Cesarka bez znieczulenia

Horror podczas operacji cesarskiego cięcia. Bernarda Babicka twierdzi, że wybudziła się podczas zabiegu i - mimo znieczulenia ogólnego - czuła potworny ból. Nie mogła się poruszyć ani krzyczeć. Dotarliśmy do dwóch innych pacjentek szpitala w Opocznie. Ich historie również mrożą krew w żyłach.

32-letnia Bernarda Babicka 8 kwietnia trafiła do szpitala w Opocznie. Miała urodzić córkę przez cesarskie cięcie.
Zabieg miał się odbyć w znieczuleniu ogólnym, bo kobieta ma padaczkę. Jednak przed cesarskim cięciem anestezjolog zaczął namawiać panią Bernardę na znieczulenie miejscowe.

- Nie chciałam. Miałam zalecenie od neurologa, że muszę być uśpiona całkowicie. Gdybym była znieczulona tylko lędźwiowo, mogłabym na tle nerwowym samoistnie wywołać ataki - mówi pani Bernarda.
Kobieta nie zgodziła się na znieczulenie lędźwiowe. Kiedy trafiła na blok operacyjny, zaczął się koszmar.

- Usnęłam, ale obudził mnie ból. To cięcie, szczypanie było okropne. Pomyślałam, Boże, co się dzieje, czy to naprawdę ja? Boże, ja nie śpię! Boże, jak to boli! Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam się odezwać - rozpacza pani Bernarda.

Kobieta twierdzi, że przez cały zabieg była przytomna. Niem mogła krzyknąć ani się poruszyć, ale bezskutecznie.

- Czułam to grzebanie, te wody, ciepło takie na plecach i potem głos dziecka. Zaczęłam się żegnać się z dzieckiem, z mężem, córką, mamą, zaczęłam się modlić i chyba straciłam wtedy przytomność - twierdzi pani Bernarda.

Kiedy na sali pooperacyjnej pojawił się mąż pani Bernardy, kobieta opowiedziała mu o koszmarze, który przeżyła w czasie cesarskiego cięcia.

- Teściowa udała się anestezjologa. Powiedział, że musiał żonie zmniejszyć dawkę ze względu na jej stan zdrowia i dziecka. Nie wierzył, że ona to wszystko czuła, bo zmarłaby z bólu - relacjonuje Dariusz Babicki, mąż pani Bernardy.

Tego samego dnia pan Dariusz złożył zawiadomienie do prokuratury. Ta przesłuchała już panią Bernardę.

- Wszczęto śledztwo w sprawie narażenia pacjentki na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Prokurator planuje powołanie biegłych, którzy kompleksowo wypowiedzą się na temat wszystkich okoliczności tego zdarzenia - informuje Sławomir Mamrot z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.

Dyrektor opoczyńskiego szpitala zarzuty swojej pacjentki kwituje jednym słowem – bzdura. Nie zgodził się na nagranie. Wydał jedynie oświadczenie:

„Postępowanie anestezjologiczne było prawidłowe, zgodne z ogólnie przyjętymi standardami. Notowane są przypadki, gdzie przy znieczuleniu ogólnym, płytkim, jakie stosowane jest w czasie cięcia cesarskiego, pacjentka o mniejszej wrażliwości na leki, może słyszeć odgłosy pracy zespołu operacyjnego. Jednak po podaniu leków przeciwbólowych, narkotycznych, jak to miało miejsce w końcowej fazie opisywanego zabiegu, jest mało prawdopodobne, żeby pacjentka odczuwała ból.

                                                                                       Jerzy Filipecki, dyrektor szpitala powiatowego w Opocznie.”

W tym samym czasie co pani Bernarda w opoczyńskim szpitalu rodziła pani Katarzyna. Ona także miała wykonane cesarskie cięcie, ale w znieczuleniu miejscowym.

- Lekarz mnie tak mocno dziabnął tym skalpelem, że krzyknęłam. Wtedy anestezjolog powiedział, że dają znieczulenie ogólne. Założyli mi maskę, lekarz powiedział, że za chwilę zasnę, ale nie zaczekali aż zasnę, zaczęli ciąć. Czułam kilka takich pociągnięcie skalpelem, to był straszny ból, wtedy zasnęłam - twierdzi pani Katarzyna.

Dotarliśmy do jeszcze jednej pacjentki, która podobnie wspomina poród w opoczyńskim szpitalu. Pani Emilia także miała wykonane cesarskie cięcie w znieczuleniu miejscowym.

- Od razu zaczęli mnie ciąć. Była pierwsza uwaga, ale lekarz nic sobie z tego nie robił. Kiedy po nacięciu zaczęli wkładać ręce i szukać dziecka, krzyczałam, że strasznie boli. Wtedy przerwali. Odczekali dwie minuty i kontynuowali. Przez cały czas płakałam, dopiero na sali pooperacyjnej, pół godziny później, straciłam czucie w nogach. Przez cały zabieg mogłam podnosić nogi! - opowiada pani Emilia.

Wszystkie młode matki i ich nowonarodzone dzieci czują się dobrze. Kobiety starają się zapomnieć o tym, co się stało. Nie chcą jednak, żeby ktoś musiał przeżyć taki koszmar jak one.

- Mogę przyjechać do tego szpitala z dzieckiem, na przykład z wyrostkiem i niech ten sam lekarz podaje
znieczulenie. Dlaczego moje dziecko ma to czuć, dlaczego ma przechodzić to, co ja? Nie chcę, żeby ktokolwiek to przechodził, to było okropne - mówi Bernarda Babicka, która 8 kwietnia rodziła w szpitalu w Opocznie.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl