Rzuciła się pod TiR-a. Przez szkołę?
Szkolny skandal i tragiczna śmierć gimnazjalistki w Popielawach koło Łodzi. Wszystko wskazuje na to, że 15-letnia Weronika celowo rzuciła się pod koła TiR-a. Przyczyną miał być konflikt z wychowawcą jej klasy - Tomaszem D. Po śmierci Weroniki do naszej redakcji zgłosili się inni uczniowie. Według nich Tomasz D. próbował uwodzić uczennice, a gdy opierały się, nękał je.
Weronika była uczennicą III klasy gimnazjum w Popielawach. Była laureatką wielu konkursów, wiceprzewodniczącą szkoły. Jej problemy zaczęły się, gdy wraz z kolegami z klasy założyli w internecie zamknięta grupę, w której wymieniali się opiniami o swoim wychowawcy Tomaszu D.
- Opisywali, w jaki sposób ten nauczyciel traktuje uczniów, w jaki sposób znęca się nad nimi psychicznie – mówi Jarosław Kosmatka z Dziennika Łódzkiego.
- Pan D. wykrył, że mają taką grupę, bo jedna dziewczyna po lekcji informatyki nie wylogowała się z serwisu. Wtargnął na jej profil, wydrukował wszystko i zaniósł pani dyrektor – opowiada Jadzia, uczennica gimnazjum w Popielawach.
14 maja rodzice Weroniki zostali wezwani do pani dyrektor. Sama Weronika, jako administrator grupy, trafiła w tym czasie na indywidualną rozmowę do pani pedagog.
- Zaczęło się zastraszanie, że niestety tak się stało, trzeba powiadomić policję, a policja za pewne zgłosi sprawę do sądu – mówi Jan Rychwalski, tata Weroniki.
- Myślę, że się przestraszyła, bo była ambitną dziewczyną. Jeszcze SMS-a napisała: „będę miała kuratora” – dodaje Barbara Rychwalska, mama Weroniki.
Roztrzęsiona Weronika wybiegła wprost pod koła jadącej drogą ciężarówki. Nie miała żadnych szans…
- Część uczniów z tej szkoły twierdzi , że Weronika wybiegając ze szkoły i wpadając pod TIR-a była zapłakana i krzyczała: spotkamy się w niebie – opowiada Jarosław Kosmatka z Dziennika Łódzkiego.
- Wolałbym, żeby to był nieszczęśliwy wypadek niż targnięcie się na życie. Tego dnia tak jej dokuczyli, tak ją przestraszyli, że być może mogła to zrobić - mówi Jan Rychwalski, tata Weroniki.
Rodzice o śmierć Weroniki obwiniają jej wychowawcę Tomasza D., panią dyrektor szkoły i pedagoga szkolnego. Okazuje się, że nie oni jedni. Już po śmierci Weroniki do naszej redakcji dotarł list jej kolegów:
„W gimnazjum dzieje się źle już od bardzo długiego czasu, tutaj ręka rękę myje”.
Okazuje się, że metody wychowawcze nauczyciela Tomasza D. nie należą do standardowych. Kilka lat temu przekonała się o tym pełnoletnia już dziś Dominika. - Często pan Tomasz pisał do mnie maile. Dostałam kiedyś historię z morałem, że prezerwatywy trzyma się w samochodzie, miałam wtedy 13 lat. Niejednokrotnie wychodziłam ze szkoły z płaczem, niejednokrotnie nie chciałam do niej iść. Konsekwencją było to, że trafiłam do szpitala, 3 miesiące leczyłam się u psychologa.
- Pamiętam jego dwa słynne żarty: „koń bez dachu nie stoi” i „każdy ptaszek musi mieć swój daszek” – opowiada Jadzia, uczennica gimnazjum w Popielawach.
- Podchodził do dziewczyn, zagadywał, mówił „jako to jesteś piękna”, nosił na rękach nawet, robił docinki o biuście, o ubiorze – twierdzi Jacek, uczeń gimnazjum w Popielawach.
Pełnoletnia już dziś Dominika o nękaniu powiadomiła kuratorium. Tomasz D. został decyzją urzędu najpierw zawieszony, a następnie zwolniony z gimnazjum przez komisję dyscyplinarną. Ale wrócił.
- Odwołał się do Ministerstwa Edukacji Narodowej, a to nakazało przywrócenie nauczyciela do pracy. Jednak w orzeczeniu stwierdzono, że tylko i wyłącznie z tego względu, że odpowiedzialność dyscyplinarna za ten występek przedawniła się – mówi Jarosław Kosmatka z Dziennika Łódzkiego.
Rozmowa z dyrektorką gimnazjum:
Reporter: To jest normalne, że nauczyciel mówi do dzieci: „żebyś miała tyle w głowie, co masz w cyckach”?
Dyrektorka: To zbada komisja dyscyplinarna, do której wystąpiłam.
Reporter: I do pani takie sygnały nie docierały?
Dyrektorka: Ja nie mogę ujawnić spraw wychowawczych szkoły.
Reporter: Bo uczniowie twierdzą, że właśnie docierały, tylko nic pani z tym nie robiła, wszystko było zamiatane pod dywan.
Dyrektorka: Nasza rozmowa nie ma już sensu, powiedziałam wszystko, co wiem na ten temat.
- Pani dyrektor go nie zwolniła, co więcej, rok temu wystawiła mu pozytywną ocenę pracy, czym przyczyniła się do jego awansu - mówi Jadzia, uczennica gimnazjum w Popielawach.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka