Była radna nie oddaje długów

Pożycza pieniądze i nie oddaje. Janina B. - do niedawna radna Opola Lubelskiego – pracuje w firmie, która pomaga uzyskać odszkodowania. Kobieta pomogła Annie Sochaj z Chodla uzyskać 230 tys. zł po śmierci męża. Następnie pożyczyła od pani Anny ponad 100 tys. zł i do dziś nie oddała. Podobnie postąpiła wobec 70-letnia pani Janiny z Bielska.

28-letnia Anna Sochaj z Chodla koło Opola Lubelskiego została sama z trójką małych dzieci. Jej mąż w 2010 roku zginął w wypadku samochodowym. Najmłodszy syn miał wówczas 4 miesiące. Kobiecie przyszła z pomocą Janina B. pracownica jednej z firm odszkodowawczych i radna gminna z Opola Lubelskiego.

W 2011 roku Janina B. pomogła uzyskać pani Sochaj odszkodowanie w wysokości 230 tysięcy złotych. Kilka miesięcy po otrzymaniu świadczenia, ówczesna radna zwróciła się z prośbą o pożyczkę do pani Sochaj. Pani Anna w kilku transzach wypłaciła ponad 100 tysięcy złotych, których nie odzyskała do dziś.

- Wykorzystała moment. Dziś można powiedzieć, że źle zrobiłam. Umiała mnie okręcić wokół palca, zamydlić oczy. Mówiła, że załatwi mi pracę, bo na tym mi najbardziej zależało. Człowiek chciał pomóc za to, że ona pomogła. Ona pomogła przy wypadku, przy sprowadzeniu ciała męża – opowiada Anna Sochaj.

Przypadek pani Anny nie jest odosobniony. W podobnej sytuacji jest 70-letnia pani Janina z Bielska. Starsza kobieta w 2013 roku otrzymała odszkodowanie po śmierci córki. Janina B. i w tym przypadku poprosiła kobietę o pożyczkę w wysokości 4 tysięcy złotych.

- Przecież to są pieniądze krwawe! Jak przesłali je, to ze dwa dni chodziłam i płakałam. Ja bym tych pieniędzy nie chciała, tylko dziecko żebym miała. I to można wziąć komuś i nie oddać? – dziwi się pani Janina.

Poszliśmy do byłej radnej gminy Janiny B. Chcieliśmy się dowiedzieć, po co pożyczyła i dlaczego do tej pory nie oddała pożyczonych pieniędzy?

Reporter: To jest bardzo dużo pieniędzy.
Janina B.: Oczywiście, ja prowadziłam wtedy działalność i tak było, jak było. Też miałam taką sytuację finansową, a nie inną i po prostu się u  nich zapożyczyłam.
Reporter: Pożyczać i nie oddawać? To już tyle lat jest.
Janina B.: Z tymi osobami się rozliczę, bez żadnego, „ale”.
Reporter:  A w jakim czasie można oczekiwać, że się pani z nimi rozliczy?
Janina B.: W tej chwili nie odpowiem na to pytanie.

Po naszej wizycie Janina B. pojechała do pani Sochaj. Chciała przekonać kobietę, że pieniądze odda do końca roku, mimo iż nam nie potrafiła określić terminu spłaty.

- Przyjechała dogadać się. Dałam jej numer do mecenasa, niech z mecenasem rozmawia. Ze mną nie ma o czym rozmawiać, już za późno na jakąkolwiek rozmowę – powiedziała Anna Sochaj.

Janina B. oprócz tego, że brała pożyczki, jako radna nie zawarła tej informacji w oświadczeniu majątkowym radnego. Nie widnieje w nim również żadna wzmianka, że jest zatrudniona w jednej z firm odszkodowawczych. W urzędzie gminy zapewniają, że burmistrz nie wiedział o działalności byłej radnej. Sprawą zajęła się Polska Izba Odszkodowań.

- Pracownicy tej branży prawnej przede wszystkim powinni pomagać osobom, nasi pracownicy  i współpracownicy również, a nie jeszcze je wykorzystywać ich położenie. Będziemy po prostu robić wszystko, żeby taka osoba nie pracowała w tym zawodzie – powiedziała nam Beata Karwacka z Polskiej Izby Odszkodowań.*

* skrót materiału

Reporter: Klaudia Szumielewicz

kszumielewicz@polsat.com.pl