Zbudowali od podstaw – wszystko wezmą PKP

Okradziono nas z pieniędzy, budynków, z naszej pracy – mówią handlarze z Halinowa. Drobni przedsiębiorcy za własne środki zamienili pas nieużytków PKP w alejkę ze sklepami i restauracjami. Budowali na gruntach PKP, bo jak twierdzą, obiecywano im, że wykupią ziemie za rozsądne pieniądze. Ceny są jednak zaporowe, gdyż PKP sprzedają ziemie wraz budynkami handlarzy!

Panie Marię, Urszulę oraz panów Stanisława, Ryszarda i Mieczysława z Halinowa połączyła tragiczna sytuacja, w której teraz się znaleźli. W latach 90. wybudowali swoje sklepy na terenie, który dzierżawili od PKP SA Jest to dla nich i ich rodzin jedyne źródło utrzymania.

- Budyneczek był mały, własnym sumptem go zbudowałem, 6 metrów na 6 metrów. Potem 6 razy go rozbudowywałem – opowiada Stanisław Bakiera.

Wszyscy mają podpisane umowy dzierżawy gruntu. Na budowę swoich budynków dostali pozwolenia i sumiennie płacili należne opłaty za dzierżawę. Nigdy nie przypuszczali, że mogą stracić dorobek własnego życia.

- Jest to teren kolei, pas szerokości 6, 7 metrów. Był to pas nieużytków. Dzisiaj to wygląda inaczej. Jest ładnie zrobione, przez nas oczywiście, za nasze pieniądze. Cały czas była mowa, że będziemy mogli odkupić grunty po jakiś normalnych cenach od PKP - opowiada Ryszard Usiński.

- Zapewniano nas, że będziemy mogli wykupić grunty pod  naszymi sklepami. Myśleliśmy, że będzie to formalność. Dwa lata temu chciałam wykupić grunt. Wysłałam pismo, na które nie dostałam odpowiedzi - mówi Urszula Gańko.

- W 2007 roku dostaliśmy umowę, że zrzekamy się tak jakby swoich nakładów, sklepów na rzecz kolei. Zadzwoniłem na kolej spytać się, co to znaczy. Ten pan mi odpowiedział, że od początku mięliśmy taki punkt, że w gdyby kolei potrzebne były te tereny, to żeby kolej nie musiała płacić odszkodowania. Powiedział, że to jest ten sam punkt tylko inaczej zredagowany – twierdzi Stanisław Bakiera.

Ponad miesiąc temu właściciele sklepów przeżyli szok. Dowiedzieli się, że PKP wystawiły w ofercie przetargowej grunty do sprzedaży wraz z budynkami na nich stojącymi. Oznacza to, że bohaterowie reportażu mogą kupić teraz grunt, ale muszą  zapłacić również ogromne pieniądze za sklepy, które sami budowali. Nikogo z nich na to absolutnie nie stać.

- O przetargu dowiedziałem się z gazety pod koniec kwietnia. W rubryce PKP ogłoszenia, widniało, że mój sklep jest wraz z działką wystawiony 22 maja na przetarg. Sklep już został sprzedany razem z działką. Nie wiem komu. Cenę budynku wraz z tym gruntem wyceniono na 700 tys. zł. Szczerze mówiąc te budynki z gruntem są warte połowę tej kwoty – mówi Stanisław Bakiera.

- Po prostu to jest atrakcyjna nieruchomość i rzeczoznawca wyceniając tę nieruchomość bierze pod uwagę ceny transakcyjne w danej okolicy i w porównywalnych nieruchomości. Oni nie mogą kupić samych gruntów. Prawo jest w Polsce jest takie, że właściciel gruntu jest właścicielem wszystkiego: od góry do dołu. Wszystkie opinie prawne, które mamy, niestety nie potwierdzają prawa roszczeń do tych nakładów – tłumaczy Grzegorz Tomaszewski, dyrektor zarządzający  ds. nieruchomości w PKP SA.

- Mój sklepik o metrażu 49 metrów PKP wyceniło na 270 tys. zł. Kwota bardzo zawyżona! Czy mamy do czynienia z Manhattanem?  Nie obrażając miasta Halinów, ale nasz Pcim Dolny nie jest w stanie takiej ceny zaakceptować – mówi Maria Karłowska.

Reporter: To dość sprytnie zrobione…  jak już wszystko wybudowane, nabrało wartości, to teraz dopiero idzie na sprzedaż. Tych ludzi nie stać na kupienie własnych budynków za tyle pieniędzy.
Grzegorz Tomaszewski, PKP: Zbyt uproszczony komentarz. Z jednej strony rozumiem ich rozżalenie, ale z drugiej strony nikt ich nie przymuszał do podpisywania takich umów.

- Spać nie można po nocach. Wszystko stracić? To jest majątek naszego życia. To jest tak, jakbyśmy byli ich niewolnikami przez 25 lat. Bo na ich rzecz żeśmy pracowali, na ich rzecz! Nie na swoją rodzinę, nie na dzieci , tylko na kolejarzy pracowaliśmy! – podsumowuje Stanisław Bakiera.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl