Zatrzymano 17-letniego zabójcę Wiktorii

Po dwóch miesiącach poszukiwań zatrzymano zabójcę 15-letniej Wiktorii z Krapkowic. To 17-letni Artur W. Nastolatek częściowo przyznał się do winy. Twierdzi, że Wiktoria zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku, chciał jej ukraść telefon. Nie usłyszał zarzutu zabójstwa. Jest podejrzany o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, za co grozi do 8 lat więzienia. Dla rodziny Wiktorii to skandal.

Wiktoria miała 15 lat. Mieszkała w Krapkowicach, małym miasteczku niedaleko Opola. Odnosiła sukcesy w sporcie, udzielała się też w Kościele. 7 marca tego roku jej twarz poznała cała Polska.

- Wyszła z domu do koleżanek umówiła się w  Gogolinie (około 4 km od domu – przyp. red.) O godzinie 17 wracała do domu, ale nie dotarła – mówi Karina Rynio, przyjaciółka rodziny zamordowanej Wiktorii.

- Koleżanki wspominały, że w ostatnim czasie Wiktoria mówiła im o jakimś tajemniczym mężczyźnie, który za nią chodzi – wspominał nam w marcu, gdy pierwszy raz opowiadaliśmy tę historię Radosław Dimitrow, dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej.

- Wiedziałyśmy tylko, że to jest jakiś chłopak w dresie i tyle. To się zaczęło jakoś 2-3 tygodnie przed tym, jak zaginęła. Nie zaczepiał jej. Wspominała tylko, że chodził za nią – dodała znajoma zamordowanej Wiktorii.

Po raz ostatni telefon Wiktorii loguje się w okolicach tzw. gogolińskiego ronda. Potem dziewczyna prawdopodobnie skręca do lasu. Idzie skrótem. Do przejścia ma jeszcze niecałe 2 kilometry. Chwilę później wysyła do koleżanki serię niepokojących SMS-ów.

- „Jest dresiarz”. „Dresiarz idzie za mną”, „Widzę go, jest przede mną”, „Znów jest” – cytuje SMS-y Alina Cichocka, matka Wiktorii.

18 marca pracownicy wodociągów i kanalizacji przypadkowo odnajdują zwłoki Wiktorii. Są ukryte w przepompowni ścieków - 300 metrów od domu.

Śledztwo ruszyło pełną parą. W komendzie policji w Opolu do rozwiązania sprawy utworzona została specjalna grupa. Za pomoc w odnalezieniu zabójcy wyznaczono nagrodę w wysokości 50 000 złotych. Kilka dni temu nastąpił niecierpliwie wyczekiwany przełom.

- Syn przyznał się, wszystko opowiedział, byłem na wizji lokalnej i niestety... Godzina 6 rano, przekopali nam chałupę, zabrali ciuchy, laptopy, jeszcze przyjechali wieczorem po jego buty, widocznie gdzieś tam jakieś ślady zostawił – opowiada ojciec Artura W.

W ubiegłą środę policja zatrzymała Artura W., 17-letniego mieszkańca Gogolina. Był już znany policji. Wcześniej zatrzymywano go za drobne kradzieże. 

- Za kradzieże Artur W. odpowiadał przed sądem dla nieletnich. Wszystkie sprawy w zasadzie kończyły się dla niego pomyślnie, bo umorzeniem. Mam wrażenie, że ta seria umorzeń spowodowała, że poczuł się bezkarny – opowiada Radosław Dimitrow, dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej”.

- To była rodzina patologiczna. Ojciec pił, matka odeszła, wzięła jedno dziecko, a on został z drugim. Były awantury, policja przyjeżdżała, ale nie wiem, czy do niego przyjeżdżała, czy do tego młodego. Nie interesowałam się – twierdzi sąsiadka Artura W.

- Spojrzałem synowi w twarz i myślałem, że mi serce pęknie. A on oczy miał, jak ten kot w „Shreku”. Przecież o tym było głośno w mediach, on czytał gazety, oglądał te programy. Ja na jego miejscu byłbym przestraszony, a jemu nawet powieka wtedy nie drgnęła. Do mnie to jeszcze nie dochodzi. On gdzieś tam się przewijał przez te kamery, monitoringi. Ciągle szlajał się gdzieś. Skoro nie ten, nie ten, nie ten, to może ten. I w końcu wpadli na niego. On chciał jej telefon ukraść – opowiada ojciec Artura W.

- Gdyby chciał ukraść, to by wyrwał z ręki i uciekł. Musiał ją zaczepiać. Widocznie coś chciał od niej, ona odmówiła, uderzył ją i zabił – mówi Alina Cichocka, matka zamordowanej Wiktorii.

W dniu zatrzymania Artur W. częściowo przyznał się do winy. Powiedział śledczym, że Wiktoria zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Chciał ją tylko okraść, ale sytuacja szybko wymknęła się spod kontroli.

- Doszło do szamotaniny, walnęła nieszczęśliwie głową w podkłady kolejowe, betonowe. Co mu odbiło w głowie, żeby ją do szamba wrzucić, to nie wiem. Telefon zabrał, a później wyrzucił do rzeczki. Stwierdził, że szybciej mogą go namierzyć – opowiada ojciec Artura W.   

Dzień po zatrzymaniu Artura W. policjanci i strażacy przeszukali rzekę w pobliżu przepompowni, w której znaleziono ciało. Bez skutku. Mimo że chłopak zeznał, iż wyrzucił tam telefon Wiktorii, na dnie nie znaleziono niczego, co mogłoby potwierdzić tę wersję.

Na razie, Artur W. został aresztowany na 3 miesiące. Prokuratura nie zdecydowała się jednak postawić mu zarzutu zabójstwa. Oficjalnie chłopak jest podejrzany o spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Jeśli zarzuty nie ulegną zmianie, w więzieniu spędzi nie więcej niż 8 lat.

- Jak o tym usłyszałam, to zaczęłam płakać i śmiać się, jednocześnie. To jest bestia, potwór. Czekałam na niego dwa miesiące, poczekam jeszcze trochę, ale się z nim zmierzę – zapowiada Alina Cichocka, matka zamordowanej Wiktorii.

- Proszę pozwolić prokuraturze spokojnie pracować. To nie jest akt oskarżenia – powiedziała nam Lidia Sieradzka z Prokuratury Okręgowej w Opolu.

- Na 10 minut niech go dadzą. To wystarczy. Niech nam go tu postawią na 10 minut – mówi Karina Rynio, przyjaciółka rodziny zamordowanej Wiktorii.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl