Wyschnięte zwłoki w mieszkaniu w Piasecznie

Wstrząsająca historia z Piaseczna koło Warszawy. W jednym z mieszkań odkryto wysuszone zwłoki 37-letniego Leszka L. Musiały tam leżeć przez kilka miesięcy. Najdziwniejsze jest to, że Leszek L. mieszkał razem z bratem bliźniakiem – Markiem L. Obaj byli upośledzeni umysłowo. Mieszkańcy już pod koniec roku podejrzewali, że mężczyzna nie żyje, bo w bloku panował fetor. Policja zbagatelizowała wówczas sprawę.

- Pytałam się, jak wynosili zwłoki, czy tam jakieś robactwo rozbiegło się czy coś. A oni mówią, że robaki to już pozdychały z głodu – opowiada Marzena Waszkiewicz, sąsiadka rodziny L.

W jednym z bloków przy ulicy Powstańców Warszawy w Piasecznie od lat zamieszkiwali państwo L. Matka i jej dwóch, dorosłych synów – bracia bliźniacy – Marek i Leszek. We wrześniu ubiegłego roku kobieta umarła, a miesiąc później zniknął pan Leszek.

- Odkąd pamiętam, a mieszkam tu już prawie 30 lat, dużo było tam kłótni, bójek i wyzwisk. Zawsze matka cierpiała. Czasami to trwało od rana do wieczora. Nie byli to według mnie normalni ludzie – opowiada Kamila Górska, sąsiadka rodziny L.

- Można z czystym sumieniem powiedzieć, że oni byli niesprawni intelektualnie. Nieprzystosowani do niczego. Był problem z nimi. Słyszałam taką historię, że jeden z nich był zamieszany w zabójstwo nauczycielki. Pana Leszka nie widzieliśmy od września ubiegłego roku – mówi opowiada Marzena Waszkiewicz, sąsiadka.

- Pod koniec roku sąsiadka mówi, że nie słyszała go już od kilku tygodni. Zaczęło śmierdzieć przez jakiś czas na klatce, jakby się coś rozkładało. Myślałyśmy, że to kot, ale kot miauczał. Poszłyśmy na policję. Przedstawiłyśmy sytuację, a policjant do nas, że jeśli tam jest kot, to kot się pożywi zwłokami i że może straż pożarna następnego dnia przyjedzie – dodaje sąsiadka Kamila Górska.

Mieszkańcy kamienicy zwracali się o pomoc do rozmaitych instytucji. Niestety żadna z nich nie potrafiła znaleźć rozwiązania problemu.

- Cały czas próbowaliśmy nawiązać kontakt z tymi panami, ale oni nie wyrażali zgody. Nie mieliśmy możliwości udzielenia im wsparcia, nie mamy możliwości, żeby kogoś zmusić do współpracy – mówi Elżbieta Klinkowska, wicedyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Piasecznie.

Dopiero pracownicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, zaniepokojeni faktem niepobierania renty przez pana Leszka, powiadomili Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i policję, która w asyście straży pożarnej weszła do mieszkania.

- W mieszkaniu policjanci ujawnili ciało 37-letniego mężczyzny. Ciało było wysuszone. Wskazywało, że mogło leżeć od dłuższego czasu – informuje Maciej Blachliński z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie.

Policjanci z Piaseczna zatrzymali i przesłuchali Marka L. Prokuratura prowadzi postępowanie, które ma wyjaśnić, w jaki sposób doszło do śmierci jego brata. Żadna z zaangażowanych w sprawę instytucji nie czuje się winna.

– Nie będziemy teraz dopisywać scenariuszy. Mogli się pobić, mogli się kompletnie od siebie odizolować. Mieli dwa pokoje – mówi sąsiadka Marzena Waszkiewicz.

– Myślałam, że może zagłodził go, bo on nie wychodził już później. Ja tylko Marka widziałam, a on z zakupami nie chodził – dodaje sąsiadka Kamila Górska.*

*skrót materiału

Reporter: Jan Kasia

jkasia@polsat.com.pl