Dopisana do umowy – 60 tys. zł obcego długu!

Agnieszka Biela spłaca 60 tys. zł. długu byłego chłopaka. Mężczyzna zniknął. O tym, że nie płacił za wynajmowane przez siebie mieszkanie, pani Agnieszka dowiedziała się, gdy komornik zajął cześć jej pensji. Kobieta, bez swojej wiedzy, została wpisana w umowę najmu. Na dokumencie jest tylko jej imię i nazwisko. Brakuje danych z dowodu osobistego i podpisu.

To miał być najszczęśliwszy dzień w życiu młodego małżeństwa. Na świat przyszła ich córka Wiktoria. Agnieszka Biela, wkrótce po tym jak dowiedziała się o ciąży, dostała również informację długu, który musi spłacić – chodziło o blisko 40 tysięcy złotych.

- Ten chłopak wynajmował mieszkanie, miał podpisaną umowę, jednak nie wywiązał się z niej. Znaleźli dokumenty, gdzie jest imię i nazwisko mojej synowej. Dopisano ją do tej umowy – mówi Dorota Biela, teściowa pani Agnieszki.

- Ja pracowałam u mojego byłego chłopaka i tylko do niego przyjeżdżałam odwiedzić, nic więcej. Nie miałam pojęcia, że jest jakiś dług, nie rozumiem, że to na mnie poszło – dodaje pani Agnieszka.

Kobieta z byłym partnerem rozstała się po kilku miesiącach, a mimo to w umowę została wpisana bez swojej wiedzy, jako współmałżonka lub krewna najemcy. W umowie nie ma ani jej danych z dowodu osobistego, ani jej podpisu.  O długu dowiedziała się dopiero od komornika, który zajął jej pensję.

- Była osobą, która wystąpiła, jako pełnoletnia i stale zamieszkująca z osobą, która podpisywała umowę najmu. Nasze przepisy przewidują solidarną odpowiedzialność takiej osoby, która mieszka wspólnie z inną osobą – wyjaśnia Aleksandra Sprung, rzecznik Izby Komorniczej w Katowicach.

- Nie ma żadnego dowodu, że ona tam mieszkała. Synowa zamieszkiwała ze swoimi rodzicami w Bytomiu, potem wyjechała do Świnoujścia, gdzie pracowała, ma na to dowody, ma umowy, zameldowanie tymczasowe, PIT-y tam były wysyłane – opowiada Dorota Biela, teściowa pani Agnieszki.

Mieszkańcy budynku potwierdzają, że widywali panią Agnieszkę w kamienicy, ale dlatego, że opiekowała się dzieckiem jednej z lokatorek. Zaskoczeni są faktem, że to właśnie pani Agnieszka została obciążona długiem. 

- Ona u niego pracowała, sprzątała, ale nie była przy podpisaniu żadnej umowy. Zameldowana była u rodziców, bywała u niego, ale u mnie też bywała. To jest paranoja, co się dzieje. Ona nie była ani jego żoną, była jego znajomą, to dlaczego ma spłacać jego długi? – dziwi się jedna z mieszkanek kamienicy.

- Powiedziałem, że w sądzie poświadczę, że przy podpisywaniu umowy żadnej Agnieszki nie było. Powiedziałem, że ona jest niewinna, bo z jakiej racji ma odpowiadać za długi Jerzego K. On tam zamieszkał, a Agnieszka tam tylko przychodziła – potwierdza Michał Pieka, sąsiad, świadek podpisania umowy wynajmu mieszkania.

Po rozstaniu były partner pani Agnieszki nagle zniknął. Właściciel kamienicy wystąpił do sądu o solidarny nakaz zapłaty za bezumowne zajmowanie lokalu. Jego adwokat w piśmie do naszej bohaterki tłumaczy, że mężczyzna spotykał panią Agnieszkę w tym mieszkaniu. Według niego, kobieta sprawiała wrażenie osoby stale tam mieszkającej. Dodatkowo wszelkie pisma procesowe były wysyłane do domu rodzinnego Jerzego K., w którym pani Agnieszka również nigdy nie przebywała. Kobieta w ogóle nie wiedziała, że jest dłużniczką.

- Wymeldował się z tego Drochlina, zamieszkał za granicą, tam sobie żyje, a prawo polskie jest, jakie jest. On jest nieuchwytny, a wszystko poszło na moją żonę – komentuje Kamil Biela, mąż pani Agnieszki.

Pani Agnieszka została pozbawiona możliwości obrony, bo - nie wiedząc o sprawie - nie mogła złożyć sprzeciwu w terminie i nakaz zapłaty uprawomocnił się. Teraz w sądzie kobieta walczy o przywrócenie terminu, bo spłata długu, który dzisiaj z odsetkami wynosi już 60 tysięcy złotych, to dla niej i jej męża najważniejsza sprawa.

- Żona zarabia 1500 zł, z czego komornik zabiera jej około 600 zł. Ja jestem na „L4”, bo zostałem pobity, kości czaszki miałem połamane. Jednego dnia jest dobrze, a na drugi dzień przewracam się. Jest nam ciężko – mówi Kamil Biela, mąż pani Agnieszki.

Małżeństwo pierwszą sprawę w sądzie przegrało. Jednak w trakcie realizacji naszego reportażu zapadł kolejny wyrok – tym razem korzystny dla młodych rodziców.

- Będzie wyznaczona normalna rozprawa w trybie procesowym z udziałem obydwu stron, będzie się toczył normalny proces, dotyczący ustalenia, kto komu i ewentualnie, co jest winien. Strony będą prezentować swoje stanowiska i swoje racje. Nakaz zapłaty już nie istnieje i nie ma tytułu do egzekucji, więc nie można niczego egzekwować – powiedział nam Bogusław Zając, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.

- To super. Teraz możemy zacząć normalnie żyć i wychowywać dziecko – ucieszył się Kamil Biela, mąż pani Agnieszki.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl