Inwazja robali

Mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej próbują stawić czoła inwazji robactwa. Prusaki są wszędzie: na łóżkach, w szafkach, książkach i dziecięcych zabawkach. W nocy chodzą po ludziach! Problem dotyczy osób, które mieszkają przy zakładzie przetwórstwa odpadów.

- Robaki były w szafce, w piwnicy, w pokoju, na moim łóżku, na moim plecaku, na książce, w kubku – wylicza Estera, kilkuletnia dziewczynka z Dąbrówki Wielkopolskiej. W tej miejscowości od 9 lat funkcjonuje zakład zajmujący się przetwórstwem odpadów. Mieszkańcy miejscowości nigdy nie byli zadowoleni z tego sąsiedztwa, głównie ze względu na przykry zapach. Do niedawna była to jedyna uciążliwość. W maju pojawił się nowy problem – inwazja robactwa.

- W zabudowaniach mieszkalnych zagnieździła się ogromna ilość insektów z rodziny prusaków. Insekty mogą roznosić różnego rodzaju choroby. Są nosicielami wirusów, grzybów. Sama ich obecność może powodować uczulenia u człowieka. Okazało się, że prawdopodobnym źródłem takiego nagromadzenia tych insektów jest zakład, który dokonuje sortowania i przetwarzania odpadów – mówi Arleta Miśkiewicz, powiatowy inspektor sanitarny ze Świebodzina.

– Jak się otwiera szafę, na przykład z przyprawami, wychodzi robaczek, to nie wiadomo, czy te przyprawę brać albo cukierki dla dzieci. Całe jedzenie musieliśmy schować w zamknięte pojemniki. Chcieliśmy się wyprowadzić z tych domów, bo nie szło już żyć, psychicznie. W nocy te robaki chodziły po nas, po dzieciach – mówią mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej.

- Żyje się bardzo ciężko, bo robaki są wszędzie. Jak gotuję, to co chwilę muszę coś zabić, Wszędzie są. Szafę otwieram - robaki, zmywarkę – robaki, szafę – robaki – opowiada  Joanna Wrzyszcz, ofiara inwazji karaluchów.
Skala zjawiska jest tak ogromna, że lubuskie centrum zarządzania kryzysowego, rozważało wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Mieszkańcy są zrozpaczeni.

Inspektorat sanitarny ze Świebodzina nakazał dezynsekcję. Zakład przetwórstwa odpadów nie uchylał się od odpowiedzialności. Nie wiadomo jednak, czy będzie to rozwiązaniem długofalowym.
Wojewoda lubuski zastanawia się, jak problem rozwiązać. Niestety mieszkańcy Dąbrówki Wielkopolskiej nadal muszą walczyć z wychodzącymi zewsząd robakami.

- Mieliśmy sytuację, że pojechaliśmy na plażę z zabawkami dzieci, to dziesięć karaluchów z nich wyszło. Nie sposób im wytłumaczyć, one się z tego śmieją. Ale co ojciec może czuć, jak dziesięć robaków wychodzi z zabawek dziecka? – rozpacza jeden z mieszkańców Dąbrówki Wielkopolskiej.*

* skrót materiału

Reporter: Jan Kasia  

jkasia@polsat.com.pl