Monitoring na wiejskiej drodze, czyli wojna sąsiadów

Jan Tchórzewski z Niemienic koło Zamościa toczy spór o lokalną drogę, która przebiega tuż pod jego oknami. Prowadzi ona na pola oraz do posesji sąsiadów. Pan Jan twierdzi, że sąsiedzi hałasują quadami i zaglądają mu przez okna. Kiedy postanowił się ogrodzić, w malowniczych Niemienicach wybuchł głośny spór.

W Niemienicach niedaleko Zamościa mieszka pan Jan Tchórzewski ze swoją partnerką Edytą. Razem prowadzą gospodarstwo rolne, z którego się utrzymują. Droga, która przebiega przez środek podwórka od kilku miesięcy jest źródłem problemów pana Jana i jego partnerki.

- Jest to droga dojazdowa od drogi powiatowej do naszej posesji – mówi pan Jan.

Na początku tego roku pan Jan postanowił ogrodzić swoją działkę. Nie spodobało się to sąsiadom, którzy przejeżdżają drogą obok domu mężczyzny. Zaczęły się kłótnie sąsiedzkie i interwencje policji.

- Najbardziej dokuczliwe było, jak quadami jeździli pod oknami. Twierdzili, że tutaj jest droga publiczna i nie mam nic do powiedzenia. Nie spodobało im się, że powstał pomysł postawienia płotu. Zaczęło się od przebicia koła w samochodzie, założyliśmy monitoring. Nie było z nimi żadnej rozmowy, powiedzieli że droga była, jest i będzie, innej opcji nie uważają – mówi pan Jan.

- Jak można dokuczać? Tam się szybko nie jeździ. Jak raz przejedzie to co? Od razu tragedia się zrobiła? – dziwi się pan Tomasz, sąsiad skonfliktowany z panem Janem.

- Interwencji mieliśmy kilka, pierwsze zgłoszenie było od pana Tomasza, który telefonicznie powiadomił nas że pani
Edyta pod wpływem alkoholu zajmuje się dzieckiem. Na miejsce udał się patrol, policjanci zbadali stan trzeźwości zarówno pani Edyty, jak i pana Jana, obydwoje okazali się trzeźwi – opowiada Piotr Wasilewski z Komendy Powiatowej Policji w Krasnymstawie.

- Pewnego razu sąsiad pod wpływem alkoholu zaczął pokazywać kładem, na co go stać. Oblałam go połową wiadra wody. Przyjechała policja, pogotowie – twierdzi pani Edyta, partnerka pana Jana.

Pan Jan poszedł po pomoc do urzędu gminy. Okazało się, że na działce, której właścicielem jest pan Jan, znajduje się droga należąca do gminy. Jednak nie wszystkie dokumenty to potwierdzają. Wójt zapewnia, że sprawę wyjaśni, ale każde rozwiązanie wymaga czasu.

- Na jednej mapie widać, że od drogi powiatowej idzie droga gminna, ale na innej mapce już tej drogi gminnej nie ma – pokazuje nam dokumenty pan Jan.

- Na tych wyrysach w ogóle nie ma drogi przecinających działkę. W księgach wieczystych nie mamy wpisanej ani żadnej służebności względem sąsiadów, ani drogi gminnej – dodaje pani Edyta, partnerka pana Jana.

- Zachodzi podejrzenie, że mapa, którą państwo Tchórzewscy wyciągnęli z ksiąg wieczystych, może być niewiarygodną kopią – mówi Janusz Korczyński, wójt Gminy Krasnystaw.

Sąsiedzi nie mogą dojść do porozumienia. Zaproponowany przez gminę kompromis nie odpowiada właścicielowi działki. Pan Jan przedstawił inne rozwiązania, na które nie zgadzają się ani sąsiedzi, ani gmina, ponieważ są zbyt kosztowne.

- Oni mogą sobie zrobić dojazd, bo ich działki przylegają do szosy powiatowej. Trzeba włożyć trochę pracy i zrobić sobie drogę – mówi pan Jan.

- Pan Tchórzewski zaproponował, żeby gmina zrobiła drogę w miejscu wąwozu, wykupiła grunty. To by się wiązało z poniesieniem wysokich nakładów w wysokości 200 tys. zł. Inny wariant poprowadzenia drogi wiąże się z koniecznością przebudowy linii energetycznej, to kosztowałoby 100 tys. zł - mówi Andrzej Bas, kierownik Referatu Budownictwa, Gospodarki Przestrzennej i Ochrony Środowiska Urzędu Gminy w Krasnymstawie.*

* skrót materiału

Reporter: Angelika Trela

atrela@polsat.com.pl