Zbiera tylko to, co mu potrzebne...

Pan Robert z Dąbrowy Górniczej ma obsesję gromadzenia śmieci. 46-letni mężczyzna znosi na swoją posesję stare meble, ubrania, drzwi, wannę i wiele innych niepotrzebnych rzeczy. Jego sąsiedzi skarżą się na uciążliwy smród i szczury.

Reporter: Od kiedy pan zbiera te wszystkie rzeczy?
Pan Robert: Ja nie zbieram. Tylko co mi pasuje, co jest potrzebne.
- A tamten rower jest panu potrzebny?
- Ten rower idzie przemalować, wyczyścić i rower do sprzedania.
- Pan pije?
- Dzisiaj jedno wino, piwo.
- Jest godzina 9.30.

Ran Robert, 46-letni mieszkaniec Dąbrowy Górniczej od lat gromadzi tony śmieci. Na jego posesji zalęgły się szczury i robactwo.

- Problemy zaczęły się, jak wyszedł z wojska. Leżał w szpitalu psychiatrycznym, później robił na piaskowni trochę, a jak się zwolnił, zaczął pić i przywozić różne rzeczy. Wtedy musiałem się stamtąd wyprowadzić – opowiada krewny pana Roberta.

Niewyobrażalny smród i robactwo nie pozwalają normalnie żyć sąsiadom pana Roberta. Najbardziej jednak obawiają się, że drewniany, ponad stuletni dom zapali się, a od niego wszystkie okoliczne posesje.

Reporter: Pan pali w tym piecu?
Pan Robert: Palę

-  A przyglądał się pan kiedyś, jaki ma pan ten komin…Nie uważa pan, że on jednak stanowi zagrożenie?
- Nie.
- A podpalił pan tu już kiedyś coś?
- Nie.
- Jak nie? Przecież wiem, że tak.
- Ale jak to? Sam się podpaliłem? Tu grill jest…
- Był pożar, dwa zastępy straży przyjechały, zdążyli w ostatniej chwili.
- A to ktoś musiał mi na złość zrobić.
- Nie boi się pan, że pan to wszystko puści z dymem?
- To się normalnie blachą objedzie. 
- Komin blachą?

Od straży miejskiej uzyskaliśmy informację, że jest w stałym kontakcie z panem Robertem. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej również deklaruje, że nie pozostawia mężczyzny bez nadzoru i opieki.

- Właściciela posesji można ukarać mandatem, można skierować wniosek do sądu za niewywiązywanie się z przepisów o ustawie o czystości i porządku. W jego przypadku  to jednak nie pomoże – mówi Władysław Guzik ze straży miejskiej w Dąbrowie Górniczej.

- Przyjdą, powiedzą: sprzątnij, ale po chwili znosi tego jeszcze – komentuje sąsiadka pana Roberta.

Reporterka: Dlaczego nie jest posprzątane?
Pan Robert: Widzi pani, wannę mi każą wyrzucać.
- A po co panu ta wanna na dworze?
- A żeby woda była, proste jak drut.
- Gdzie ma być woda?
- A w czym pani będzie prała? To też nie jest do wyrzucenia (pan Robert pokazuje telefon stacjonarny – przyp. red.)
- A co pan zrobi z tym telefonem?
- Ładny, da się komuś i też są pieniądze.
- Dlaczego to wejście tak wygląda? Nie chciałby pan wstawić sobie normalnych drzwi?
- Nie wyrzucę tych drzwi do końca życia.
- Dlaczego pan nie wyrzuci?
- Bo mi proboszcz tu pisał.
- Co proboszcz panu napisał?
- Rocznik 2015.
- Ale oni co roku tak piszą.
- Tak, ale tych drzwi w życiu nie wyrzucę!*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska

dgrabowska@polsat.com.pl