Zabił chłopca - martwił się o samochód

Mój synek zginął, bo pijany kierowca, bez prawa jazdy, jechał z nadmierną prędkością. Zmiótł dziecko – rozpacza Anna Paradowska. Jej 11-letniego syna – Kacpra staranował samochodem 20-letni Stanisław G. Mężczyzna miał sądowy zakaz prowadzenia pojazdów, bo już wcześniej kierował po alkoholu. Rodzice opłakują Kacpra, a pirat drogowy cieszy się wolnością.

14 lipca bieżącego roku w Steklinku koło Torunia doszło do tragedii, o której usłyszała cała Polska. Jedenastoletni Kacper wyjechał z domu na rowerze na oddalone o dwieście metrów boisko. Niestety, chłopczyk tam nigdy nie dotarł. Staranował go samochodem Stanisław G.

- Jechał bardzo szybko, usłyszałam huk. Wybiegłam. Rower leżał na ulicy. Syn był w strasznym stanie. Połamane ręce, nóżki, z główki leciała krew – rozpacza Anna Paradowska, matka Kacpra.

Kierowcą, który staranował Kacpra okazał się 20-letni Stanisław G. Okazało się, że był pijany. Miał ponad 0,4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Jak ustaliliśmy, po wypadku interesował się tylko samochodem.

- Stał przy tym samochodzie lamentując, że go rozbił. Jego kolega przyjechał i pyta, co się stało? A on: „No, bo mi funfel wyjechał i rozbiłem samochód”. „A co z dzieciakiem?” „A co mnie obchodzi”  - opowiada Andrzej Raciborski, świadek zdarzenia.

- Nie udzielił pierwszej pomocy, ani po karetkę nie zadzwonił, nie poszedł dziecka szukać – dodaje inny świadek wypadku, Marcin Strzałkowski.

Stanisław G. nigdy nie miał prawa jazdy. Mimo to notorycznie łamał prawo. Rok temu został zatrzymany przez policję, gdy prowadził samochód po pijanemu. Miał 1, 4 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. W październiku skazał go za to sąd w Lipnie.

- Na karę 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Orzeczono zakaz prowadzenia pojazdów na jeden rok. W okresie zawieszenia, 28 marca ten pan kierował samochodem wbrew zakazowi i sąd tym razem w Golubiu- Dobrzyniu skazał go na grzywnę 2400 złotych – informuje Zbigniew Siuder z Sądu Okręgowego we Włocławku.

Policja po śmiertelnym potraceniu Kacpra zawnioskowała o areszt dla stwarzającego zagrożenie pirata drogowego. Jednak prokuratura nie posłuchała stróżów prawa i wypuściła go na wolność.  Dlaczego? Bo prokuratorzy prowadzący sprawę nie wiedzą, kto jest odpowiedzialny za wypadek.   

- Powiedzieli, że nie widzą przesłanek, żeby go zatrzymać, bo to są sprawy niejasne.
Kierowca stwierdził, że to Kacper mu wyjechał. To widocznie pani prokurator wierzy osobie pod wpływem alkoholu – mówi Paweł Paradowski, ojciec Kacpra.

- Kierowca był pod wpływem alkoholu, to jest tylko wykroczenie. To od razu nie przekłada się na to, że kierujący samochodem odpowiada z marszu za spowodowanie wypadku – tłumaczy  Marzena Jesionowska z Prokuratury Rejonowej w Lipnie.

- On miał zakaz prowadzenia pojazdów! Większe prawa do poruszania się po ulicy miał Kacperek, bo miał kartę rowerową. A on miał zakaz! Tego człowieka tam nie powinno być! Powinien trafić do aresztu, gdyby mu od razu odwiesili „zawiasy” – mówi Anna Paradowska, matka Kacpra.

Jak ustaliliśmy, samochód Stanisława G. nie miał ważnych badań technicznych. Mimo to prawie codziennie nim jeździł. Auto należało do niego i jego ojca. Potwierdzają to mieszkańcy Steklinka, którzy nie mieli pojęcia, że młody mężczyzna, który często przejeżdżał obok ich domów, nie tylko nie posiada prawa jazdy, ale dodatkowo ma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.

- Polskie prawo jest… nie wiem jak to ująć. Alimentów nie zapłacisz i cię zamkną, a tu zabił dzieciaka i na wolności chodzi. Nie powinno tak być – mówi Marcin Strzałkowski, świadek wypadku.

Stanisław G. raz w tygodniu powinien w wyznaczonych godzinach przychodzić na miejscowy posterunek, na tak zwany dozór policyjny. Jednak mężczyzna łamie te zasady. Mimo to prokuratura nadal nie widzi podstaw do jego aresztowania. Rodzice chłopczyka złożyli w naszej obecności zażalenie na decyzję prokuratury, pozwalającą piratowi drogowemu wyjść na wolność.

Reporter: Istnieje prawdopodobieństwo, że on ponownie wsiądzie za kierownicę.
Marzena Jesionowska, Prokuratura Rejonowa w Lipnie: Ale tego nigdy nie da się uchronić.
Reporter: Da się. Od tego państwo jesteście.
Prokurator: Nie możemy od razu wszystkich pijanych kierowców zamykać, żeby zabezpieczyć społeczeństwo przed popełnieniem kolejnego takiego czynu.
Reporter: To ile musi zabić dzieci pijany kierowca, żebyście państwo przejrzeli na oczy?
Prokurator: Nie odpowiem panu na to pytanie, bo ono nie jest do mnie.

- Czy ona nie pomyślała, że jeżeli zbagatelizuje sprawę, to on zrobi to samo?  On nie będzie czuł respektu. Jak może czuć respekt, jeżeli wie, że pojedzie po alkoholu, zabije i wyjdzie po dwóch dniach?  To jest przyzwolenie na zabijanie – mówi Anna Paradowska, matka Kacpra.

Śledztwo toczy się bardzo powoli. Śladów wypadku dopiero w obecności naszej kamery szukano na miejscu tragedii… osiem dni po zdarzeniu.  Wówczas też przesłuchano rodziców nieżyjącego Kacpra.

- Miał tyle planów i na wakacje, i na życie, które się nigdy nie spełnią. Przez takiego człowieka. Pustka jest nie do opisania. Tam bym go chciała przytulić… Niestety, mogę tylko popatrzeć na jego zdjęcie – rozpacza Anna Paradowska, matka Kacpra.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl