Pedofil czy ofiara byłej partnerki?

Pocięła twarz byłemu partnerowi za to, że rzekomo molestował jej dziecko. Pani Małgorzata twierdzi, że o wszystkim opowiedziała jej 10-letnia córka. Oszpecony mężczyzna zaprzecza. Przedstawił nam swoją wersję zdarzeń. Wynika z niej, że atak i oskarżenia to zemsta za to, że zakończył związek.

W środę rano jeden z portali internetowych opublikował szokującą wiadomość. Dotyczyła ona kobiety, która dowiedziała się, że mężczyzna z którym była, jest pedofilem i miał molestować jej córkę.

- Zaczęłam chodzić na siłownię, czasami brałam dziecko ze sobą. Tam poznałyśmy Sebastiana. Zaczął nam pokazywać ćwiczenia, dużo czasu poświęcał córce, bardzo go polubiła. Myślałam, że takiego faceta, to ze świeczką szukać. Przychodził codziennie po siłowni. Sypiał u nas, ale tak raz, dwa razy w tygodniu. Sypiał z córką, na jej prośbę. Tak było do czasu, aż zaczęła się do niego przez tydzień niegrzecznie odzywać. Nie chciała, żeby do nas przychodził. Później zaczęła mi coś mówić, potem się wycofała. W końcu otworzyła się i powiedziała jak było  - twierdzi  pani Małgorzata.

Pani Małgorzata o wszystkim zawiadomiła policję. Kilka dni później umówiła się z panem Sebastianem na ostatnie spotkanie. Wówczas sama wymierzyła sprawiedliwość.

- Jak już spotkałam się z nim w samochodzie, zapytałam jak można być taką świnią, takim zwyrodnialcem.  Powiedział, że córka jest jakaś chora. Sugerował, że mam dziecko psychicznie chore. Wtedy zrobiłam, co zrobiłam – opowiada pani Małgorzata.

- Z zazdrości, w zemście zrobiła coś takiego. Oszpeciła mnie i dołożyła wyssane z palca oskarżenia, które są perfidnym kłamstwem – broni się Sebastian Komotajtys, były partner pani Małgorzaty.

Pan Sebastian nie przyznaje się do zarzutów pani Małgorzaty. Jego wersja wydarzeń jest zupełnie inna.

- Nigdy nie było tak, że ja z tym dzieckiem zostawałem sam. Zawsze była mama. Nie bawiłem się w tatę, ja przychodziłem tam do Gośki. W międzyczasie pojawiały się u niej napady agresji, jazdy, wypominania. Poruszyłem tę kwestię, że to z tego nic nie będzie. Mówiła, że może się zmieni, że może będzie lepiej, że jak ja sobie to teraz wyobrażam zostawić ją po tym wszystkim, zmarnowany czas. Zaczęła się coraz bardziej wkręcać, unosić – opowiada Sebastian Komotajtys, były partner pani Małgorzaty i dodaje:  „Zadzwoniła do mnie w Wielki Piątek, że chce się spotkać. Więc pojechałem do niej w tenże piątek pod dom. A tu nagle okazuje się, że zaczyna się znowu jazda, unoszenie się: to przez ciebie, ty myślisz, że będziesz dalej z tymi dupami jeździł, że będziesz się woził, pokazywał. Jak nie ja, to żadna inna. Jeżeli tak, to ja cię załatwię. Nawet nie miałem, co odpowiadać, bo dostałem w pysk przysłowiowo mówiąc. Jak się okazało nie dostałem ręką, tylko skalpelem”.

W tej chwili Prokuratura Rejonowa w Nowym Targu prowadzi postępowania w dwóch sprawach. Pierwsza dotyczy molestowania 10-letniej Pauliny przez Sebastiana Komotajtysa, a druga okaleczenia mężczyzny przez Małgorzatę R.

- Po tym, co mi zrobił, to on może iść (do więzienia – przyp. red.), żeby wiedział, co zrobił -  mówi 10-letnia Paulina.

- W życiu nie zrobiłem żadnemu człowiekowi krzywdy. To ja jestem osobą pokrzywdzoną. To ja jestem pomawiany. To ja o mało nie straciłem życia. Niech dojdzie do rozprawy. Nie może być innej opcji niż to, że jestem niewinny – twierdzi Sebastian Komotajtys.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl