Adopcji nie będzie, bo nie przytulili
Porzucony przez matkę, półtoraroczny Krystian mieszka w pogotowiu opiekuńczym, mimo że chce go adoptować spokrewnione z nim małżeństwo. Chłopiec spędza u państwa Jastrzębskich każdą niedzielę. Nazywa ich mamą i tatą, ma swój pokój. Na adopcję nie zgadza się sąd. Wszystko przez złą opinię o rodzinie, wystawioną przez pomoc społeczną i ośrodek adopcyjny.
Państwo Jastrzębscy z Radomia od ponad roku walczą o to, by spokrewniony z nimi Krystian przestał tułać się po placówkach opieki zastępczej i zamieszkał z nimi.
- Mamy przygotowany pokoik, tylko nie ma dziecka – rozpacza Marzena Jastrzębska, która chce adoptować Krystiana.
Chłopiec ma półtora roku. Kto jest jego ojcem - nie wiadomo. Mama porzuciła go, gdy miał 2 tygodnie. Kiedy tylko chłopiec trafił do pogotowia opiekuńczego, walkę o bycie rodziną zastępczą rozpoczęli dziadkowie biologicznej matki Krystiana – 63-letnia pani Teresa z mężem Ryszardem.
- Odbyłam rozmowę z kuratorem sądowym, bo chciałam się dowiedzieć, czy nasz wiek nie przeszkadza. Kurator stwierdził, że ludzie starsi, dziadkowie starają się o wnuki i tu wiek nie gra roli – opowiada Teresa Bielecka, babcia mamy Krystiana.
- Od razu, na pierwszej rozprawie sąd uznał, że rodzice są za starzy i oddalił ich wniosek Momentalnie my złożyliśmy pismo o adopcję Krystianka – dodaje Marzena Jastrzębska, córka pani Teresy.
Mieszkający w jednym mieszkaniu państwo Jastrzębscy i Bieleccy mają ciągły kontakt z Krystianem. Wywalczyli możliwość, by chłopiec był u nich w każdą niedzielę. Ich relacje opiniowała pomoc społeczna. Ku zdumieniu rodziny, ich relacje oceniła jako fatalne. To fragment opinii:
„Sprawiają wrażenie, że robią wszystko na przymus, a tym samym nie dają gwarancji prawidłowej opieki nad dzieckiem. Nie ma takich sytuacji, aby pani czy pan podeszli do dziecka, ucałowali, wzięli na ręce i przytulili – po prostu okazali miłość i zainteresowanie”
- Nie wiem, kto tak może. Jak ludzie mogą tak człowieka osądzać, że my mamy chłodny stosunek do dziecka, że go nie kochamy – rozpacza pani Teresa,
- To jest ocena sporządzona na podstawie obserwacji koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej. Z całą pewnością sporządził on tę ocenę w sposób rzetelny, zgodnie ze swoim sumieniem, zgodnie z prawem – mówi Justyna Piątek, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy w Radomiu.
Pokazaliśmy pani rzecznik film z wizyty Krystiana u cioci i wujka, do których zwraca się „mamo” i „tato”. Widać na nim, że dziecko tuli się do jednego z domowników. Czy tak wyglądają chłodne relacje?
- To była opinia stworzona przez koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej. On zaobserwował to na podstawie spotkań, które się odbywały - rozkłada ręce rzecznik Justyna Piątek.
Jeszcze dalej poszedł ośrodek adopcyjny. W swej opinii uznał, że zajmująca trzypokojowe, własnościowe mieszkanie rodzina nie ma warunków ani środków na wychowanie Krystiana. Za to jest w niej problem alkoholowy i konflikty.
- Tam jest napisanych wiele sformułowań, z którymi się nie zgadzamy. Na przykład że przebywa u nas często policja. Mamy dokument na to, że nie było żadnej policji – mówi Mariusz Jastrzębski, który chce adoptować Krystiana.
- Z mężem osiągam około 4000 zł dochodu, moi rodzice też mają około 4000 zł - dodaje Marzena Jastrzębska.
Dla sądu to wszystko mało. W styczniu tego roku wniosek państwa Jastrzębskich o adopcję oddalił. Oparł się na opiniach z MOPS-u i ośrodka adopcyjnego…
Skąd tak krytyczne opinie ośrodka adopcyjnego w Radomiu o rodzinie? Chcieliśmy o to zapytać panią kierownik ośrodka.
- Nie wyrażam zgody na udzielanie informacji. Są to dane wrażliwe, adopcyjne i absolutnie nie mogę wyrazić zgody – powiedziała kierowniczka ośrodka.
- Nie chcę nikogo osądzać, ale to mnie się wydaje grubymi nićmi szyte, że ktoś „posmarował” – komentuje Ryszard Bielecki, dziadek mamy Krystiana.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka