Latami nie płaciła czynszu, zapłacą sąsiedzi!

Lokatorzy kamienicy w Karpaczu dowiedzieli się, że muszą spłacić prawie 80 tys. zł długu swojej współlokatorki. Barbara G. od kilkunastu lat nie płaciła za swoje mieszkanie, a zarządca kamienicy, czyli miasto nie reagowało. Teraz jej dług spadł na wszystkich lokatorów. Ludzie czują się oszukani. Barbara G. z trudem wiąże koniec z końcem. Wygląda na to, że dalej będzie zadłużać mieszkanie.

Pani Mirosława, panowie Krzysztof, Dariusz oraz Ryszard są mieszkańcami jednej z kamienic w Karpaczu. Większość z nich kupiła lokale od urzędu miasta. Właściciele mieszkań opłacali czynsze i wszystkie rachunki. Wierzyli, że mogą żyć spokojnie. Do grudnia 2013 roku.

- Jak wykupywałem mieszkanie, to nikt mi nie powiedział, że wspólnota jest zadłużona. Nie mam tego w dokumentach. Taka informacja powinna być przekazana, a jeśli nie, to znaczy, że jest ukrywana, czyli to jest przestępstwo – mówi Ryszard Skraburski, mieszkaniec kamienicy.

- Kupując mieszkanie sprawdzałem wszystko w księdze wieczystej i nie było nic. Wszystko było wolne od obciążeń – dodaje Dariusz Jujeczko, mieszkaniec kamiennicy.

Dwa lata temu administratorem budynku został Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej w Karpaczu. Dopiero wtedy, jak twierdzi wspólnota, odkryto, iż jedna z lokatorek -  Barbara G. nie płaci od kilkunastu lat za swoje mieszkanie. Kobieta zadłużyła je na około 80 tysięcy złotych.

- Ja z tą kobietą rozmawiałam i nic nie wiedziałam. Ona się panoszyła, była właścicielką tego. Jak się dowiedziałam, to mi się oczy otworzyły. To był szok. Do końca życia czyjś dług spłacać, nie wyobrażam sobie tego – mówi pani Mirosława, mieszkanka kamiennicy.

- Ja próbowałam sprzedać to mieszkanie, ale kto nie przychodził, widział grzyb na ścianach, zero odzewu – mówi nam Barbara G., która zadłużyła mieszkanie.

Zgodnie z prawem, za dług Barbary G. musieli zapłacić wszyscy lokatorzy. Kilka rodzin oraz urząd miasta, jako właściciel dwóch mieszkań. Do dziś mieszkańcy kamienicy nie mogą zrozumieć, jak to możliwe, że muszą płacić za czyjeś błędy.

- Tutaj w większości są ludzie niemajętni, emeryci. Nie mają średniej krajowej. Płacenie za kogoś jest trudne dla nas wszystkich – mówi Krzysztof Jeleniewicz, mieszkaniec kamienicy.

- Jest mi przykro, byłam u burmistrza, złożyłam podanie o mieszkanie socjalne, ale otrzymałam odpowiedź, że nie ma dla mnie takiego mieszkania – opowiada Barbara G.

Kobieta opiekuje się 28-letnim niepełnosprawnym synem. Mężczyzna dziewięć lat temu próbował popełnić samobójstwo.
Pana Adama uratowano, jednak do końca życia będzie przykuty do łóżka. Barbara G. twierdzi, że z powodu choroby syna brakuje jej pieniędzy. Dziwi jednak, że zarządca budynku przez lata nie reagował na rosnące zadłużenie lokalu.

- Można powiedzieć, że są to trochę błędy przeszłości, poprzedników. Dzisiaj wychodzą te problemy – mówi Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.

Mieszkańcy kamienicy szukali rozwiązania. Trafili do sądu. Rok temu zapadł wyrok.  Barbara G. musi oddać wspólnocie prawie 80 tysięcy.

- Nie oddam ich, bo nie mam z czego. Nawet gdybym chciał w ratach, to nie mam z czego – mówi kobieta.
Bezradni lokatorzy szukali ratunku u burmistrza. Niestety i tu problemu nie da się tak łatwo rozwiązać.

- Mamy taką propozycję, by urząd przejął to mieszkanie, my zrezygnujemy z roszczeń, czyli podarujemy je w zamian za to, żeby dostała od miasta pokój kuchnią, żeby miała gdzie się podziać – proponuje Krzysztof Jeleniewicz, mieszkaniec kamienicy.

- Dopóki nie ma nakazu eksmisyjnego, nie widzę możliwości dania tej pani innego mieszkania – stwierdził jednak Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.

Dziś sytuacja mieszkańców kamiennicy jest niezwykle trudna. Muszą kosztem własnego życia płacić za kogoś lub oddać sprawę do komornika, by zlicytował mieszkanie Barbary G. Choć i to nie jest takie proste, bo lokal jest mocno zaniedbany i zamieszkuje go kobieta z niepełnosprawnym synem.

- Pani nie kupi, ja go nie kupię, ale wspólnota nie ma innego wyjścia – mówi Henryk Morys z Miejskiego Zakładu Gospodarki Komunalnej w Karpaczu.

- Każda instytucja, która jest powołana do rozwiązywania takiego problemu, nie chce nam pomóc. Nabierają wody w usta, a my płacimy – podsumowuje Dariusz Jujeczko, mieszkaniec kamiennicy.*

* skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz

interwencja@polsat.com.pl