Pomagają w wyprowadzce czy przyjmują klientów?

Jadwiga i Wiesław Falborscy z Częstochowy walczą z najemcą, który w ich budynku otworzył nocny klub. Robert Politański został nawet skazany na karę więzienia w zawieszeniu za czerpanie korzyści z prostytucji. Mimo to mężczyzna nadal zajmuje budynek i - jak twierdzą państwo Falborscy - zarabia na nierządzie. W dodatku "nie płaci za czynsz" – mówi małżeństwo.

Pani Jadwiga i pan Wiesław Falborscy od 2000 roku prowadzili w Częstochowie salon sukien ślubnych. W 2004 roku, kiedy interes przestał się opłacać, postanowili wynająć budynek. Zgłosił się wtedy do nich Robert Politański, który podpisał umowę z jedną z córek państwa Falborskich i otworzył nocny klub.

Początkowo relacje z najemcą układały się bardzo dobrze. Jak twierdzą państwo Falborscy, problemy zaczęły się w 2007 roku. Według wyliczeń pani Jadwigi, na dzień dzisiejszy zadłużenie Roberta Politańskiego wynikające z umów wynosi ponad 160 tys. zł.

- Nie płacił systematycznie. Miesiąc się migał, w całości nie płacił. W końcu zawarliśmy umowę, że do końca roku wszystko spłaci. Swoją ręką napisał oświadczenie i nie spłacił – opowiada Wiesław Falborski.

- Niepłacenie czynszu, opóźnienia, pisanie oświadczeń… W 2009 roku żeśmy wypowiedzieli mu starą umowę najmu i zawarliśmy nową. Z tym, że warunkiem była spłata całego zadłużenia, tam wtedy było 33 tys. zł – mówi  Jadwiga Falborska.

Sprawa trafiła do prokuratury, która odmówiła wszczęcia postępowania. Prokurator uznał, że skoro Robert Politański już wcześniej zalegał z wpłatami, nikt z rodziny nie powinien podpisywać z nim kolejnej umowy. Falborscy postanowili więc na własną rękę pozbyć się nocnego klubu i jego właściciela ze swojego budynku.

- Wodę żeśmy im odcięli, to wziął ją od sąsiada. Podłączył się wężem ogrodowym. Zawiadomiłam sanepid, że w budynku jest woda niewiadomego pochodzenia, a tam są podawane napoje. Sanepid stwierdził, że tam woda jest, ale on nie jest od ustalania, skąd ta woda jest – mówi Jadwiga Falborska.

- Sprawę zgłosiliśmy na policję, do prokuratury i nic z tego – dodaje Wiesław Falborski.

Podczas naszej wizyty państwo Falborscy dostali informację, że w ich budynku może ulatniać się gaz. Pojechaliśmy na miejsce to sprawdzić. Małżeństwo natychmiast powiadomiło policję, straż pożarną i pogotowie gazowe. Okazało się, że gaz ulatniał się z bojlera. Czarę goryczy przelała jednak wiadomość, że w wynajmowanym budynku Robert Politański prowadził nie tylko działalność klubową.

- Akt oskarżenia dotyczył czerpania korzyści majątkowych przez Roberta P. z prostytucji,  która była uprawiana przez kilkanaście kobiet w tym lokalu. W tej sprawie zapadł prawomocny wyrok. Sąd uznał Roberta P. za winnego zarzucanego mu czynu i wymierzył mu karę 1,5 roku więzienia z warunkowym zawieszeniem na 5 lat – informuje Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.

Robert Politański twierdzi, że zamierzał opuścić budynek państwa Falborskich.

Robert Politański: Widzieliście państwo, że jesteśmy na etapie pakowania rzeczy i generalnie kwestia kilku, kilkunastu dni.
Reporter: Dlaczego pan tak długo zajmował ten lokal?
Robert Politański: Zamknięcie działalności, spakowanie, wywiezienie rzeczy zajmuje trochę czasu.
Reporter: Nawet, według pana wersji, to trwa od maja, a mamy sierpień…
Robert Politański: To jest duży lokal.
Reporter: I na to potrzeba trzech miesięcy?
Robert Politański: Nam tak.
Reporter: A te panie, które tam wczoraj były, też się wyprowadzały?
Robert Politański: Mieszkają w pokojach, natomiast pracują w innym miejscu. Pomagają w pakowaniu towarów.

Robert Politański twierdzi, że przez 11,5 roku płacił regularnie czynsz. Do dziś jednak nie przesłał nam potwierdzeń wszystkich wpłat. Twierdzi też, że to on czuje się oszukany, bo według niego, podpisy córek państwa Falborskich, z którymi zawierał umowy wynajmu budynku są sfałszowane.

Robert Politański: Do października zeszłego roku czynsz był płacony.
Reporter: Regularnie?
Robert Politański: Tak.
Reporter: Z wpłat wynika, że nieregularnie, bardzo nieregularnie.
Robert Politański: Agencja adwokacka zajmuje się tym. (…) Umowy, które mam są nieważne, bo są sfałszowane podpisy, podpisy wynajmującej.
Reporter: Na jakiej podstawie pan tak twierdzi? Czy był powołany biegły grafolog?
Robert Politański: Jedna z córek nie przyznała się do podpisu, więc umowa jest nieważna.

Państwo Falborscy przedstawili nam upoważnienia córek, z którymi zawierał umowy Robert Politański. Sprawa o eksmisję ciągnie się już od kilku miesięcy, a rodzina Falborskich powoli traci nadzieję na odzyskanie pieniędzy.

- Dawniej płakałam, w tej chwili już nie.  Po prostu jestem bezsilna. Ten pan robi pieniądze i się ze wszystkich śmieje – mówi pani Jadwiga.*

* skrót materiału

Reporter: Dominika Grabowska
dgrabowska@polsat.com.pl