Chcieli pomoc, zostali oszukani

Państwo Wesołowscy z Jeleniej Góry w 2008 roku zdecydowali się na wyjazd do Anglii. W ich mieszkaniu mieszkał Michał S. Jak twierdzą państwo Wesołowscy nie wyrażali zgody na wyrzucenie mebli i założenie pod ich adresem stowarzyszenia.

 

W 2008 roku państwo Wesołowscy z Jeleniej Góry wyjechali do Anglii. Szukali kogoś, kto podczas ich nieobecności zaopiekuje się mieszkaniem. Wybór padł na Michała S., który już wcześniej pomieszkiwał u Wesołowskich.


- Michała poznałam w latach  2005-2006 pod pawilonem.  On podjechał samochodem z małym dzieckiem. Podszedł i zapytał się, czy nie wiemy,  kto ma pokój do wynajęcia.   Zlitowaliśmy się  nad tym człowiekiem ze względu na dziecko -  mówi Jadwiga Wesołowska, która  czuje się oszukana przez Michała S.


- Była taka umowa jak wyjechaliśmy do Anglii,   że może mieszkać, ale ma opłacać czynsz. Czynsz, światło, gaz  -  mówi Jerzy Wesołowski,  który czuje się oszukany przez Michała S.

 

W czerwcu 2009 roku  córka pani Jadwigi i pana Jerzego  wróciła z Anglii. Kobieta twierdzi, że w mieszkaniu nie było ich mebli i rzeczy osobistych. Wesołowscy oskarżyli Michała S. o kradzież, a sprawa trafiła do sądu. Przed sądem jednak Wesołowscy nie potrafili udowodnić swoich racji.


-  Pani Jadwiga Wesołowska domagała się kwoty 10 tysięcy złotych  odszkodowania. Sąd rejonowy oddalił to powództwo w całości,  wskazując, że te roszczenia nie zostały wykazane, udowodnione w sposób taki, aby nadawały się do uwzględnienia – mówi Wojciech Damaszko z  Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze.


Prosiliśmy o komentarz Michała S. Mężczyzna w rozmowie telefonicznej kategorycznie odmówił spotkania, później jednak zmienił zdanie i zgodził się na rozmowę w towarzystwie świadków. Jednak zanim udzielił nam wywiadu,  znów zmienił zdanie i odmówił wypowiedzi przed kamerą.  Nieoficjalnie Michał S. powiedział nam, że to on czuje się ofiarą. Twierdzi, że miał pozwolenie na wywiezienie mebli, a na ich miejsce wstawił swoje, których potem rzekomo nie mógł odzyskać. Jednak przed sądem również nie potrafił tego wykazać.


-  Żadnej zgody nie miał. On mnie oskarża, że ja mu słownie pozwoliłam  wynieść nasze meble. Nigdy w życiu na to nie wyraziłabym  zgody  -  mówi pani Jadwiga.


Od kilku lat konflikt trwa i póki co nie widać szans na jego zażegnanie. Kością niezgody jest też stowarzyszenie założone przez Michała S. na adres mieszkania Wesołowskich,  bez ich wiedzy i zgody.


-  Założył  w naszym mieszkaniu stowarzyszenie. My nie wyraziliśmy zgody, bo mieszkanie jest  po to, żeby  mieszkać, a nie zakładać jakieś stowarzyszenie.  Zaufałem mu,  bo mam jak żona miękkie serce i człowiek każdemu pomógłby,  i ta nasza pomoc nas zgubiła – mówi pan Jerzy. *


*skrót materiału


Reporterka: Dominika Grabowska

 

 dgrabowska@polsat.com.pl