Mieszkańcy kontra burmistrz

Mieszkańcy wsi Borysławice w województwie łódzkim wytoczyli wojnę swojemu burmistrzowi. Kością niezgody jest droga pożarowa, którą mieszkańcy dojeżdżają do drogi krajowej. Burmistrz chce ją zamknąć i postawić płot. Mieszkańcy nie chcą do tego dopuścić.

- Oprócz dojazdu do pracy,  to jeszcze utrudni dojazd samochodom  uprzywilejowanym. Zamkniecie tej drogi spowoduje, że będziemy się czuli jak w potrzasku  - mówi Piotr Bitner, mieszkaniec Borysławic.


- Jesteśmy lekceważeni i ignorowani, bo jeżeli jest problem,  to burmistrz powinien ten problem rozwiązać,  a traktuje nas jak gimnazjalistów  -  mówi Barbara Bochen, mieszkanka Borysławic.


Większość mieszkańców jest w podeszłym wieku i -  jak twierdzą - boją się o swoje zdrowie. Zamknięcie drogi pożarowej oznacza, że również służby medyczne mają dojazd oddalony o półtora kilometra.


- Miałem udar jeden, jestem po drugim. Może, gdyby karetka, która  życie mi  uratowała, przyjechała 5 min później,  to bym nie żył – mówi Józef Miler, mieszkaniec Borysławic.


Problem w tym, że sporna droga, z której mieszkańcy korzystają od kilkudziesięciu lat, nie istnieje na żadnej mapie geodezyjnej. To wina poprzednich władz. Natomiast droga, która jest legalna, została zaniedbana. Jej remont rozwiązałby problem, ale gmina nie ma na to pieniędzy. Sprawa wyszła na jaw przez konflikt sąsiedzki.


Próbowaliśmy skontaktować się z burmistrzem Błaszek -  Karolem Rajewskim, ale włodarz nie znalazł dla nas czasu. Nie chciał również przyjść na spotkanie z  mieszkańcami.


- Burmistrz   póki co,  niestety nie dysponuje czasem, żeby się spotkać. Mamy sesję absolutoryjną.  Taka była jego odpowiedź – mówi w rozmowie telefonicznej pracownica urzędu miasta.


Mieszkańcy postanowili odwiedzić burmistrza i w obecności kamer rozmawiać o rozwiązaniu problemu.  Okazało się również,  że część mieszkańców dostała wezwanie na policję.  W sprawę włączył się również starosta sieradzki, który stanął po stronie mieszkańców. I to spowodowało kolejny konflikt.


- Tam jest droga przeciwpożarowa i nie można odciąć mieszkańców. Wydałem decyzję odmowną, po czym burmistrz Błaszek odwołał się do wojewody, który zmienił moją decyzję i pozwolił ten płot wybudować. Burmistrz uznał,  że to była moja złośliwość, więc  złożył skargę na mnie do rady powiatu, rada powiatu uznała ją za bezzasadną -  mówi Dariusz Olejnik, starosta sieradzki.


- Trzeba  spróbować porozmawiać. Nie było żadnych prób dialogu z mieszkańcami i wypracowania jakiegoś wspólnego rozwiązania, które by satysfakcjonowało jedną i drugą stronę.  Po prostu stawia się płot – mówi Marcin Stadnicki, dziennikarz  gazety ,,Nadwarciańskie Czarno na Białym”. *

 

*skrót materiału

 

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl