Rehabilitowali, aż złamali nogę!
Trzeba mieć końskie zdrowie, by pojechać na obóz dla niepełnosprawnych. Pan Tomasz wrócił do domu już po dwóch dniach ze złamaną kością udową z przemieszczeniem. Kość pękła podczas rehabilitacji. Mężczyzna przez trzy miesiące był przykuty do łóżka. Teraz walczy o odszkodowanie. Organizator obozu wini… kości pana Tomasza.
39-letni pan Tomasz Osóbka z Warszawy w 1993 roku, jako młody chłopak, złamał kręgosłup. Mężczyzna przystosował się do nowej rzeczywistości i do jazdy na wózku inwalidzkim. W 2010 roku zdecydował się na obóz dla osób niepełnosprawnych w Spale. Wyjazd organizowany był przez Fundację Aktywnej Rehabilitacji.
- Przed obozem wiedziałem tylko, że mogę się tam podszkolić, jeśli chodzi o jazdę wózkiem – mówi pan Tomasz.
- On strasznie chciał się nauczyć jazdy na wózku ręcznym, na zewnątrz zawsze wyjeżdżał wózkiem elektrycznym. Sama go na ten obóz namawiałam – dodaje pani Monika, żona pana Tomasz.
Mężczyzna na obozie był tylko dwa dni. Podczas wykonywania jednego z ćwiczeń doszło do spiralnego złamania kości udowej z przemieszczeniem.
- Siedząc na materacu z rozprostowanymi nogami, jeden rehabilitant założył mi nogę na kolano. Przy pierwszej nodze wszystko poszło w porządku. Założono mi drugą nogę na kolano i nie zdążyłem już nic powiedzieć. Rehabilitantka Karolina pochyliła mnie do przodu i nacisnęła ręką na kolano. Kość strzeliła – opowiada pan Tomasz.
- Spotkałam się z kierownikiem obozu, panem Robertem. Usłyszałam, że Karolina popełniła błąd. Karolina czyli rehabilitantka – mówi pani Monika, żona pana Tomasza.
Mężczyzna w wyniku złamania przeszedł dwie operacje, które unieruchomiły go na trzy miesiące w łóżku. Na leczenie i rehabilitację pan Tomasz wydał ponad 30 tysięcy złotych.
- Nie wolno mu było usiąść na wózku, nie wolno mu było usiąść na łóżku, a nawet przekręcić się na bok. Tak naprawdę leżał cały czas i patrzył w sufit. Przez trzy miesiące po operacji mąż brał bardzo silne antybiotyki, za pierwszy zestaw na 3 tygodnie zapłaciłam ponad 500 zł. A antybiotyk był brany przez 3 miesiące – opowiada pani Monika.
- Leki kosztowały. Natomiast jednym z większych wydatków, które powinniśmy ponieść, jest zakup szyny CPM. Lekarz zalecił mi ćwiczenia na niej. Koszt zakupu takiego urządzenia to około 20 tys. zł – mówi pan Tomasz.
Pani Monika i pan Tomasz twierdzą, że Fundacja Aktywnej Rehabilitacji nie chciała z nimi rozmawiać o wypadku. Nie interesowała się, co działo się z panem Tomaszem po urazie. Małżeństwo oddało sprawę do sądu. Walczy o zadośćuczynienie i odszkodowanie w wysokości 340 tys. zł.
- Jakoś do tej pory męża nikt nie połamał. Codziennie ćwiczy z nim rehabilitant – mówi pani Monika.
- Nie wiem dlaczego doszło do złamania, a wcześniej nie. Może nie wykonywał ćwiczeń tak, jak powinien. Może te ćwiczenia nie były adekwatne, dlatego, że te odwapnienia, o których mówimy, te zmiany strukturalne kości są spowodowane wieloletnim bezruchem – twierdzi Rafał Skrzypczyk, wiceprezes Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.
- 600 zł to była jedyna kwota jaką otrzymałem za złamanie. Fundacja w każdym piśmie podkreślała, że to jest jedyne, co od nich mogę wymagać, więcej mi się po prostu nie należy – mówi pan Tomasz.
Fundacja Aktywnej Rehabilitacji twierdzi, że nie ona jest odpowiedzialna za złamanie, do którego doszło na obozie. Opinia biegłych wskazuje, że do urazu doszło przez złe ułożenie ciała podczas ćwiczenia, które wykonywał pan Tomasz.
- Był to nieszczęśliwy wypadek w trakcie ćwiczeń, który nie był spowodowany złym ćwiczeniem, tylko stanem, w którym się pan Tomasz znajdował i to nie on sam, ale jego kości – twierdzi Rafał Skrzypczyk, wiceprezes Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.
- Problem tkwi w złym ułożeniu nóg, jak również w samej kontroli tułowia, bo tej kontroli zabrakło. O tym mówi biegły – opowiada Anita Majczak, pełnomocnik pana Tomasza.
- Oczywiście słowo przepraszam mogłoby paść. Wydaje mi się, że gdyby to powiedzieli, po prostu przyznaliby się do swojej winy, a tego nie chcą zrobić – mówi pan Tomasz.*
* skrót materiału
Reporter: Klaudia Szumielewicz