Samochód kradziony. Przez lata nikt nie zauważył

Starsze małżeństwo rolników wydało oszczędności życia na samochód. Jeździło nim m.in. do lekarza i na rehabilitację. Półtora roku później passata zarekwirowała policja, bo okazało się, że został skradziony. Prokuratura nie wykryła sprawców fałszerstwa i umorzyła sprawę. Mimo to, samochód od 10 miesięcy stoi na parkingu strzeżonym i nie wiadomo, do kogo trafi.

Państwo Pitanowie z małej wsi Płużnica niedaleko Torunia są rolnikami. Całe życie ciężko pracowali na gospodarstwie. Nigdy im się finansowo nie przelewało. Teraz są schorowanymi osobami. Nigdy nie przypuszczali, że na stare lata będą musieli przeżywać taki koszmar.

- Dostaliśmy od rodziców moich to gospodarstwo i wszystko żeśmy tu budowali, ciężko pracowaliśmy, dorabialiśmy się jakoś – wspomina Stanisława Pitan.

- Mam 77 lat. Zdrowie mi słabnie, nogi wysiadają. Przez nie mam drugą grupę inwalidzką. Pobieram zasiek chorobowy - 204 złote miesięcznie, a renty mam  840 zł – mówi Henryk Pitan.

Pani Stanisława i pan Henryk muszą stale korzystać z zabiegów rehabilitacyjnych i dojeżdżać na nie do sąsiedniego miasta. Ich stary samochód ciągle się psuł, wiec postanowili kupić coś nowszego.

- Wyczytałem w anonsach, że gość z w sąsiedniej wsi ma passata do sprzedania. Rocznik 2003, więc nie był stary. Po rozeznaniu żeśmy się dogadali. Ja mu dałem mojego opla i dopłaciłem 13 tys. zł – opowiada pan Henryk.

W 2013 roku państwo Pitanowie podpisali umowę kupna samochodu. Ich radość trwała tylko półtora roku. We wrześniu 2014 roku przeżyli szok, kiedy na ich podwórko przyjechali policjanci z nakazem prokuratorskim zarekwirowania pojazdu.

- Przyjechało mi z komendy trzech pod bronią i wydania pojazdu żądają. Pytam, z jakiej racji? Mam książkę pojazdu, opłacone wszystko. W przeszłości trzech starostów wydawało zezwolenia przy rejestracjach jego – opowiada pan Henryk.

- Ja byłam bardzo zdziwiona, bo przecież kupiliśmy nie z giełdy, tylko z naszej gminy. Byliśmy pewni, że to jest pewny samochód. Sprzedający miał go 3,5 roku – mówi pani Stanisława.

- My też byliśmy tym zaskoczeni. My kupiliśmy go z ogłoszenia w Toruniu. Wtedy ta kobieta mówiła nam, że ten samochód sprowadziła z Niemiec – usłyszeliśmy od poprzednich właścicieli Passata.

Okazało się, że samochód jest kradziony. Przez lata był legalnie rejestrowany w kolejnych urzędach. W 2008 roku zarejestrowany w Toruniu po raz pierwszy, a później dwukrotnie w Wąbrzeźnie.

Samochód  od 10 miesięcy stoi na parkingu policyjnym. Prokuratura nie wykryła sprawców fałszerstwa i umorzyła sprawę. Dalej jednak bada, do kogo pojazd powinien wrócić. 

- Ustaliliśmy, że w 2008 roku skradziono ten pojazd mieszkance Trójmiasta. Pierwszeństwo zapytania się, czy ta osoba chce pojazd, kierowane jest do tej właścicielki – informuje Bartosz Wieczorek z Prokuratury Rejonowej Toruń Centrum-Zachód.

- Samochodu brakuje stale. Trzeba się prosić, żeby ktoś podwiózł do lekarza – mówi pani Stanisława.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl