Spał z psem w samochodzie – odholowali!

Władze jednej ze spółdzielni mieszkaniowych w Świnoujściu pozbyły się z osiedla bezdomnego. Z dnia na dzień odholowały samochód, w którym mężczyzna spał z psem. Przedstawiciel spółdzielni nazwał pana Jerzego lumpem, mieszkańcy mówią nam, że jest spokojny i ledwie zauważali jego obecność.

W Świnoujściu żyje 59-letni pan Jerzy, który po rozstaniu z kobietą, u której mieszkał został bezdomny. Prawie dwa lata temu pewien mężczyzna użyczył panu Jerzemu samochód, którym już nie jeździł.

- Znam Jurka bardzo długo, bardzo go lubię, szanuję. Jest jednym z nielicznych bezdomnych, który jest zawsze spokojny, grzeczny, uczynny, ma otwarte serce – mówi Andrzej Zieliński, który pomaga bezdomnym w Świnoujściu.

- Samochód mam od kolegi. Mówił, że śmiało mogę tam przebywać i spać. Mieszkałem w nim ze dwa lata. Nikomu nie przeszkadzałem. Przychodziłem tylko wieczorami się przespać i rano wyjazd. Nikomu nie wadziłem w tym samochodzie – zapewnia bezdomny pan Jerzy.

Kilka tygodni temu samochód, w którym mężczyzna mieszkał zniknął. Okazało się, że spółdzielnia mieszkaniowa, na terenie której auto stało, odholowała je na odległy, strzeżony parking. Rozmawiamy z przedstawicielem spółdzielni:

Przedstawiciel spółdzielni: Odholowanie samochodu było podyktowane wieloma telefonami. Straż miejska umywa ręce, pomoc społeczne umywa ręce, to oni się powinni zajmować takimi rzeczami, a nie my jako spółdzielnia.
Reporter: Kto zapłacił za wywiezienie tego samochodu?
Przedstawiciel spółdzielni: My.
Reporter: Mieszkańcy?
Przedstawiciel spółdzielni: To zostało zrobione na nasz koszt, samochód stoi na parkingu.
Reporter: A skąd wy macie budżet? Ze składek mieszkańców.
Przedstawiciel spółdzielni: To akurat nie jest pani sprawa, pani nie jest mieszkańcem. (…) A to pan Jerzy jest tym lumpem stąd?
Reporter: Dlaczego lumpem? Że bezdomny, to od razu lump?
Przedstawiciel spółdzielni: To nie jest kwestia bezdomności, w tym kraju bezdomnym jest tylko ten, kto chce być bezdomnym.

- Śpię na dworze. Jest dach, mam koc, kołdrę, kartony pod tyłek i jakoś jest. Wiem, gdzie ten samochód stoi. Na parkingu daleko stąd. Jakby zobaczyliby, że tam sypiam, to od razu pogoniliby mnie – mówi pan Jerzy.

Spółdzielnia mieszkaniowa, na terenie której stał samochód twierdzi, że decyzja o odholowaniu była podyktowana skargami mieszkańców. Postanowiliśmy sprawdzić, czy pan Jerzy faktycznie komuś przeszkadzał.

- Ja go nie widziałem, tylko słyszałem, że jakiś mężczyzna mieszkał w samochodzie – powiedział nam jeden z mieszkańców osiedla.

- Codziennie przychodzę tutaj z psem i jest cisza, spokój. Nigdy ten człowiek nie zrobił czegoś złego, nie rozbijał butelek ani nie awanturował się. Jest cichy, spokojny – twierdzi pani Agnieszka, mieszkanka osiedla.

- Nie widziałem nigdy, żeby się regularnie upijał, zaczepiał ludzi, robił awantury, nie. Myślę, że nie ma podstaw, żeby tego człowieka trzeba było usunąć – dodaje Andrzej Zieliński, który zajmuje się pomocą bezdomnym w Świnoujściu.

Przedstawiciel spółdzielni: po rozmowie z nami zadeklarował, że jeżeli pan Jerzy zgłosi się po samochód, wydadzą mu go. Obiecał też, że spróbują pomóc mu podjąć pracę.

Przedstawiciel spółdzielni: Pan Jerzy przyjdzie i dostanie samochód. Przeprowadzi się na inne osiedle, gdzie zostanie lepiej przyjęty przez mieszkańców i nie ma problemu,
Reporter: Czyli zwrócicie mu ten samochód?
Przedstawiciel spółdzielni: Przecież wiadomo, że tak. Niech przyjdzie do nas. Jeżeli będzie chciał pracować, to taką pracę dostanie. Będzie miał pieniądze, to będzie go stać, żeby gdzieś mieszkać. Niedaleko jest schronisko dla bezdomnych.
Pan Jerzy: Psa bym musiał oddać, a bez niego nigdzie się nie ruszę!
Reporter: On jest najważniejszy?
Pan Jerzy: Dla mnie to jest skarb. Mam go od małego i już do końca będzie ze mną.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl