Odzyskał skradzioną łódkę – teraz musi oddać

„Co jest moje, powinno do mnie wrócić” - mówi Jerzy Wysocki ze Szczecina. Mężczyzna walczy o skradzioną mu w 2008 roku łódkę. Kilka lat później odnalazł ją przypadkiem nad jeziorem w Steklnie. Wezwał policję i zabrał łódź do domu. Teraz musi ją do Steklna zwrócić. Sąd uznał, że łódź należy do nowego właściciela.

Jerzy Wysocki ze Szczecina jest zapalonym wędkarzem. Dlatego 10 lat temu kupił sobie łódkę, którą wykorzystywał głównie do połowu ryb.

- To jest angielska łódka, miałem ją jakieś cztery lata, aż została skradziona z przystani w Dąbiu. Wyciągnęli ją z garażu razem z silnikiem i zabrali. To było w 2008 roku – mówi pan Jerzy.

Właściciel łódki zgłosił sprawę na policję, ale nic to nie dało. Postępowanie zostało umorzone, bo nie wykryto sprawcy kradzieży.

- Dałem sobie spokój, do czasu, kiedy od znajomych się dowiedziałem, że w Steklnie nad jeziorem stoi prawdopodobnie moja łódka. Jest  przygotowana do malowania, rozebrana na czynniki pierwsze – opowiada pan Jerzy. 

Mężczyzna pojechał do Steklna. Tam okazało się, że to faktycznie jest jego łódka, ale ma już nowego właściciela.

- Ja tę łódkę kupiłem cztery lata temu od panów z Polic. Znalazłem mężczyznę, co miał mi ją remontować, a po tygodniu przyjechał inny pan uważający, że to jest jego łódka – mówi Karol Szmigiel, który kupił łódkę skradzioną panu Jerzemu.

Pan Karol nie chciał oddać łódki, więc na miejsce przyjechała policja. Funkcjonariusze kazali zabrać łódkę panu Jerzemu.

- Zrobiłem, co mi policja kazała. Teraz tak leży od zeszłego roku, kwietnia czy maja.  Nie dotykam się do niej – mówi pan Jerzy. Mężczyzna czekał na zakończenie postępowania prokuratury. Kiedy otrzymał decyzję organów ścigania, bardzo się zdziwił.

- Myślałem, że moje to moje i kiedyś będę mógł cokolwiek z tym zrobić, ale przyszło postanowienie z sądu ze mam tę łódkę oddać właścicielowi, który ją nabył od, jak on to powiedział, chłopaków z Polic – mówi pan Jerzy.

- Zgodnie  przepisami kodeksu cywilnego mężczyzna ten nabył tę łódź w dobrej wierze, a jednocześnie od momentu kradzieży upłynęły 3 lata – informuje Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

- Łódka była kupiona na podstawie umowy kupna-sprzedaży. Był dowód rejestracyjny, sprzedający był spisany z dowodu, były pieczątki Starostwa Polic, więc uważałem, że wszystko jest jak najbardziej legalne - Karol Szmigiel, który kupił łódkę skradzioną panu Jerzemu.

Okazuje się jednak, że pieczątka starostwa o niczym nie świadczy. Żeby zarejestrować łódkę wystarczy wypełnić wniosek.

- Nie ma żadnych baz danych umożliwiających weryfikację. Tym samym osoba, która dokonuje rejestracji takiego sprzętu, nie ma możliwości sprawdzenia, czy posiadacz sprzętu wszedł w jego posiadanie w sposób legalny, czy ten sprzęt nie był kradziony – informuje Bogusława Szulc ze Starostwa Powiatowego w Policach.

Na umowie, którą zawarł pan Karol są dane osoby, która sprzedała mu kradzioną łódź. Próbowaliśmy dotrzeć do Dawida Sz. Od sąsiadów dowiedzieliśmy się, że mężczyzna zamieszkał w Niemczech.

- Nie udało się ustalić, kto ukradł łódź i w tym zakresie postępowanie zostało umorzone. Dane osoby, która sprzedała łódź obecnemu właścicielowi są znane, ale nie udało się jej przesłuchać, nie wiadomo, gdzie przebywa – mówi Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Prokuratura nakazała panu Jerzemu oddać łódkę panu Karolowi. Mężczyzna nie może się z tym pogodzić.

- Wydaje mi się, że przepis powinien być jeden: co jest moje, powinno do mnie wrócić – komentuje mężczyzna.*

* skrót materiału

Reporter: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl