Wyskoczył przez balkon? Nie wierzą w samobójstwo

Adam Konieczny zginął po upadku z trzeciego piętra. Według rodziców syn został pobity i wyrzucony przez balkon, a świadczą o tym między innymi jego obrażenia oraz brak odcisków palców Adama na balkonie. Tego dnia ich syn bawi się w mieszkaniu nowego znajomego Marcina W.

- To nie był wypadek. To było morderstwo. Został pobity i wyrzucony z III piętra – mówi o śmierci syna Kamila Marchlewska-Konieczna.

Adam Konieczny pochodził z Włocławka. Od czterech lat studiował na Politechnice Poznańskiej. 18 czerwca zeszłego roku zdał ostatni w tej sesji egzamin. Zapowiadały się najlepsze wakacje jego życia.

- Był szczęśliwy, zakochany, 28 czerwca miał się żenić – mówi Kamila Marchlewska-Konieczna, matka nieżyjącego Adama.

Jest 18 czerwca 2014 roku, dzień przed Bożym Ciałem. Około godziny 17 Adam postanawia spotkać się z przyjaciółmi na piwo. Najpierw piją w kampusie, potem postanawiają pójść na dyskotekę. Wcześniej mają jeszcze wstąpić do mieszkającego w pobliżu Marcina W. Tego dnia Adam spotkał go pierwszy raz w życiu.

- To był taki ruch, jakby spadał człowiek nieprzytomny. Wcześniej słyszałem takie dziwaczne szuranie, jakby ktoś się przewracał. Nie było żadnych krzyków, jakby coś demolowali – opowiada sąsiad Marcina W.

- Mnie coś nie do końca pasowało. W tym sensie, że on zbyt daleko spadł od tego bloku – mówi portier w bloku, w którym doszło do wypadku.

- Dosłownie trzy minuty przed tym, jak Adam wypadł, ktoś walił do sąsiadki obok. I to walił tak fest. Syn miał mnóstwo siniaków, wszędzie. Po nich widać, że ktoś trzymał go za ręce – twierdzi Edward Konieczny, ojciec Adama.

- Miał sińce na wewnętrznych stronach ud, czego ja nie rozumiem. Od czego one mogły powstać? Miał połamane żebra z dwóch stron, miał sine lewe ucho, a spadł na drugą stronę - dodaje Kamila Marchlewska-Konieczna, matka Adama.

Adam wypadł pół godziny po północy. Na miejscu niemal natychmiast pojawiło się pogotowie. Akcja reanimacyjna trwała prawie godzinę. Bez skutku. Sąsiedzi i sanitariusze pobiegli więc do mieszkania. W środku zastali Marcina W.

- Siedział w fotelu w stanie raczej nieprzytomnym. Był w stanie wskazującym na spożycie. Zaprzeczał, że cokolwiek wie. Mieszkanie było wręcz posprzątane, nie było żadnego bałaganu – opowiada sąsiad Marcina W.

- Syn bał się wysokości. On w ogóle nie wychodził na balkon. Zresztą nie ma jego odcisków na drzwiach balkonowych, nie ma na poręczy, nigdzie nie ma takich odcisków – mówi Kamila Marchlewska-Konieczna, matka Adama.

- Dla mnie to była bardzo wielka tragedia, nie chciałbym do tego powracać – powiedział nam Marcin W., znajomy nieżyjącego Adama.

Chwilę po sanitariuszach na miejscu pojawili się policjanci. Marcin W. powiedział im, że nie wie, co tak naprawdę się stało. Nie widział, jak Adam wypada przez balkon. Był w tym czasie w łazience. Zarzekał się, że w mieszkaniu byli całkiem sami. Rozpoczęło się śledztwo.

- Prokuratora nie było na miejscu zdarzenia, chociaż skutek tego zdarzenia był śmiertelny. To skandaliczne, po prostu. W naszej Polsce jest wszystko możliwe – mówi Kamila Marchlewska-Konieczna, matka Adama.

- Było święto, ktoś po prostu sobie odpuścił i zrobił sobie wolne - komentuje Edward Konieczny, ojciec Adama.

- Trudno mi to zrozumieć i wyjaśnić. Sądzę, że szef prokuratury powinien wszcząć postępowanie dyscyplinarne w tej sprawie – uważa prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

Chwilę po upadku Adama, po drugiej stronie budynku, na patio, pojawia się tajemnicza dziewczyna. Histerycznie woła o pomoc. Krzyczy, że z okna wyskoczył człowiek, choć z miejsca gdzie stała, nie mogła tego zauważyć. Dziewczyna znika. Nikt nigdy już jej nie widzi.

- Krzyczała głośno, robiła wrażenie przerażonej, miała na sobie białą sukienkę. Musiała tam być. Jasne było dla mnie, że wybiegła z tego mieszkania – opowiada sąsiadka Marcina W.

Jak twierdzi matka Adama, po jego śmierci okazało się, że z jego konta zniknęło kilkanaście tysięcy złotych. Nie wiadomo, co stało się z pieniędzmi. Marcinowi W. nie przedstawiono żadnych zarzutów. Do dziś nie poddano go też badaniu wykrywaczem kłamstw.

- Jeżeli prokurator stwierdzi, że doszło do samobójstwa, to już nie podejmuje żadnych czynności, sprawa jest zamknięta. Jeżeli zaś zabójstwo, to powoduje szereg komplikacji, polegających na poszukiwaniu sprawców zbrodni – mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

- Zrobię wszystko, żeby winni trafili za kratki. Musi tak się stać – zapowiada Kamila Marchlewska-Konieczna, matka Adama.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl