Ani pracy, ani renty - żołnierz zapomniany

Krzysztof Maciaszczyk w 2000 roku pełnił służbę w wojsku, kiedy na terenie jednostki potrącił go samochód. Padaczka, cukrzyca, zaburzenia równowagi – skutki wypadku pan Krzysztof odczuwa do dziś. Wojsko o mężczyźnie zapomniało, lekarz zabrania pracować, a ZUS wręcz odwrotnie! Zabrał mężczyźnie świadczenie twierdząc, że jest w stanie o siebie zadbać.

W 2000 roku Krzysztof Maciaszczyk odbywał zasadniczą służbę wojskową w jednostce w Trzebiatowie. Kiedy mężczyzna patrolował jednostkę w pobliskim Rogowie, doszło do wypadku.

- Było po godzinie  22, wracaliśmy już do bazy, kiedy wjechał w nas pijany cywilny pracownik wojska. Prowadził bez włączonych świateł z nadmierną prędkością. Miał 2,5 promila alkoholu w organizmie. Wjechał w nas i uciekł, zostawiając nas nieprzytomnych – opowiada pan Krzysztof.

Pan Krzysztof kilka miesięcy spędził w szpitalu. Stwierdzono u niego 80 procent uszczerbku na zdrowiu.

- W trakcie kolejnych hospitalizacji zdiagnozowano u mnie uszkodzony błędnik, czyli zaburzenia równowagi, cukrzycę, padaczkę, niedosłuch i podwójne widzenie – wylicza mężczyzna.

Wojsko od początku nie poczuwało się do żadnej odpowiedzialności za wypadek. Pan Krzysztof złożył pozew o odszkodowanie i zadośćuczynienie, ale okazało się, że nic mu się nie należy.

- Przepisy mówią, że dochodzić odszkodowania można, jeśli sprawcą był funkcjonariusz publiczny. Sąd oddalił moje powództwo i obciążył mnie kosztami 1200 zł, więc nie dosć że jestem ofiarą wypadku, nic mi się nie należy, to muszę zapłacić. W tym czasie żołnierze nie byli ubezpieczeni – opowiada pan Krzysztof.

- Pan Maciaszczyk w chwili wypadklu był żołnierzem czynnej służby, wykonywał swoje zadania będąc w wojsku i ochrona socjalna jest mu należna, konstytucyjnie gwarantowana – twierdzi Dariusz Karwacki, pełnomocnik pana Krzysztofa.

Dodatkowo okazało się, że jednostka, w której służył pan Krzysztof została rozwiązana. Jej obowiązki przejął 7. Batalion Obrony Wybrzeża w Słupsku. Nikt z kierownictwa tej jednostki nie chciał z nami rozmawiać. To fragment oświadczenia jednostki:

„Wyjaśniam, iż w chwili obecnej nie ma prawnej ani merytorycznej możliwości udzielenia odpowiedzi na zadane pytania, gdyż 7. Batalion Obrony Wybrzeża w chwili obecnej nie jest stroną żadnego postępowania, czy to administracyjnego czy sądowego w stosunku do K. Maciaszczyka, nadto nie dysponuje dokumentacją umożliwiającą udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.”

35-letni pan Krzysztof ma także pretensje do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Przez dziesięć lat mężczyzna był na rencie, ale w 2011 roku świadczenie zostało mu zabrane. Pan Krzysztof pracował na śmieciówkach, a to nie dawało mu opieki medycznej, z której musi stale korzystać.

- Kiedy dowiedziałem się, że jest możliwośc podjęcia pracy na budowie na umowę o pracę, nie wahałem się. Nie patrzyłem, czy stan zdrowia mi się pogorszy czy poprawi. Jeśli człowiek nie ma co do garnka włożyć, to chwyta się wszystkiego – mówi mężczyzna.

Szybko okazało się, że schorzenia pana Krzysztofa nie pozwalają na pracę na budowie. Mężczyzna trafił do szpitala. Poszedł na zwolnienie.

- Po 30 dniach zwolnienia lekarz medycyny pracy musi wyrazić zgodę, żebym wrócił na dane stanowisko. Powstał problem, bo powiedziałem lekarzowi prawdę, że miałem wypadek w wojsku, że mam 80 procent uszczerbku na zdrowiu, padaczkę, niedosłuch, cukrzycę. Lekarz był przerażony, nie wydał zgody na pracę – opowiada pan Krzysztof.

Lekarz medycyny pracy twierdzi, że pan Krzysztof nie może pracować i powienien mieć świadczenie rehabilitacyjne, ale zdaniem ZUS-u mężczyzna może pracować. Od maja były żołnierz jest bez środków do życia. Walczy w sądzie.

- W sprawie dotyczącej postępowania rentowego, sąd powołał cały zespół biegłych i wnioski biegłych są generalnie niekorzystne dla odwołującego się – informuje Aleksander Brzozowski z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Czyli zdaniem biegłych pan Krzysztof może pracować. Mężczyzna chce iść do pracy, ale nie może. Z czego ma żyć? To nie obchodzi ani wojska, ani ZUS-u.

- Żeby mieć pieniądze na leki na cukrzycę, musiałem pożyczyć pieniądze. Ale ZUS-u to nie interesuje. Pisałem prośby: przywróćcie mnie do pracy albo dajcie mi świadczenie. I zero reakcji – mówi pan Krzysztof.*

* skrót reportarzu

PS Już po realizacji reportażu zapadł wyrok w sprawie renty. Sąd uznał, że pan Krzyusztof może pracować i nie należy mu się świadczenie.

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl