Uważaj, od kogo odbierasz telefon
Do naszej redakcji zgłaszają się starsze osoby, które czują się oszukane przez telefonicznych konsultantów. Każda z nich sądziła, że rozmawia o obniżeniu swojego rachunku za telefon. Po podpisaniu umowy okazywało się, że płacić trzeba więcej, m.in. za dodatkowe usługi.
Pan Marian Dąbrowny mieszka w Gdyni, pan Henryk Łapiński w Warszawie. Obu dzielą kilometry, jednak łączy jedno: walka z firmami oferującymi usługi przez telefon.
- To są wykształciuchy niedouczone i cwaniaki – denerwuje się pan Marian.
- Czuję się oszukany, okradziony. To było kilka dni po śmierci żony, o czym ja mogłem wtedy myśleć… podstawili, to podpisałem – opowiada pan Henryk.
Kilka miesięcy temu dotarliśmy z kamerą do 72-letniej pani Genowefy z Gorzowa Wielkopolskiego. Do starszej pani zadzwoniła przedstawicielka firmy telekomunikacyjnej, z ofertą obniżki abonamentu telefonu stacjonarnego.
- Zadzwoniła do mnie pani, powiedziała, że jest z telekomunikacji. Pytała ile płacę za abonament. Powiedziała, że zamiast 25 złotych, będę płaciła 18 złotych – opowiadała wówczas Genowefa Kowalik.
U starszej pani po kliku dniach zjawił się kurier. Kobieta bez wahania umowę podpisała. Następnego dni córka pani Genowefy zorientowała się, że jej matka podpisała umowę wprawdzie z firmą telekomunikacyjną - jednak zupełnie inną, niż tą, z której usług do tej pory korzystała. Pani Genowefa z trudem od umowy odstąpiła.
Po kilku miesiącach okazało się, że starsza pani otrzymała sprzęt do badania serca przez telefon. I rachunki - 60 złotych miesięcznie przez trzy lata. Jak się okazało, pani Genowefa podpisując umowę z firmą telekomunikacyjną z Warszawy podpisała nieświadomie, także umowę z firmą telemedyczną. Od tego momentu starsza pani postanowiła z telefonu stacjonarnego zrezygnować.
- Widziałam ten sprzęt. To było do badania EKG, przenośne kabelki i elektrody. Nie wyobrażam sobie EKG na telefon – mówi Anna Wróbel, córka pani Genowefy.
Po emisji reportażu do naszej redakcji zaczęły zgłaszać się kolejne osoby wykorzystane podobnie, jak pani Genowefa. Metoda działania firmy telekomunikacyjnej u 68-letniego Mariana Dąbrownego była identyczna.
Reporter: Czy on się przedstawił Telekomunikacja dla Domu czy Telekomunikacja?
Pan Marian: Telekomunikacja. Pytał, czy jestem chętny na obniżkę abonamentu. No, ja chętny, jak każdy. Przyjechał kurier, podpisałem i odjechał. Później przyszła jakaś aparatura. Ja nie chce się pan badać przez telefon. To tak, jakbym lody przez szybę lizał.
Oferta przez telefon naraziła na koszty także 70-letniego Henryka Łapińskiego. Kilka miesięcy temu mężczyźnie zaproponowano obniżenie rachunków za prąd. Starszemu panu umowę przywiózł kurier. Pan Henryk dokumenty podpisał. Po kilku tygodniach dostał rachunki z dwóch firm - najpierw energetycznej, a potem już firmy telekomunikacyjnej.
- O umowie za prąd wiedziałem, była nie taka, więc następnego dnia pojechałem i ją rozwiązałem. Jednak z telefonem to już nic nie było wiadomo, dopóki nie przyszły rachunki – mówi pan Henryk.
Mężczyzna do dziś żałuje przyjęcia oferty przez telefon. Jego walka z firmą telekomunikacyjną trwa już bowiem kilka miesięcy. Firma od umowy, jak twierdzi pan Henryk, odstąpić łatwo nie chce. Sprawa trafiła więc do Rzecznika Praw Konsumentów w Warszawie. Okazało się, że firma jest mu dobrze znana.
- Rozważamy wobec tej firmy złożenie skargi do sądu. To jest wprowadzanie konsumentów w błąd, nieprzekazanie im podstawowych wiadomości. Konsument nie wie z kim taka umowa została podpisana. Jest to typowa nieuczciwa praktyka rynkowa – mówi Małgorzata Rothert, Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie.
- W imieniu naszej firmy przepraszam za te sytuacje. Każdy taki przypadek jest analizowany – powiedział nam Antoni Styrczula, rzecznik firmy Telekomunikacja dla Domu.
Starsi ludzie musieli zrezygnować z telefonów stacjonarnych. Na szczęście stracili zaufanie do ludzi i wszelkich usług oferowanych przez telefon.
- Tak się dałem wyrolować, gdzie ja całe życie lubiłem się śmiać, rozrabiać. Przestałem wierzyć ludziom - mówi Marian Dąbrowny.*
* skrót materiały
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz