Oszust zniknął, samochód trzeba oddać

Taksówkarz z Bielska-Białej wydał 10 tys. zł na samochód z komisu. Wcześniej sprawdził na komendzie, czy auto nie jest kradzione. Kilka miesięcy później okazało się, że pojazd musi zwrócić pierwszemu właścicielowi, który padł ofiarą oszusta. Pan Paweł zostanie bez pieniędzy i samochodu – dzięki któremu zarabia na życie.

Szesnastoletnie audi Paweł Pobożny z Bielska-Białej kupił w lipcu ubiegłego roku. Samochód za 10 tysięcy złotych miał być jego źródłem utrzymania, ale jest tylko źródłem kłopotów.

- Samochód kupiłem z myślą o przewozie osób. Prowadzę działalność jako taksówkarz. Ofertę znalazłem na jednym z portali internetowych. Następnego dnia sprzedający przyjechał do Bielska. Umówiliśmy się pod komendą policji, żeby sprawdzić, czy auto nie figuruje w bazie kradzionych pojazdów. Powiedziano mi, że jest „czysty”. Podpisaliśmy umowę na komisariacie – opowiada pan Paweł.

- Dyżurny komisariatu sprawdził pojazd w policyjnych bazach danych. Wówczas nie figurował on jako utracony – informuje Elwira Jurasz z policji w Bielsku-Białej.

Pan Paweł audi zarejestrował i zaczął jeździć jako taksówkarz. Jednak po paru miesiącach, w grudniu ubiegłego roku, dostał informację z policji, że jego auto jest przedmiotem śledztwa.

- Dostałem telefon z komendy w Gliwicach, że stałem się nieszczęśliwym posiadaczem samochodu audi A6. Byłem zaskoczony, że pojazd pochodzi z kradzieży. Później okazało się, że nie była to do końca kradzież, a przywłaszczenie. Pierwsi właściciele samochodu powierzyli go w celu naprawy i sprzedaży, ale nie otrzymali za niego pieniędzy – opowiada pan Paweł

Samochód przywłaszczył  Piotr J. - znajomy rodziny pierwszych właścicieli auta. Mężczyzna podrobił podpis właściciela na umowie, sprzedał samochód do komisu, komis odsprzedał go innemu komisowi, a tam już pojawił się pan Paweł Pobożny. Po wszczęciu śledztwa policja chciała zatrzymać auto.

- Kiedy zgłosiłem się na komendę, chcieli mi go zabrać. W końcu jednak samochód został mi powierzony, jako osobie godnej zaufania, na przechowanie. Na początku marca dostałem pismo, że auto nie będzie dłużej przechowywane u mnie i ma wrócić do pierwszych właścicieli – mówi pan Paweł.

Na rozmowę z nami zgodził się pierwszy właściciel samochodu. Pan Dariusz mówi, że przez blisko dwa miesiące oszust go zwodził, że odda auto albo pieniądze.

- W końcu kontakt się urwał. Na początku września doszedłem do wniosku, że trzeba coś z tym zrobić – mówi Dariusz Korczyński, pierwszy właściciel auta.

Piotr J., podejrzany o to oszustwo i kilka innych przestępstw, ukrywa się za granicą. Pan Paweł natomiast boi się, że straci auto – swoje źródło utrzymania.

- W całym tym łańcuszku Paweł, jako ostatnia osoba, która dostała w posiadanie ten samochód, jest najbardziej poszkodowany. Nie wie, co może zrobić, bo polskie prawo nie przewidziało chyba takiej sytuacji – mówi Sebastian Szuta, znajomy Pawła Pobożnego.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło 

mbeblo@polsat.com.pl