Nie lubi kontroli. Uciekał z turystami w busie!

Jedziesz do Zakopanego - wystrzegaj się zielonego busa Stanisława Z. Mężczyzna jeździ bez uprawnień i koncesji. W dodatku nie lubi kontroli. 21 lipca uciekał busem pełnym turystów przed policją, strażą graniczną i Inspekcją Transportu Drogowego. Gnał pod prąd, łamiąc wszelkie przepisy i uszkadzając inne samochody. „Zaczęliśmy się modlić” - mówią uprowadzeni turyści.

Strach i przerażenie – tak zapamięta pobyt w Zakopanem rodzina państwa Kryńskich z Łodzi. 21 lipca, kiedy chcieli pojechać do Morskiego Oka, wsiedli do busa prowadzonego przez Stanisława Z.  Kiedy tylko ruszyli, busa usiłowała zatrzymać do kontroli Inspekcja Transportu Drogowego.

- Najpierw myśleliśmy, że ten kierowca chce zjechać, ale po minucie, kiedy pędziliśmy z bardzo dużą prędkością, a kierowca bluźnij, zorientowaliśmy się, że oni nas gonią – mówi Anna Kryńska.

- Kiedy skręcił, przeleciałam z boku na bok, inne panie cały czas wpadały na mnie, a ja na ścianę – opowiada 14-letnia Kasia Kryńska.

Inspektorzy chcieli zatrzymać Stanisława Z., ponieważ rozpoznali pojazd, którego kierowca wielokrotnie łamał wcześniej prawo, przewożąc pasażerów bez licencji.  Ścigający busa inspektorzy poprosili o pomoc policję i straż graniczną.

- Bardzo się bałam. Modliłam się, żeby wyjechał tylko na główną drogę, bo zazwyczaj tam jest korek. I kiedy wyjechaliśmy na tę drogę, to zobaczyłam, że ten pan jedzie lewym pasem, a z przeciwka jadą busy. Samochody zaczęły zjeżdżać, kto mógł uciekał przed nim – wspomina Anna Kryńska.

- Kierowca busa po drodze trącał różnego rodzaju pachołki, słupki, ocierał się o samochody. Wjeżdżał na chodniki – mówi Mariusz Ciarka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

Kierowca uciekał przed mundurowymi wąskimi uliczkami Zakopanego mając dziesięciu pasażerów w samochodzie. Wśród nich było także małżeństwo państwa Kolendów z Zabrza. Podróżni wspominają, że pościg trwał kwadrans.

- Pod prąd jechał i mówił: k..., nie ma gdzie się schować. Szybko jechał, bałam się. Nie wiedziałam, czego mam się trzymać – mówi Barbara Kolendo.

- Ja tylko zobaczyłam po uderzeniu w słup, w ogrodzenie, że otwierają się boczne drzwi. Koło mnie na podłodze siedział taki pan z dzieckiem. Jak zobaczyłam, że te drzwi się otwierają, to trzymałam je nogą, bo ten pan by wypadł – relacjonuje Anna Kryńska, pasażerka busa.

Kierowcy zabrano prawo jazdy, a sprawę skierowano do sądu. Tylko Interwencji udało się porozmawiać ze Stanisławem Z. Mężczyzna uważa się za osobę pokrzywdzoną. I nie widzi nic nagannego w swoim zachowaniu.

- Chciałem przejechać, myślałem, że mi dadzą spokój. Bałem się ich kar, bo od nich nie ma ucieczki. Ci z Inspekcji Transportu gnębią mnie, prześladują. Jak jeździłem legalnie, to za brak kilku tarczek tachografowych, zabrali mi dokument – mówi Stanisław Z.

W ostatnich latach Urząd Skarbowy ukarał Stanisława Z. grzywnami na ponad 10 tysięcy złotych. Między innymi za brak kasy fiskalnej czy wykonywanie pracy bez rejestracji oraz zezwolenia. Inne służby także karały mężczyznę wysokimi mandatami.

- Cały czas jeździ bez koncesji, nielegalnie. Są takie opowieści, że potrafi czasem wysadzić pasażera, który jedzie na jednej trasie, aby wziąć innych i zarobić więcej – mówi Paweł Pełka,  dziennikarz Tygodnika Podhalańskiego.

63-letni Stanisław Z. ma na swoim koncie wyroki – między innymi za pobicie przy użyciu niebezpiecznego narzędzia. Ale nie tylko za to…

- W 2007 roku zdarzył się przypadek, że dwie pracownice urzędu w trakcie wykonywania czynności w pewien sposób zostały uprowadzone – mówi Agnieszka Mozoła, naczelnik Urzędu Skarbowego w Zakopanem.

- Pracownicy urzędu skarbowego wsiedli do busa przebrani za turystów przypuszczając, że ten pan nie ma zarejestrowanej działalności i nie odprowadza podatków. Kiedy się ujawniły, ten pan zamknął drzwi i porwał tych ludzi – dodaje Mariusz Ciarka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl