Spłonął ubezpieczony dom. Bój o 200 tys. zł!

Państwo Kubajowie z Cedyni stracili w pożarze dom. Budynek ośmioosobowej rodziny był ubezpieczony w Warcie na 200 tys. zł, ale Kubajowie nie dostali nic. Powód? Ubezpieczyciel twierdzi, że pogorzelcy nie mieli ważnego przeglądu instalacji kominowej. Rodzina dostarczyła taki dokument, pieniędzy jednak dalej nie ma.

5 grudnia 2014 roku w domu państwa Kubajów w Cedyni pojawił się ogień. W domu było wtedy osiem osób.

- Mąż trafił z synem, synowa, z córką Hanią do szpitala. Najgorzej było z synem Maćkiem. Był zaczadzony. To była ojcowizna, moi rodzice mieszkali tam od 1954 roku – mówi Stanisława Kubaj, która straciła w pożarze dom.
Po pożarze Kubajowie dostali mieszkanie komunalne. Nie mają nic. „ Myśmy wyszli goli i bosi, jak to się mówi” – mówi Józef Kubaj.

Po pożarze prokuratura powołała bieglego, który miał ustalić przyczynę pożaru. Niestety, nie udało mu się jednoznacznie stwierdzić, dlaczego spalił się dom rodziny Kubajów.

- Prokurator umorzył śledztwo. Wykluczono zapalenie od instalacji elektrycznej oraz od  instalacji kominowej. To nie wchodziło w grę – opowiada Józef Kubaj.

- Biegły z zakresu pożarnictwa wskazał dwie przyczyny tego pożaru: albo zaprószenie ognia przez osoby palące, przez niedopałki papierosów, albo też zapalenie się drewnianych elementów boazerii - mówi Bogumił Prostak z Komendy Powiatowej Policji w Gryfinie.

Dom Kubajów był ubezpieczony w Warcie. Pan Józef wystąpił więc o wypłatę odszkodowania.

- Przyjechał pan z Warty i pokazał, gdzie jego zdaniem zaczęło się palić. To było zgodne z wcześniejszymi ustaleniami, że zaczęło się palić koło schodów. Dziwne, że Warta przysyła mi później pismo, że zapaliło się od komina – mówi Józef Kubaj.

Warta odmówiła wypłaty pieniędzy twierdząc, że Kubajowie są sami sobie winni, bo nie mieli ważnego przeglądu instalacji kominowej. Pogorzelcy nie mogą zrozumieć takiego stanowiska ubezpieczyciela.

- Znalazłem dokumenty o przeglądzie od kominiarza i od elektryka. Wysłaliśmy im to, ale stwierdzili, że pisma są niewiarygodne. A od kiedy Warta jest od oceny, czy coś jest wiarygodne czy nie? – pyta Józef Kubaj.

- Był przegląd, wysłaliśmy dokument w kwietniu bieżącego roku,  dołączyliśmy protokół kontroli, która była wykonana we wrześniu 2014 roku. Kolejny termin był przewidziany na wrzesień 2015 roku, czyli przegląd był jak najbardziej aktualny – dodaje Monika Budynkiewicz-Szymańska, pełnomocnik państwa Kubajów.

Kolejne odwołania nie pomogły. Do dzisiaj Kubajowie nie dostali ani grosza. Przedstawiciele Warty odmówili nam wypowiedzi przed kamerą. Dostaliśmy jedynie oświadczenie:

„Ze względu na tajemnicę ubezpieczeniową nie udzielamy żadnych informacji dotyczących umów i szkód klientów osobom trzecim. Sprawa, z którą się Państwo do nas zwrócili, została przekazana do ponownej weryfikacji okoliczności zdarzenia oraz zakresu szkody. Decyzja  zostanie przekazana klientom niezwłocznie po zakończeniu dodatkowego postępowania.”

Po pożarze inspektor nadzoru budowlanego zdecydował, że dom Kubajów trzeba rozebrać. Została im tylko działka.

- Każdemu, kto ma ubezpieczenie w Warcie radzę z dobrego serca: szukaj chłopie, kobieto innej firmy, bo jeśli ci się coś stanie, to jeszcze zostaniesz złodziejem – podsumowuje Józef Kubaj.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl