot, dwie papugi, szynszyl, królik i rybki w akwarium. Istnieje niebezpieczeństwo, że już wkrótce zwierzęta będą musiały opuścić ośrodek. Wszystko przez względy sanitarne.

Niebieski Parasol to ośrodek pielęgnacyjno-rehabilitacyjny w Chojnowie niedaleko Legnicy. Pracownicy ośrodka starają się zapewnić mieszkańcom jak najbardziej domowe warunki. Pomagają w tym zwierzęta.

- Większość z naszych podopiecznych to osoby samotne, dlatego te pieski, kotki czy nawet papużki, to taka maskotka – mówi Renata Szklarz, asystentka dyrektor ośrodka.

- Dyrektorka miała gdzieś w rodzinie „Łapkę”. Przyniosła ją. Ja jestem dla niej bardzo droga i ona dla mnie – mówi o swoim psim przyjacielu pani Ifigenia Włodarczyk, 93-letnia pensjonariuszka ośrodka.

W ośrodku zwierzęta są od początku jego istnienia. Kilka lat temu Niebieski Parasol wynajął dwa pomieszczenia nocnej i świątecznej opiece zdrowotnej. Jedna z klientek dwa tygodnie temu miała złożyć anonimową skargę do sanepidu w Legnicy.

- Zadzwoniła pani, która była oburzona, bo zgłosiła się tą pomoc i zastała jakiegoś dużego psa – mówi Elżbieta Klimas z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Legnicy.

- Nasze psy nie wyglądają na brudne, śmierdzące i zapchlone. Poprosiłam o pomoc dyrektora sanepidu. Otrzymałam odpowiedź, że albo się przemianujemy na dom pomocy społecznej, albo będziemy musieli wyprowadzić psy - mówi Małgorzata Członka, dyrektor Dolnośląskiego Ośrodka Pielęgnacyjno-Rehabilitacyjnego Niebieski Parasol.

- Przebywanie tych zwierząt w obiekcie na pewno stanowi obniżenie standardów sanitarnych i my na to nie możemy się zgodzić – tłumaczy Jacek Watral, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Legnicy.

Mieszkańcy i pracownicy ośrodka są przerażeni. Nie wyobrażają sobie, że psy nie będą już z nimi mieszkać. Pani Ifigenia żyje dzięki „Łapce”, pani Joanna wychodzi z nią na spacery. Pacjenci napisali listy do dyrektora sanepidu.

- Ona jest dla mnie jak dziecko. Tak jak matki dziecko biorą z sierocińca, tak samo i ona. Nie oddałabym jej za nic na świecie, ale jak mus to mus. Ciężko mi będzie – mówi Ifigenia Włodarczyk.

- Zaczęli chodzić smutni, bardziej jeszcze tulić te zwierzęta, bo bali się że to są ostatnie ich chwile razem – mówi Małgorzata Członka, dyrektor Niebieskiego Parasolu.

Dziś sanepid uważa, że nie kazał pozbyć się psów. Ośrodek ma jedynie tak zorganizować korytarz, żeby nie było więcej skarg. Nie jest to jednak możliwe, ponieważ korytarz jest wspólny dla pacjentów i klientów nocnej opieki.

- Po pewnym czasie dyrektor sanepidu powiedział, żebyśmy psy zostawili w ośrodku, ale wybudowali im kojce na zewnątrz. Taki jeden porządny kojec kosztuje 5-6 tysięcy zł. Nie stać nas na takie inwestycje. Nie zabierajmy tym ludziom wszystkiego. Każdego z nas czeka starość. Kiedyś może i my będziemy w podobnej sytuacji – mówi Małgorzata Członka, dyrektor Niebieskiego Parasolu.*

* skrót materiału

Reporterka: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl