Mógł zabrać dziecko. Może je nie oddać

Pani Sandra od kilkunastu dni nie widuje swojego 2,5-letniego synka Nikodema. Ojciec chłopca zabrał go do siebie podczas jednego z widzeń. Zapowiada, że odda go gdy zdecyduje o tym sąd. A proces ruszy dopiero za miesiąc. Pani Sandra jest zrozpaczona. Nie rozumie dlaczego prawo chroni konkubenta, który zabrał dziecko wbrew jej woli.


Pani Sandra z miejscowości Człuchowa na Pomorzu ma 23 lata. Jej życie nigdy nie było łatwe. Kłopoty zaczęły się  już w dzieciństwie. Kiedy miała zaledwie 14 lat, trafiła do domu dziecka.

Cztery lata temu po opuszczeniu domu dziecka pani Sandra zamieszkała ze starszym od siebie o 22 lata byłym żołnierzem - Sebastianem P. Dwa i pół roku temu urodził się im syn Nikodem. Jak twierdzi pani Sandra, w ich związku awantury i przemoc były codziennością. 

- Rzucił małego na łóżko i powiedział: za… ciebie i małego. Przyniósł nóż, on nim nie straszył, on napierał tym nożem – opowiada pani Sandra.

- Matka dziecka złożyła doniesienie o znęcaniu się. Są przesłuchiwani świadkowie. Dziś jest za wcześnie, by mówić o szczegółach – mówi Sławomir Gradek z policja w Człuchowie.

Pani Sandra miała już dość życia z konkubentem. Kilka miesięcy temu wyprowadziła się od Sebastiana P. Zamieszkała w wynajętym mieszkaniu. Kilkanaście dni temu pani Sandra zgodziła się na widzenie Sebastiana P. z synem.  Mężczyzna miał z nim wyjść na dwugodzinny spacer. Dziecka już nie oddał.

- Źle zrobił. Od tego  są sądy rodzinne. Na tym najbardziej cierpi dziecko – mówi pani Zofia, sąsiadka pani Sandry.

- Ciężko mi o tym mówić, płakać mi się chce. Przecież ja jeszcze karmiłam piersią – rozpacza pani Sandra.

- To jest karta przetargowa, on jej zabrał dziecko, bo ona od niego uciekła. Klęknął przed nią, ona powiedziała „nie”, a on wtedy powiedział, że idzie do sądu - mówi pani Julia, koleżanka pani Sandry.

Zrozpaczona matka  wielokrotnie starała się odzyskać syna. Nawet z policją. Bez rezultatu. Postanowiliśmy razem z panią Sandrą podjąć kolejną próbę odebrania  dziecka.

Teściowa pani Sandry: Czego!
Policjantka: Policja, proszę otworzyć.
Teściowa: Ale po co policja? Nie muszę otworzyć.
Policjantka: Proszę otworzyć
Teściowa: Wynocha z mojego domu!
Policjantka: Nie pozwoli o tej godzinie.

Sebastian P. zabrał dziecko bez zgodny matki. Policja wobec tej sytuacji pozostaje bezradna. Rozprawa sądowa ustalająca miejsce pobytu dziecka dopiero za miesiąc. Próbowaliśmy za wszelką cenę negocjować z Sebastianem P.  

Reporterka: Szczerze, jak żołnierz, uderzył pan czy nie?
Sebastian P.: Nie
Pani Sandra: Czemu kłamiesz?
Sebastian P.: Żeśmy się nieraz szarpali, nieraz, ja nie kłamię, Sandra...
Pani Sandra: Sebastian lałeś mnie, kulą mnie biłeś, jak dziecko trzymałam na rękach. 
Reporterka: czy odda pan dziecko?
Sebastian P.: Nie, do sprawy nie. Ona nie ma warunków, by utrzymywać to dziecko.

Po naszej interwencji Sebastian P. zobowiązał się pisemnie, oddać pani Sandrze syna  na tydzień. Po tygodniu dziecko znów ma wrócić do ojca. I tak do czasu ustanowienia przez sąd kontaktów.*

* skrót materiału

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl