Wcisnęli emerytce kredyty nie do spłacenia

Emerytka z Lubonia potrzebowała 10 tys. zł pożyczki. Z biura pośrednika finansowego - firmy P. wyszła z kredytami w trzech bankach na blisko 100 tys. zł! Pani Irena mówi, że nie wie, co podpisywała. Wysokość rat przewyższa jej emeryturę. Dzięki rodzinie udało się anulować kredyty emerytki. Niestety, pośrednik nie chce zwrócić prowizji. Wziął 20 tys. zł.

Irena Knapska z Lubonia niedaleko Poznania ma 62 lata. Chciała pomóc koleżance, która nie mogła dostać kredytu. Nie przypuszczała, że sama wpadnie w kłopoty.  

Pani Irena chciała wziąć dla koleżanki 10 tys. zł kredytu. Skorzystała z usług pośrednika – firmy P. z Wrocławia. Okazało się, że pani Irena dostała w bankach prawie 100 tys. zł kredytu. Z czego 20 tys. musi zapłacić pośrednikowi za ich załatwienie w bankach. Sama ma emerytury 1000 zł!

Reporter:  Mając 1000 złotych emerytury  dostała pani kredyty na 100 tys. zł?
Pani Irena: No, tak wyszło. Nie wiem, jak to się stało.

- Mama jest osobą niepełnosprawną i nie do końca trzeźwo myślącą. Jeżeli ktoś jej powie coś, to ona idzie i to robi. Czasami nie myśli o konsekwencjach, o tym, co się dzieje. Ma cały czas badania, jest chora neurologicznie, punologicznie, endykronologicznie i kardiologicznie. Suma tych wszystkich leków powoduje zaćmienia – wyjaśnia Weronika Balcerzak, synowa pani Ireny.

Jak się okazało, pani Irena podpisała trzy umowy o świadczenie usług pośrednictwa finansowego z firmą P.  Wszystkie, jak twierdzi emerytka, podpisała nieświadomie jednego dnia. W każdej umowie zobowiązała się, że zapłaci pośrednikowi. Razem wyszło ponad 20 tysięcy złotych. 

- Nie czytałam tego. To było na zasadzie: tu proszę podpisać, tu proszę podpisać. Napodpisywałam się, że 150 razy. Popędzano mnie, aby szybciej, aby szybciej – twierdzi pani Irena.

Pośrednik załatwił pani Irenie trzy kredyty w bankach. W sumie na 100 tys. złotych. Kobieta ma niewiele ponad 1000 zł emerytury. Miesięcznie musiałaby spłacać 1300 zł. Do akcji wkroczyła rodzina pani Ireny.

- To wyszło przez przypadek, na obiedzie rodzinnym. Weszliśmy na jej konto, żeby zmienić tam hasło, uprościć wszystko. Na początku było, że ma tylko jeden kredyt na 10 tys. zł. Potem weszliśmy w historię i wyszło, że kredytów miała więcej – opowiada Weronika Balcerzak, synowa pani Ireny.

Z bankami udało się pani Irenie umowy rozwiązać. Emerytka zwróciła im pieniądze. Niestety, pośrednik pieniędzy zwrócić nie chce. Razem z panią Ireną udaliśmy się do poznańskiego oddziału firmy P. Wyjaśnieni nie usłyszeliśmy. Odesłano nas jedynie do Wrocławia, do rzecznika firmy.

Z Poznania jedziemy więc do Wrocławia, do główniej siedziby firmy. Chcemy dowiedzieć się, jak to możliwe, że emerytka z 1000 zł dochodu dostała trzy kredyty. I czy może liczyć na zwrot prowizji.

Pracownik firmy: Ja nie mam obowiązku z panią rozmawiać, mamy od tego rzecznika.
Reporter: A jak się nazywa rzecznik?
Pracownik firmy: Nie umiem pani tego przekazać, ale to nie jest chyba tajemnica.
Reporter: No, jest tajemnica, skoro ja nadal nie wiem.

W odpowiedzi na reklamację, pani Irena otrzymała pismo. Pośrednik – firma P. pieniędzy zwrócić nie chce. Zachęca panią Irenę do dalszego korzystania z usług firmy…*

* skrót materiału

Reporter: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl