„Im mniejsze dziecko, tym większa przyjemność”

Wstrząsająca relacja matki niemowlęcia, które porwał, zgwałcił i w wyjątkowo straszny sposób zamordował Henryk Z. Groźny pedofil po 25 latach spędzonych w więzieniu odzyskał niedawno wolność. Dziś zapadła decyzja, że ponownie zostanie izolowany od społeczeństwa i trafi do specjalnego ośrodka w Gostyninie. Henryk Z. może się jednak odwołać.

- On szedł po schodach na górę, na rozprawę. A ja mówię: żebyś zgnił w kryminale za to, co zrobiłeś mojemu dziecku. Uśmiał mi się w twarz i powiedział: im mniejsze dziecko, tym większa przyjemność – opowiada pani Małgorzata, matka niemowlaka zgwałconego i zamordowanego przez Henryka Z.

W poniedziałek, 16 marca mury zakładu dla niebezpiecznych sprawców w Gostyninie opuścił Henryk Z. – sprawca kilkunastu gwałtów i zabójstwa. Jego ofiarami były wyłącznie dzieci. Ostatnią zaledwie pięciomiesięczne niemowlę. Udało nam się dotrzeć do matki dziecka.  Dla niej wydarzenia sprzed 25 lat są wciąż żywe i bolesne.

- Obchodziłam 17. urodziny. Zostawiłam syna w domu pod opieką dwóch koleżanek. Wróciliśmy do domu. Dla mnie było szokiem to, że wózek jest w domu, a nie było dziecka. W rynku spotkaliśmy patrol policji. Złapali go, ale dziecko już nie żyło. Mężczyzna, który robił sekcję zwłok, nie pozwolił mi zobaczyć syna. Powiedział, że to jest zbyt ciężkie do przeżycia. Nie da się opisać tego, w jakim byłam stanie. W końcu powyrzucałam z domu: łóżeczko, wózek, ciuszki, butelki. Tak jakbym zamknęła ten rozdział życia – opowiada pani Małgorzata.

Okoliczności zbrodni dokonanej przez Henryka Z. są zbyt drastyczne, żeby o nich mówić. Z opisu zdarzenia wynika jednak bezsprzecznie, że jego zachowanie było bestialstwem.

– Tego się nie da opisać, co on zrobił temu dziecku. Ono nie było jakieś tam poszkodowane, ono było zmasakrowane – mówi pani Małgorzata.
Reporter: Henryk Z. jest na wolności.  Co pani o tym myśli?
Pani Małgorzata: Myślę, że długo nie będziemy czekali, aż pójdzie ponownie siedzieć. Jeśli go złapią.
Reporter: Myśli pani, że może znowu… 
Pani Małgorzata: Oczywiście, że tak! Jestem święcie przekonana. Jeżeli on przez 25 lat nie był na żadnym leczeniu, to ma takie same pociągi, jakie miał wcześniej. Dowiedziałam się, że  widziano go w Świdnicy. Jak spotkam go na ulicy, to być może i pójdę za niego siedzieć, ale go zabiję. Nie podaruję mu tego.

Henryk Z. jest w tej chwili wolnym człowiekiem. Próbowaliśmy ustalić, co się z nim dzieje, lecz nawet reprezentujący go przed sądem pełnomocnik nie ma z nim kontaktu.

- On wyszedł i żyje, a moje dziecko już niestety nie wstanie z grobu. Niech uważa na ulicy, żeby nie wszedł mi w drogę – mówi pani Małgorzata.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl