Wyzwiska, groźby i bicie - ekstremalne widzenia z dzieckiem

Gdy przyjeżdża po swoje dziecko jest wyzywany i bity! Pan Karol ma problem z wyegzekwowaniem ustanowionych przez sąd widzeń z córką. Matka dziecka i jej krewni nie przebierają w środkach. Pan Karol ma szereg dokumentujących to filmów. Na jednym z nich widać, jak jest brutalnie bity i kopany przez pięciu mężczyzn. A wszystko to przy nieporadnie interweniujących policjantach.

Decyzją sądu w każdy pierwszy weekend miesiąca pan Karol może zabrać do swojego domu czteroletnią córkę Natalkę. Jednak jak twierdzi, kiedy tylko przyjeżdża po dziecko ze Starachowic pod Sandomierz, witany jest przez swoją byłą konkubinę i jej krewnych agresją, wyzwiskami, a nawet rękoczynami.

- Napisałem do państwa, ponieważ nie daje sobie rady z organami ścigania. To jest nieprawdopodobne, co tam się wyprawia. Matka nie respektuje postanowień sądu. Bagatelizuje wyroki, gdzie jest napisane, że mam prawo do spotkań z córką. Jadę na spotkania i dochodzi do przemocy – mówi Karol Krysiński.

Mężczyzna posiada kilka filmów. Udokumentował nie tylko brutalne zachowanie krewnych jego byłej konkubiny, ale także obojętność policji. Tak było dwa lata temu, kiedy mężczyzna wezwał funkcjonariuszy na pomoc, ponieważ matka dziecka Angelika M. nie chciała pozwolić mu na widzenie z córką.

- Kopali mnie po głowie, brzuchu, złamali mi nos. Trafiłem przez to do szpitala. To był lincz publiczny, a policja nie reagowała – opowiada pan Karol.

- Przedstawiono zarzuty pięciu sprawcom. Były to zarzuty związane z pobiciem pokrzywdzonego oraz zniszczenia mienia. Sprawcy przyznali się. Wyrok został wydany rok temu. Jest prawomocny – mówi Daniel Prokopowicz z Prokuratury Okręgowej w Kielcach.

Co prawda sprawców pobicia skazano, jednak policjantów, którzy swoją postawą skompromitowali mundur, dotąd nie ukarano.

Kamil Tokarski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach: Ci funkcjonariusze nadal pracują.
Reporter: Ja nie chcę takiej policji, ja nie chce takich policjantów. Czy pan by chciał, żeby ci funkcjonariusze przyjechali panu na pomoc?
Policjant: Nie odpowiem wprost. Na pewno nie.  Takie interwencje to incydent. Nie będziemy sędziami we własnej sprawie. Materiał został przekazany do prokuratury, która dokona jego oceny.

- Policjanci powinni ponieś konsekwencje. Mieli gaz, mogli go użyć. To by rozpędziło towarzystwo. A oni: Piotrusiu uspokój się! Na „ty” zwracali się do agresywnych mężczyzn – opowiada pan Karol.

Pan Karol mieszka ze swoją aktualną partnerką. Mają 10-miesięcznego synka. 3 kwietnia tego roku przypadał wyznaczony przez sąd termin zabrania córki na weekend. Była konkubina mężczyzny najpierw twierdziła telefonicznie, że jej nie ma w domu. Kiedy jednak zapukał do drzwi, matka dała mu Natalkę, a chwilę później odebrała.

Pan Karol zatelefonował po policję, dopiero wówczas mógł zabrać córkę na Święta Wielkanocne do siebie. Mężczyzna zastanawia się, co go może spotkać następnym razem. *

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl