Dobro dziecka czy złośliwość urzędników?

Skandaliczna decyzja łódzkiego sądu! Najpierw opiekunem porzuconego chorego Patryka ustanowił sądową sekretarkę, a potem za jej pośrednictwem zabrał dziecko od troskliwych opiekunów z Fundacji Gajusz, w której przebywał od urodzenia. Dla ,,dobra chłopca”, sąd umieścił go w domu małego dziecka.

Patryk ma niespełna 11 miesięcy. Urodził się z rozszczepem podniebienia. Rodzice nigdy się nim nie interesowali. Porzucili go tak szybko, że nawet nie zdążyli się zrzec do niego praw. Jego dom był w łódzkim hospicjum prowadzonym przez Fundację Gajusz.


- Patryk był tutaj od października, włożyliśmy naprawdę mnóstwo wysiłku,  żeby poczuł się bezpiecznie, żeby uwierzył, że ten świat dorosłych ludzi  gwarantuje mu, że nie wydarzy się nic złego – mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska z Fundacji  Gajusz. 

 
 -  Chcieliśmy, żeby Patryk miał operację, która zmieniłaby jego życie.  Później chcieliśmy zacząć szukać  mamy i taty dla Patryka – mówi Magdalena Czekała z Fundacji Gajusz.


Pracownicy hospicjum bardzo się z Patrykiem zżyli. Do tego stopnia,  że gdy sąd po pozbawieniu jego rodziców praw rodzicielskich, szukał dla niego opiekuna prawnego, zgłosiła się pani Jadwiga - pielęgniarka z hospicjum.


- Nie podjęłam tej decyzji od razu, po rozmowie z rodziną zdecydowałam się, że wezmę ten obowiązek na swoje barki - mówi Jadwiga Mielczarek, która chciała zostać opiekunem prawnym Patryka.


- Wydawałoby się,  że to jest najlepsza kandydatka. Jest pielęgniarką  z ogromnym doświadczeniem, nie jest łatwo znaleźć tak dobrego opiekuna prawnego – mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska z Fundacji  Gajusz.  


Jednak  hospicjum spotkała niespodzianka. Sąd opiekunem prawnym Patryka ustanowił nie panią Jadwigę, ale sekretarkę sądu.


- To jest decyzja sądu.  Nie można polemizować z decyzją sądu – mówi Barbara Przytuła-Chrostek z Sądu Okręgowego w Łodzi.


-  Opiekunka prawna na pierwsze spotkanie nie przyszła z powodu choroby, na drugie spotkanie nie przyszła,  bo o nim zapomniała – mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska z Fundacji  Gajusz.  


Prawdziwa niespodzianka czekała jednak Patryka i pracowników hospicjum pod koniec maja. Kiedy chłopiec trafił na kilka dni badań do szpitala, okazało się, że do hospicjum nigdy już nie wróci. Zamieszka za to w domu dziecka.


-  Okazało się, że nagle sąd zadziałał błyskawicznie. Ponieważ w ciągu dosłownie kilku dni,  kiedy Patryk pojechał na planowe badania do szpitala, sąd  podjął decyzję,  żeby go już ze szpitala nie przywozić do hospicjum, tylko żeby od razu zawieźć go do domu małego dziecka – mówi Tisa Żawrocka-Kwiatkowska z Fundacji  Gajusz.  


- Po konsultacjach medycznych, okazało się, że dalsza opieka medyczna na poziomie opieki paliatywnej nie jest potrzebna – mówi Barbara Przytuła-Chrostek z Sądu Okręgowego w Łodzi.


Za hospicjum murem stanął Rzecznik Praw Dziecka. Złożył do sądu wniosek o to, by Patryk do czasu znalezienia rodziny pozostał pod opieką fundacji.


-  W chwili obecnej przenoszenie go pomiędzy instytucjami  jest niedobre dla dziecka. Jeżeli miał zapewnione w fundacji odpowiednie warunki  opiekuńczo-wychowawcze,  to do czasu znalezienia rodzinnej formy opieki chłopiec powinien zostać pod opieką fundacji – mówi Ewelina Rzeplińska-Urbanowicz z  Biura Rzecznika Praw Dziecka.


-  Cały czas stoi łóżeczko. Czekamy,  bo być może jego losy się zmienią, mamy taką nadzieję,  że jeszcze wróci do nas – mówi Jadwiga Mielczarek, która chciała zostać opiekunem prawnym Patryka. *

*skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz-Przesmycka

 ibrachacz@polsat.com.pl