Polsko-romska rodzina kontra policjant

Sprzeczka dzieci na placu zabaw skończyła kłótnią dorosłych oraz interwencją policji. Rodzice 7-letniego romskiego chłopca z Legionowa oskarżają sąsiada, policjanta o pobicie dziecka. Twierdzą, że złapał ich syna za gardło i rzucił o ziemię. Policjant zaprzecza. Twierdzi, że to 7-letni Adrian wraz z kolegami od kilku miesięcy dokucza jego synowi.

Na plac zabaw przy osiedlu Piaski w Legionowie przychodzi codziennie wielu rodziców z dziećmi. Jednak na początku kwietnia to spokojne miejsce stało się sceną sprzeczki, która przerodziła się sąsiedzki konflikt

- Byłam w domu, gotowałam. Przyszedł synek z płaczem, roztrzęsiony i mówi, chodź mama, bo ten pan policjant bije Adriana. Poleciałam w kapciach. Ten pan dalej stał, ja mówię do niego, że nie potrafi pan bić swojej rodziny, a obcą pan bije? On zaczął do mnie bluzgać, grozić, że zadzwoni po policję -  twierdzi pani Grażyna, matka Adriana.

- On szedł za nami, krzyczał, że ma broń i nas powystrzela. Zadzwonił na straż miejską
i rozmawiał z nimi, jak z kolegami – mówi Wiktoria, siostra Adriana.

- Zaczęły mnie znieważać, ubliżać. Mówiły, że pobiłem ich dzieci. Gdy próbowałem zaprzeczyć, matka dzieci ruszyła do mnie z rękami. Była powstrzymywana przez córkę. Pluła w mojej stroną – twierdzi Tomasz Kwiatkowski, policjant oskarżany przez panią Grażynę o zaatakowanie dzieci. 

Tomasz Kwiatkowski pracuje w Komendzie Głównej Policji. Mieszka z żoną i 9-letnim synem Filipem w jednym z bloków na osiedlu Piaski w Legionowie. Blok dalej mieszka pani Grażyna z 7-letnim synem Adrianem i jego rodzeństwem. Są polsko-romską rodziną. Według pani Grażyny, pan Tomasz zaatakował jej syna oraz syna jej sąsiadki.

- Jak przybiegłem, Adrian stał z boku.  Zsiusiał się ze strachu – opowiada pani Grażyna, matka Adriana.

- Zaczął gonić takiego Mateusza, mojego kolegę. Przeklinał i groził, że ma stać, bo jak nie, to go zabije. Wtedy przyszedł do mnie, zaczął mnie bić: rzucił o ziemię i zaczął mnie dusić – twierdzi 7-letni Adrian.

- Zaczął gonić mojego syna. Mój syn uciekł, przebiegł blok dookoła, a potem nie miał siły biec. Ten pan zaszedł od klatki, złapał go za ramiona i po prostu rzucił o ziemię – mówi Anna Rotari, matka 11-letniego Mateusza, kolegi Adriana.

Według pani Grażyny, sytuacja zaogniła się, gdy pod jej dom przyszła żona pana Tomasza. Z jej ust miały paść obelgi i wyzwiska.

- Jego żona zaczęła bardzo nas przeklinać, wyzywać od cyganów, że nas stąd wykurzą – twierdzi pani Grażyna.
Pan Tomasz twierdzi, że choć stanął w obronie swojego syna, to nigdy nie uderzył  chłopców. Jego wersję zdarzeń ma potwierdzać dzielnicowy. Legionowska policja odmówiła jednak komentarza.

„Komenda Powiatowa Policji w Legionowie nie udziela informacji na temat przebiegu czy też poczynionych do tej pory ustaleń w przedmiotowej sprawie z uwagi na toczące się śledztwo własne.
                                                                                                                 Emilia Kuligowska, oficer prasowy KPP w Legionowie”

- Ta pani oskarżyła mnie, że rzekomo pobiłem jej syna. Gdy dzielnicowy przyszedł, powiedział, że nie było żadnych śladów pobicia – mówi policjant Tomasz Kwiatkowski.

Do kłótni między chłopcami zaczęło dochodzić już we wrześniu. Adrian i Filip chodzą do tej samej szkoły, ale różnych klas. W sprawę zaangażowała się pedagog. Nie udało nam się porozmawiać z dyrekcją szkoły na ten temat.

- Mój syn był nękany, wyzywany od głupków, debili i ślepców. Zabierano mu okulary, chowano te okulary, polewano mu fotelik. Dzieciaki go ganiały w trzech, w czterech, musiał przed nimi uciekał. Tydzień przed feralnym wydarzeniem syn został ostrzelany kulkami. Syn dostał w głowę, jego kolega w brzuch – opowiada policjant Tomasz Kwiatkowski.

Sprawę wyjaśnia Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, ponieważ jeden
z poszkodowanych chłopców jest Romem. Przesłuchano już matki. Śledczy czekają na zgodę sądu na przesłuchanie dzieci.

- Przyszedł by, przeprosił, powiedział, że nie chciał i człowiek inaczej by postąpił – mówi pani Grażyna.

- Żyjemy na jednym osiedlu, mieszkamy 100 metrów od siebie. Jeśli jest taka możliwość, to jestem skłonny do takiej ugody – dodaje policjant.*

* skrót materiału

Reporter: Marcin Łukasik

mlukasik@polsat.com.pl