Szczury i pluskwy opanowały kamienicę

Szczury i pluskwy w kamienicy przy ul. Więckowskiego w Łodzi. Wszystko przez 49-letnią lokatorkę, która aż po brzegi wypełniła swoje mieszkanie śmieciami. Kobieta trzymała w nim nawet zdechłe koty i psy. Szczury oraz robactwo rozeszło się po całym budynku.

Mieszkańcy kamienicy przy ul. Więckowskiego 47 w Łodzi od lat zmagają się z bardzo nieprzyjemnym problemem. W ich budynku panoszą się pluskwy i szczury. Przyczyną tego stanu rzeczy jest gromadzenie w domu śmieci przez jedną z lokatorek.

- Miała śmieci pod sam sufit, 60 cm od sufitu. A tutaj mieszkania są wysokie. Było widać, bo ona bokiem albo na kolanach wchodziła do tego mieszkania. Jak widziała, że ktoś siedzi na podwórku albo dzieci biegają, to nie weszła do mieszkania. Czekała, aż pójdziemy do domu. Tam ponoć wszy, pluskwy, pchły, koty zdechłe  i szczury były – opowiadają mieszkańcy kamienicy.

- Mój mąż kładł się do łóżka i momentalnie, po 15 minutach miał ponad 50 ukąszeń na całym ciele – opowiada Agnieszka Dryniak, mieszkanka kamienicy.

– Wyrzucam śmieci, a tam takie szczury jak koty! – dodaje Jan Andrzejczyk, mieszkaniec kamienicy.

Mimo wielokrotnych apeli mieszkańców ani administrator budynku, ani MOPS przez ponad osiem lat nie potrafili rozwiązać problemu. W mieszkaniu kobieta oprócz śmieci zbierała także martwe psy i koty.

- Przecież jak ja nie mam szafy, to kładę tak, żeby to nie pleśniało. I jak ja to przerzucam, to nie pleśnieje – wyjaśniała służbom sanitarnym 43-letnia pani Bożena.

– W administracji panie powiadały zawsze, że przecież ta pani studiuje. To był ich jedyny argument. Co my mamy do niej, skoro ona studiuje czy studiowała. Taka była odpowiedź w administracji – twierdzi  Emilia Kupis, mieszkanka kamienicy.

- Ja rozmawiałam z administratorem, który z kolei rozmawiał z panią z opieki społecznej. Ona twierdzi, że przez okres kilku lat nie była wpuszczona to tego lokalu. Do opieki były cyklicznie kierowane pisma o objęcie tej pani opieką – mówi Aleksandra Jesionek, rzecznik Administracji Zasobów Komunalnych Łódź-Polesie.

- Żeby pomóc komukolwiek, pracownik socjalny musi przeprowadzić tak zwany wywiad środowiskowy, który polega na rozmowie z osobą zainteresowaną bądź jej rodziną, bliskimi. Próbowaliśmy porozmawiać, zorientować się, w jaki sposób możemy tej pani pomóc. Nie możemy pomagać wbrew woli osoby zainteresowanej – mówi Monika Pawlak, rzecznik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Zbieractwo kobiety nasiliło się po śmierci rodziców. Jednak problem trwał kilka lat. Przez ten czas pani Bożena płaciła za swoje mieszkanie. Dopiero po publikacji jednej z łódzkich gazet, administracja zasobów komunalnych zdecydowała się działać. Do mieszkania wkroczyły służby sanitarne.

Reporter: Pani Bożeno, po co pani te wszystkie rzeczy?
Pani Bożena: To są śmieci.
Reporter: A po co pani je trzyma.
Pani Bożena: Dlatego, że próbowałam coś znaleźć.
Reporter: Dlaczego tyle tych wszystkich rzeczy nagromadziło się w mieszkaniu? To są rzeczy potrzebne?
Pani Bożena: No, potrzebne.
Reporter: A jak pani funkcjonuje na co dzień? Nie wychodzi pai stąd?
Pani Bożena: Wychodzę, ale ja tutaj nie przebywałam.
Reporter: A czy się pani  zajmuje, pracuje pani?
Pani Bożena: Miałam pracę w biurze, ale powiedziano mi, że pachnie piwnicą.

Sprawą zainteresowały się media, administracja zasobów komunalnych obiecała przeprowadzić kompleksową dezynsekcję i deratyzację w całej kamienicy. Właścicielka mieszkania -  49-letnia pani Bożena została umieszczona w szpitalu na obserwacji psychiatrycznej. Niestety istnieje ryzyko, że kiedy kobieta wróci do swojego mieszkania - problemy zaczną się od nowa.

- Jak dalej tak będzie, to zjedzą nas te robale – mówi Emilia Kupis, mieszkanka kamienicy.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl