Podarowała mieszkanie w zamian za opiekę. Trafi na bruk

Pani Helena zapisała krewnej w darowiźnie swoje mieszkanie. W zamian miała mieć dożywotnią opiekę. Dziś jej mieszkanie ma już trzeciego właściciela. Powód? Krewna Krystyna M. wzięła pod zastaw lokalu kredyt na 140 000 zł, by spłacić dług w spółdzielni. Kredytu nie spłaciła, więc mieszkanie przejęła firma zajmująca się skupem zadłużonych nieruchomości. Pani Helenie grozi eksmisja.

- Dzwoni na dole do domofonu, ja mówię: kto? „Właściciel tego mieszkania”. Proszę pana myślałam, że padnę – wspomina Helena Kwiatkowska.

Helena Kwiatkowska ma 84 lata. Mieszka od 40 lat w mieszkaniu na warszawskim Bemowie. Osiem lat temu, gdy pani Helena była poważnie chora, postanowiła zapisać w darowiźnie swoje mieszkanie krewnej – Krystynie M. W zmian pani Helena miała mieć dożywotnią opiekę.

- Przychodziła tu rzadko, nic nie robiła. Pisałam do niej listy, żeby przyszła, okna mi umyła. Sześć listów poleconych wysłałam, bo mi tak adwokat kazał, na żaden list nie odpowiedziała – mówi pani Helena.

Brak opieki to nie był jedyny problem. Krystyna M. przestała też płacić czynsz za mieszkanie. Dług w spółdzielni rósł, a między panią Heleną a Krystyną M. narastał konflikt.

- A czy powiedziała panu o wszystkim? Czy powiedziała, że utrzymywała Dariusza Z.? – pyta Krystyna M. Kobieta mówi o dalekim krewnym pani Heleny, który u niej tymczasowo mieszkał. Krystyna M. zażądała od niego opłat za mieszkanie, na co nie zgodziła się pani Helena.

- Ona zażądała od tego lokatora, kuzyna dalszego, 6 000 zł i to zaraz po przepisie. A ja mówię: Tobie? – opowiada pani Helena.

- Zostałam po rozwodzie z pięciorgiem dzieci, ja jestem tylko salową na etacie. Urósł dług (za mieszkanie – przyp. red.), bo ja w końcu przestałam płacić, o czym pani Kwiatkowska doskonale wiedziała – twierdzi Krystyna M. 

Ostatecznie, by spłacić dług w spółdzielni, Krystyna M. wzięła 140 000 zł kredytu na pół roku. Zabezpieczeniem było mieszkanie pani Heleny. W tym samym czasie toczyły się sprawy o zwrot mieszkania. Jedną pani Helena przegrała, ale drugą wygrała. Mieszkanie miało do niej wrócić.

Niestety, wyrok zapadł za późno. Mieszkanie, za niespłacony kredyt, przejęła firma zajmująca się skupem zadłużonych nieruchomości.

Kilka miesięcy później okazało się, że mieszkanie przejęła inna agencja nieruchomości. Ani pierwszej, ani drugiej nie da się odnaleźć pod ich oficjalnymi adresami. Drudzy właściciele mieszkania w styczniu ubiegłego roku odwiedzili panią Helenę, by zabrać jej drzwi do mieszkania.

- 7 stycznia, mróz, zimno, wiatr, a oni mówią, że wyważają drzwi, wiertarką wiercą – opowiada pani Helena.

- To było nasze mieszkanie i nasze drzwi, chcieliśmy je zabrać, żeby wstawić zamki i na drugi dzień drzwi wróciły – tłumaczy drugi nabywca mieszkania.

- Sprawą natychmiast zajęli się policjanci kryminalni, którzy ustalili, gdzie znajdują się te drzwi. Okazało się, że znajdują się one w samochodzie zaparkowanym w centrum miasta. Mężczyźni przedstawili dokumenty, że mają prawo do przebywania w tym lokalu, więc prowadzący postępowanie podjęli decyzję o umorzeniu dochodzenia – informuje Anna Kędzierzawska z Komendy Stołecznej Policji.

Sprawę umorzono, drzwi wróciły na miejsce. Kilka miesięcy później jednak pojawił się kolejny – trzeci już nabywca mieszkania. Tymczasem nie wyrzuca pani Heleny, ale niestety ma do tego prawo.

Reporter: Dlaczego pani podjęła się płacenia za mieszkanie, skoro pani wiedziała, że nie ma tych pieniędzy?
Krystyna M.: To jest głupie pytanie.
Reporter: A jaka jest odpowiedź?
Krystyna M.: Nie odpowiem, bo pan głupie pytanie zadał.
Reporter: Wzięła pani w darowiźnie mieszkanie, za które zobowiązała się pani płacić.
Krystyna M.: Niech mnie pan teraz nie łapie za słówka.*

* skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl