Zabił, wyszedł i znów zabił

Bestialski mord szaleńca. Chory na schizofrenię paranoidalną mężczyzna wciągnął do swojego mieszkania sąsiadkę. Roztrzaskał jej głowę młotkiem, pociął twarz nożem, wydłubał oczy. Tadeusz G. 15 lat wcześniej zabił swoją konkubinę. Po kilku latach leczenia wrócił do mieszkania. Sąsiadki alarmowały policję, że znów ma napady agresji.

Pani Anna została zamordowana pod koniec stycznia w Olsztynie. 59-letnia kobieta wracała do domu z pracy. Spieszyła się, bo była umówiona ze swoim partnerem. Pan Mirosław czekał na nią w swoim domu. Jednak w kamienicy, gdzie mieszkała pani Anna, napadł na nią jej sąsiad -  cierpiący na schizofrenię paranoidalną 62-letni Tadeusz G. Sąsiadka wezwała policję.

- Podczas wchodzenia do mieszkania została zaatakowana przez sąsiada. Wciągnięta do jego mieszkania i brutalnie zamordowana - mówi Mirosław Wołyński, partner zamordowanej pani Anny.

Policjantom i prokuratorom ukazał się w mieszkaniu makabryczny widok: ciało kobiety było zmasakrowane.

- Z oględzin i słów prokuratora wynika, że została zaatakowana młotkiem i nożem. Miała tłuczone rany głowy, wydłubane oczy, po twarzy nożem zadał jej parę ciosów – opowiada Mirosław Wołyński, partner pani Anny.

- Mówimy o tzw. nadzabijaniu, czyli wielokrotnym zadawaniu ciosów młotkiem i nożem. Prokurator musiał spędzić wiele godzin, żeby to wszystko spisać – informuje Zbigniew Czerwiński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie.

15 lat wcześniej w tym samym mieszkaniu Tadeusz G. zabił swoją konkubinę. Po kilkuletnim leczeniu w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym wrócił do domu. Wraz z nim wróciła  trauma mieszkańców, którzy byli świadkami tamtego morderstwa.

- Były sytuacje, że ta konkubina uciekła od niego, a on ja ciągnął za włosy do siebie. Wiadomo było, że jest chory – opowiada Katarzyna Homza, córka pani Anny.

- W 1999 zamordował swoją konkubinę nożem, kiedy spała. Rano przyszedł do Ani, żeby zadzwoniła na policję. Tak że ona była świadkiem tego pierwszego – opowiada Mirosław Wołyński, partner pani Anny.

Tadeusz G. po powrocie do domu przez jakiś czas kontynuował leczenie – ale w ostatnich miesiącach znów stał się agresywny. Jego sąsiadki szukały pomocy na komisariacie policji – jak twierdzą bezskutecznie.

- Powiedzieli, że nic nie mogą zrobić, że został rozgrzeszony z pierwszej zbrodni. Mówili, że  możemy złożyć doniesienie do prokuratury, ale wtedy będzie konfrontacja. A my się bałyśmy tej konfrontacji – opowiada sąsiadka Tadeusza G.

- Ciężko jest teraz gdybać, kiedy sytuacja miała nieszczęśliwy finał. Myślę, że skuteczna pomoc odbyłaby się, gdyby wszyscy się zaangażowali. Gdyby osoby, które się do nas zgłaszały, zechciały złożyć doniesienie o przestępstwie, dając nam legitymację do działania – mówi Bernadeta Ćwiklińska-Rydel z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.

Jednak zdaniem lekarzy psychiatrów, schizofrenik z nawrotami choroby i napadami agresji od razu powinien być przewieziony do szpitala:

- Trzeba pamiętać, że chory na schizofrenie podlega urojeniem, misji zwalczaniu szatanów, ma także omamy słuchowe i jeśli już podlega tym omamom, staje się bardzo niebezpieczny – mówi dr Lech Gadecki z Zespołu Lecznictwa Psychiatrycznego w Olsztynie.

- Z młotkiem chodził. Jak szedł do sklepu, to widziałam, że w reklamówce mu prześwitywał. Mógł sprzedawczynie zaatakować – twierdzi sąsiadka Tadeusza G.

Mężczyzna przebywa w więziennym szpitalu na oddziale psychiatrycznym. Czy policjanci nie zbagatelizowali informacji o niebezpiecznym mężczyźnie? To wyjaśnia prokuratura. Mieszkańcy kamienicy, gdzie doszło do tragedii, boją się, że mężczyzna za kilka lat - tak jak po pierwszym morderstwie - znów może wrócić z leczenia.

- Mam nadzieję, że on już nie wyjdzie na wolność. Choć już raz się ktoś pomylił i go wypuścił – mówi nam sąsiadka Tadeusza G.*

* skrót materiału

Reporter: Leszek Tekielski

ltekielski@polsat.com.pl