Pijany lekarz nakłuwał dziecko igłami

Wyrok za skandaliczny poród. Lekarz szpitala w Żarach kłuł igłami w główkę dziecka, myśląc że siłuje się z pęcherzem płodowym. Miał prawie 2 promile alkoholu we krwi. Mały Wiktor przeżył. Po trzech latach procesu, ginekolog-położnik usłyszał wyrok w zawieszeniu.

- Gdyby nie ta wóda, to byłoby wszystko dobrze. A miało mnie tam nie być… - mówi Andrzej K., ginekolog-położnik, który pijany przyjmował poród.

Żeby zrozumieć dramat, jaki przeżyli pani Agata i pan Kamil, rodzice 3-letniego Wiktora, musimy cofnąć się do początku tej historii. Był lipiec 2012 roku. Pani Agata rodziła swojego pierworodnego syna w żarskim szpitalu. Poród przyjmował doktor Andrzej K.

- Zaczęła się ta akcja, lekarz przebijał pęcherz płodowy. Igły im się wyginały, lekarz prosił o inne. Okazało się, że to nie był pęcherz, tylko główka dziecka. Kłuł po główce – opowiada Agata Schmidt, matka Wiktora.

- Pan doktor szukał drugiego pęcherza płodowego, a była tylko jedna ciąża – dodaje Kamil Berger, ojciec Wiktora.

Mały Wiktor urodził się z poranioną główką. Miał ubytek kości czaszki. Na dodatek tuż po zakończeniu akcji porodowej, rodzina wyczuła alkohol od lekarza przyjmującego poród. Natychmiast wezwała policję. Okazało się, że miał prawie 2 promile alkoholu we krwi.

Już w 2012 roku sprawa pijanego lekarz trafiła do Sądu Rejonowego w Żarach. Rodzice Wiktora przeżywali dramat, bo lekarze nie byli w stanie określić, jak po uszkodzeniu główki dziecko będzie się rozwijać. Do tej pory nie wiedzą, czy w przyszłości skutki tego fatalnego błędu lekarskiego będą miały wpływ na zdrowie syna.

- Pan doktor tłumaczył się w ten sposób, że wykonywał tak zwane ruchy smyczkowe, żeby tę błonę przekłuć. Tymczasem już z samych zdjęć obrażeń dziecko widać, że były to ruchy wykonywane w taki sposób, jak się kłuje igłą. Tych ukłuć było co najmniej cztery, z czego jedno z nich prawdopodobnie penetrowało do mózgu – opowiada Jarosław Jaroszewicz–Bortnowski, adwokat rodziców Wiktora.

- Najgorsze jest dla nas to, że nie wiadomo, co będzie z rozwojem dziecka. Lekarze twierdzą, że wszystko może wyjść razem z jego wzrostem – mówi Kamil Berger, ojciec Wiktora.

Sądowa batalia trwała prawie trzy lata. W lutym 2015 roku w końcu zapadł wyrok  w sprawie lekarza ginekologa-położnika.

- Sąd uznał go winnym popełnienia zarzucanego mu przestępstwa i wymierzył karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 lat próby. Sąd orzekł również środek karny w postaci zakazu wykonywania przez Andrzeja K. zawodu lekarza ginekologa-położnika na okres 2 lat – informuje Anna Tecław, prezes Sądu Rejonowego w Żarach.

- Nie chcieliśmy, żeby on szedł do wiezienia, ale żeby już nie pracował w zawodzie i to nam się udało osiągnąć – mówi Kamil Berger, ojciec Wiktora.

- Lekarz był na ogłoszeniu wyroku. Z chwilą ogłoszenia, orzeczenie jest prawomocne. To znaczy, że od 26 lutego 2015 roku pan doktor nie może pełnić żadnych czynności związanych z wykonywaniem zawodu lekarza ginekologa-położnika  - dodaje Jarosław Jaroszewicz–Bortnowski, adwokat rodziców Wiktora.

Pomimo prawomocnego wyroku, lekarz jeszcze nie dawno przyjmował pacjentki. Poszliśmy z ukrytą kamerą do poradni, gdzie pracuje. Dlaczego łamie prawo?

Reporterka: Był pan na ogłoszeniu tego wyroku, od tamtego momentu nie ma pan prawa wykonywać zawodu.
Lekarz: Ja cały czas czekałem na pismo, że to jest wyrok taki.
Reporterka: Proszę się nie zasłaniać, że pan nie wiedział, bo oni wszystko przy uzasadnieniu musieli panu odczytać.
Lekarz: No, dobrze.
Reporterka: Odczytali, prawda?
Lekarz: Tak, odczytali. Tylko, że nie ma konkretnej daty. Teraz nie wiem, czy to jest 26 lutego.
Reporterka: 26 był tą datą. Panu nie można było już przyjmować żadnej pacjentki od 26 lutego.*

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl