Zmienili nazwę - nie płacą poszkodowanemu
Pracownik ochrony został postrzelony w pracy przez dyżurnego zmiany. Chociaż sąd nakazał pracodawcy płacić comiesięczną rentę i 100 000 zł zadośćuczynienia, to pan Piotr pieniędzy nie otrzymał. Firma ochroniarska zmieniła nieco nazwę i udaje, że z poprzednią spółką nie ma nic wspólnego.
Piotr Półtorak ma 35 lat. Jeszcze sześć lat temu był w pełni sprawnym, wysportowanym mężczyzną. Pracował jako ochroniarz. 29 maja 2009 roku w dyżurce agencji ochrony jego życie diametralnie się zmieniło.
- Usłyszałem strzał na dyżurce, zobaczyłem dyżurnego, który krząta się, lata, nie może wytłumaczyć mi, co się stało. Wtedy padł drugi strzał, ja po prostu padam i leżę. Okazało się, że dyżurny nie odpiął magazynka, oddał strzał. Później zorientował się, że jest magazynek. Odpiął go, aczkolwiek nastąpiło samozaładowanie drugiego pocisku, broni nie przeładował, tylko po prostu odstrzelił – tłumaczy Piotr Półtorak.
Mężczyzna dostał rykoszetem. Kula rozerwała jelito i utknęła w kręgosłupie. Stan mężczyzny był poważny.
- To jest cud, że przeżył. Kula przeszła zaledwie 7 mm od aorty – mówi Edyta Półtorak, żona pana Piotra.
Dziś mężczyzna zmaga się z niedowładem nóg, bez specjalnych ortez ma kłopoty z chodzeniem. Sprawą wypadku zajęli się śledczy. W lipcu 2010 roku sąd w Zamościu uznał, że dyżurny niewłaściwie obchodził się z powierzoną mu bronią.
- Sąd wymierzył mu karę roku i sześciu miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata. Wymierzył karę 1000 zł grzywny – informuje Krzysztof Tracz z Sądu Rejonowego w Zamościu.
Tuż po rozstrzygnięciu karnym, sprawą zajął się także sąd cywilny. Nie miał wątpliwości, że za uraz pana Piotra odpowiada zakład pracy.
- Zasądzono od agencji ochrony na rzecz poszkodowanego 100 000 zł zadośćuczynienia oraz 1500 zł renty. Bezspornie strzał padł z nieumyślnego zawinienia pracownika, a za takie działania odpowiada zakład pracy na zasadzie ryzyka – tłumaczy Elżbieta Koszel z Sądu Okręgowego w Zamościu.
Pieniądze nigdy na konto pana Piotra nie wpłynęły. Mężczyzna zwrócił się do komornika. Ten uzyskał dla niego ułamek zasądzonej kwoty. Dlaczego? Bo tuż po wyroku Agencja Ochrony BAKO zniknęła.
- Spółka się zmieniła. Pracowałem w Agencji Ochrony BAKO Sp. z o.o., teraz tej spółki nie ma, powstała nowa spółka BAKO O. Obie firmy łączy praktycznie wszystko. Żony prezesów są prokurentkami nowej firmy. Wszystkie obiekty, wszystkie tabliczki są takie same – mówi Piotr Półtorak, a jego żona Edyta dodaje: Telefony są te same, adresy też są te same.
Sprawdzamy, na ile obie firmy nie są ze sobą powiązane. I tu niespodzianka. W filii rzekomo nowej firmy w Zamościu wisi wciąż logo Agencji Ochrony BAKO. Ale oficjalnie spółki nie mają ze sobą nic wspólnego.
- Wszyscy tak powinni postępować: narobić długów, zobowiązań i zmienić sobie firmę, świetna rzecz. Szkoda, że ja nie mogę iść do banku, nabrać pożyczek i powiedzieć, że się nie nazywam tak, jak się nazywam – ironizuje pan Piotr.
Pracownica fili w Zamościu odesłała nas do głównej siedziby firmy w Biłgoraju. Tam dowiedzieliśmy się, że firma istnieje, zmieniła tylko lokal. Do nowym adresem nie zastaliśmy jednak nikogo z kierownictwa.
Nowa firma mailowo odmówiła rozmowy przed kamerą. Podkreśliła jednak, że płacić nie zamierza.
„BAKO O. sp. z o.o. w żaden sposób nie była i nie jest zobowiązana jakimkolwiek orzeczeniem sądu, bądź innego organu do jakichkolwiek świadczeń wobec p. Piotra Półtoraka, nie może ponosić również, co oczywiste, odpowiedzialności za działania innych podmiotów i osób trzecich”.
Próbowaliśmy także porozmawiać z prezesem dawnej spółki. Nie znalazł dla nas czasu. Aktualnie przebywa za granicą. Tymczasem pan Piotr po postrzale wciąż nie doszedł do siebie.*
* skrót materiału
Reporter: Irmina Brachacz-Przesmycka