88-latka siłą wywieziona z ojcowizny!

Pani Jadwiga po 88 latach życia została siłą usunięta z ojcowizny! Wsadzono ją do samochodu i odwieziono na badania. Gdy po kilku godzinach wróciła, jej rzeczy zniknęły z domu, część spalono. Pani Jadwiga, choć do tej pory była osobą samowystarczalną, trafiła do Domu Pomocy Społecznej. Urzędnicy uznali, że tam będzie jej lepiej.

O 88-letniej pani Jadwidze ze wsi Sosno niedaleko Brodnicy mówi się, że to ostatni człowiek lasu, któremu odebrano wolność. Tam się urodziła i mieszkała… do marca tego roku. Nigdy nie założyła własnej rodziny.

- Mój dziadek to kupił. Mama tam się rodziła, ja tam się rodziłam i pracowałam.  Jak Niemcy ojca zabili, to mama musiała sama wszystko robić. Ja z mamą po tych górach i z koniem, i z pługiem chodziłam – wspomina pani Jadwiga.

Od matki w 1976 roku aktem notarialnym całe gospodarstwo dostał brat pani Jadwigi. On miał być głównym  gospodarzem. Dramat kobiety zaczął się, kiedy w 1989 roku brat sprzedał nowemu właścicielowi całe gospodarstwo wraz ze staruszką. Niestety, zaraz potem umarł.

- Brat pani Jadwigi bardzo nadużywał alkoholu. Sprzedał tę ziemię bez jej wiedzy. Prawdopodobnie obecny właściciel, pan Sz. chce zainwestować na tej ziemi i zrobić coś dla letników, a babcia mu do tego nie pasuje. Albo znalazł kupca na tę ziemię, a drugi raz z babcią już się sprzedać nie da – opowiada Celina Nałęcz, redaktor naczelna Tygodnika Regionu Brodnickiego CBR.

- Bardzo licho z tym właścicielem żyłam. Gonił mnie po polu nieraz, na podwórze czasem  nie chciał wpuścić, kazał się wynosić – mówi pani Jadwiga.

Jak się okazało, nowy właściciel to Polak, który na stałe mieszka w Niemczech. Przez wiele lat pani Jadwiga sądziła się z nim o prawo do mieszkania. Na dowód pokazywała umowę cywilno-prawną zawartą pomiędzy nią a bratem.

- Sytuacja jest o tyle trudna, że brat sprzedaje gospodarstwo, a potem umiera. I zaczynają się procesy sądowe. Prawdopodobnie ona ma prawo przebywania na tej nieruchomości, ale ja tych dokumentów nie posiadam – mówi włodarz gminy Zbiczno.

- Jest taki dokument, że w ramach zachowku, brat gwarantuje jej tam dożywotnie zamieszkanie. Ten dokument jest. Przekleństwem babci jest atrakcyjność ziemi, na której mieszka. To jest piękne miejsce z dojściem do jeziora, niedaleko jest drugie jezioro, gmina Zbiczno, kraina 1000 jezior – opowiada Celina Nałęcz, redaktor naczelna Tygodnika Regionu Brodnickiego CBR.

Pani Jadwiga miała swoje małe gospodarstwo. Hodowała kozy, zajmowała się pszczelarstwem i cieszyła się, że sił jej jeszcze starcza, aby być samowystarczalną. Niestety, urzędnicy gminni byli innego zdania. W marcu tego roku przyjechali z nakazem odebrania zwierząt pani Jadwidze. Siłą również usunięto staruszkę z ojcowizny.

- Pojechaliśmy w asyście policji, była straż pożarna , pracownicy pomocy społecznej, urzędu , ja tam byłem też. Poinformowałem panią Rogozińską o decyzji odebrania zwierząt. Pani Jadwiga powiedziała, że popełni samobójstwo, idzie po sznur i tak dalej – powiedział włodarz gminy Zbiczno.

- Ja nic złego nie zrobiłam, ja w mojej obronie to powiedziałam. Zabrano mi ten sznur i jak ja tak stałam, to ten jeden ze szpitala w tych ubiorach złapał mnie rękami, zaniósł i wrzucił do samochodu, tego co chorych wożą – opowiada pani Jadwiga. 

- Skierowano ją na oddział psychiatryczny, ale nie wymagała hospitalizacji i jeszcze tego samego dnia, po kilku godzinach, przywieziono ją z powrotem. Okazało się, że w jej domu już nic nie ma, wszystko zostało wyniesione, a jej rzeczy spalone. Dlaczego ktoś naruszył święte prawo własności? Nieważne, co to było, czy to były jakieś dokumenty, papiery czy zdjęcie matki. Nie wolno tego ruszać, palić, to powinno być zabezpieczone - mówi Celina Nałęcz z Tygodnika Regionu Brodnickiego CBR.

Pytamy włodarza gminy Zbiczno, kto spalił rzeczy: 

- Kiedy pani Rogozińska pojechała na badania psychiatryczne, ja nie wiedziałem, czy ona wróci, czy będzie hospitalizowana. My musieliśmy to zabezpieczyć. Właściciel przebywa za granicą. Nie pamiętam, kto spalił, wynosili rzeczy strażacy – powiedział urzędnik.

- Przypuszczam , że zadział nowy właściciel, nie wiem, czy w porozumieniu z wójtem, żeby się jej jak najszybciej pozbyć, żeby nie miała do czego wrócić – uważa Celina Nałęcz z Tygodnika Regionu Brodnickiego CBR.

Mimo prób, nie udało nam się porozmawiać z właścicielem gospodarstwa. Pani Jadwiga od czterech miesięcy przebywa Domu Pomocy Społecznej. Czuje się oszukana i bardzo skrzywdzona. Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej skierował sprawę do sądu o przymusowy pobyt staruszki w domu opieki. W lipcu zapadnie decyzja.

- Po wstępnej analizie akt spawy jasno wynika, że umieszczenie pani Jadwigi w Domu Pomocy Społecznej nie do końca
było zgodne z przepisami prawa – mówi Ewa Knopisz-Motylewska, pełnomocnik babci.

- Mnie rozpacz zabije. Ja nie doczekam tego lipca, to będzie po wszystkim już – rozpacza pani Jadwiga.*

* skrót materiału

PS. Włodarz gminy Zbiczno po nagraniu rozmowy nie zgodził się na upublicznienie swojego wizerunku.

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl