Oddał samochód, ale dług pozostał

Historia państwa Soboniów oburzyła nas wszystkich w redakcji, a finał głęboko poruszył. Bo tak pomagać chcielibyśmy zawsze! Pan Tadeusz w latach 90. był taksówkarzem. Wziął kredyt na samochód, ale musiał go zwrócić, bo z powodu choroby nie mógł pracować. Kluczyki oddał dwóm pracownikom firmy leasingowej. A ci najprawdopodobniej je ukradli. Kilkanaście lat później do pana Tadeusza zapukał komornik. Chciał zlicytować mieszkanie za niespłacony kredyt.

Tadeusz Soboń w latach dziewięćdziesiątych zarabiał na życie jeżdżąc fiatem 125p jako taksówkarz. Stary samochód nie przyciągał klientów, dlatego pan Tadeusz postanowił kupić mercedesa za blisko 40 tysięcy złotych. Zgłosił się do firmy leasingowej, która pośredniczyła w zawieraniu kredytów.

Niestety, wkrótce pan Tadeusz ciężko zachorował i trafił do szpitala na trzy tygodnie. Okazało się, że ma cukrzycę, a nieleczona choroba spowodowała poważne konsekwencje - uszkodziła nerki i wzrok mężczyzny.

- Nie pracując nie mogłem spłacić rat, a jeszcze miałem inne zobowiązania – mówi pan Tadeusz.

Mężczyzna zaproponował, że odda samochód w ramach rozliczenia kredytu. Firma leasingowa zgodziła się i wysłała dwóch przedstawicieli po odbiór samochodu.

- Dwóch panów było. Poszliśmy razem na parking i kłóciliśmy się, bo nie chcieli nam podpisać protokołu odbioru. Mówili, że wystarczy upoważnienie, ale mąż powiedział, że na policję pójdzie, nie podaruje. I napisali ten protokół odbioru. Mąż się spytał, czy wszystko będzie załatwione. Powiedzieli, że tak – opowiada Ewa Soboń, żona pana Tadeusza.

Kilkanaście lat później do drzwi państwa Soboniów zapukał komornik. Okazało się, że kredyt nie został rozliczony, a samochód zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.

- Prokurator w tej sprawie prowadził śledztwo w kierunku przywłaszczenia powierzonego mienia. Z uwagi na upływ czasu, minęło blisko 15 lat, umorzył postepowanie wobec przedawnienia karalności czynu, stwierdzając, że ewidentnie doszło do przestępstwa – informuje Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

- Złodziej wziął samochód, mam dowód na to i dla niego sprawa już się przedawniła, a mnie ścigają – komentuje pan Tadeusz.

- Zderzenie tych przepisów pokazuje, że w tym systemie pieniądze są przed człowiekiem. To się będzie musiało zmienić. Ludzie są oburzeni, że właściciel i wierzyciel może wszystko, a poszkodowany, w tym wypadku również ofiara przestępstwa, ma zostać bezdomna – mówi Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej.

Bank sprzedał zadłużenie i po wielu latach dług trafił do firmy windykacyjnej ULTIMO, która zwróciła się do sądu o nakaz zapłaty. Dzisiaj dług z odsetkami wynosi około 200 tysięcy złotych.

- W 2010 roku komornik dokonał stosownych zajęć zgodnie z wnioskiem, jaki do niego wpłynął. M.in. dokonał zajęcia spółdzielczego, własnościowego prawa do lokalu, będącego własnością małżonków – mówi Andrzej Kulągowski, komornik sądowy, rzecznik Izby Komorniczej w Warszawie.

- Od 1970 roku tu mieszkamy. Wszystko własnymi rękoma robiłem: podłogi, ściany, kuchnię. I teraz mam to wszystko zostawić, oddać i pójść na tułaczkę? – pyta pan Tadeusz.

- Temu nie zaprzeczy również żaden sędzia, że uczynienie bezdomnym człowieka, który oddał ten samochód , człowieka niepełnosprawnego, jest okrucieństwem. Jest sprzeczne z konstytucją i zasadami współżycia społecznego – komentuje Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej.

Niestety, małżeństwo nie złożyło w terminie sprzeciwu do sądu i wyrok się uprawomocnił. Mimo próśb o pomoc kierowanych do wielu instytucji, żadna nie udzieliła w porę prawnego wsparcia.

Państwo Soboniowie od 6 lat walczą o sprawiedliwość. W czerwcu zapadł wyrok, który utrzymuje dług pana Tadeusza, ale anuluje go pani Ewie. To oznacza, że komornik przez jakiś czas nie będzie mógł sprzedać mieszkania, które jest własnością wspólną małżonków.

- Względy słuszności wskazują jakby na ich rację, są po ich stronie, bo nie można im zarzucić, że byli nieuczciwi, że wzięli kredyt i nie chcą spłacać. Absolutnie nie. Tylko w świetle prawa i przepisów już teraz jest za późno na taką obronę – tłumaczy Barbara Trębska, rzecznik Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Wyrok, w części korzystny dla małżeństwa, nie likwiduje problemu. Potężny dług dla pary emerytów jest wielkim obciążeniem. Podjęliśmy rozmowy z firmą windykacyjną i ich finał był zaskoczeniem - również dla nas.

- Nie mieliśmy udokumentowanej wiedzy odnośnie oddania samochodu przez klienta. Takie dokumenty nie zostały nam dostarczone zarówno przez zbywcę wierzytelności, jak i samego klienta. Wydaje się jednak, że w tej skomplikowanej sytuacji klientów odstąpimy od dochodzenia tej wierzytelności – powiedziała Anna Woźniak, rzecznik prasowy ULTIMO.

Reporter: Mam dla Państwa pewne informacje. Firma ULTIMO zdecydowała się odstąpić od roszczenia. Nie musicie nic oddawać, mieszkanie jest bezpieczne.
Pan Tadeusz: Kocham panią.
Pani Ewa: O Jezu! Jak to zrobiliście?
Reporter: Rozmawialiśmy i udało się przekonać , że macie bardzo trudną sytuację i jesteście w tym wszystkim uczciwi.
Pani Ewa: Jezu kochany! (łzy wzruszenia)
Reporter: Wszystkie troski, których się pan wczoraj obawiał to już dzisiaj historia.
Pani Ewa: Myśmy chcieli sobie życie odebrać, naprawdę
Pan Tadeusz: Oj, przestań.
Pani Ewa: Mogę powiedzieć, o co chodziło. Ani do syna, ani do córki bym nie poszła. Miałam wziąć insulinę, chociaż nie jestem cukrzykiem. 
Pan Tadeusz: Dziękuję wam, jesteście wspaniali.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl