Siedzą w domu, bo ZUS odcina windy!

Mają po 85 lat i wychodzą z mieszkania tylko w godzinach pracy ZUS-u! Państwo Adamczakowie mieszkają w budynku urzędu i korzystają z jego wind. A te są dostępne tylko w dni powszednie do godziny 15! Problemy małżeństwa pojawiły się wraz z nastaniem nowej dyrektor poznańskiego ZUS-u. Wcześniej, specjalnie dla staruszków, drzwi prowadzące do windy otwierał portier.

Państwo Felicja i Janusz Adamczakowie z Poznania mają po 85 lat. Od przeszło 60 lat mieszkają w 38-metrowym mieszkaniu, które znajduje się na czwartym piętrze gmachu należącego do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Mieszkanie służbowe przyznano im po stryju pani Felicji, który był jej prawnym opiekunem.

- Stryj pracował w tym ZUS-ie. A pan wie, jak było po wojnie z mieszkaniami. I dostał tutaj pokój z kuchnią. Stąd tu jestem – mówi pani Felicja.

Od kilku miesięcy staruszkowie mają problemy z wychodzeniem z domu.  Dlaczego? Bo dyrektorka poznańskiego ZUS-u zabroniła im po godzinie 15 korzystać z wind znajdujących się w budynku. Starsze małżeństwo ma problemy z poruszaniem się po schodach. Windy są jedyną szansą na wydostanie się z mieszkania.

- My korzystamy z windy do godziny 15. Wszystkie sprawunki załatwiamy, zakupy. Później siedzimy w domu, bo żona nie da rady zejść schodami, bo ma endoprotezy – mówi pan Janusz.

- Nogi mnie bolą i ręce. Nie mogę trzymać się poręczy, wyrywa mi się, bo mam sztuczne ramiona. Mam też endoprotezę kolana i kręgosłup schorowany – wylicza pani Felicja.

Do mieszkania państwa Adamczaków prowadzi boczna klatka. Jednak tam wind nie ma. Znajdują się one w głównej, biurowej części budynku, która połączona jest przejściem z częścią mieszkalną. Kiedy urzędnicy opuszczają gmach ZUS-u, drzwi prowadzące do korytarza, gdzie znajdują się windy są, zamykane na klucz.

- Są trzy windy, ale biura są zabezpieczone przed ewentualnymi złodziejami. Są zamykane i plombowane. Jeżeli ja nie mogę wyjść od piątku popołudnia do poniedziałku rana, to jak się mogę czuć? Jak w więzieniu, jak w klatce – denerwuje się pan Janusz.
Małżeństwo pokazuję pisemną zgodę sprzed 20 lat na korzystanie z wind oraz na dojście do nich korytarzem biurowca.

„W wyjątkowych przypadkach (…) portier zobowiązany będzie do otwarcia i przeprowadzenia Pani, względnie Pani męża, przez budynek ZUS”.

- Stara dyrekcja pozwoliła w nagłych i konicznych przypadkach korzystać z portierów.  Jak potrzebowaliśmy w sobotę czy niedzielę, to dzwoniliśmy do portiera, on przyjeżdżał i zwoził nas – mówi pan Janusz.

- Teraz ZUS stwierdził, że czasy się zmieniły i w związku z tym państwu nie można pomóc. Takie wyjaśnienia w naszych czasach, gdzie można wszystko załatwić, jest niezrozumiałe – komentuje Mikołaj Woźniak, dziennikarz Głosu Wielkopolskiego.

Rozmawiamy z Marią Nowak, dyrektor I oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w Poznaniu.
Reporter: Mam pismo pani poprzednika, który jasno przyznał, że jest możliwość korzystania z wind  po wcześniejszym poinformowaniu. I nie ma żadnego problemu. Problem się teraz pojawił.
Dyrektorka: Nie znam tego pisma, wydał je naczelnik wydziału. Ja nie wiem, dlaczego pan naczelnik takie pismo napisał. Generalnie ochrona obiektu zawsze obowiązywała.

Teraz portierów już nie ma, zastąpili ich wynajęci ochroniarze. Zawsze w budynku jest ich kilku. Jednak nie mogą oni pomagać schorowanym lokatorom. Oburzony postawą ZUS-u jest przewodniczący działającej przy poznańskim magistracie Miejskiej Rady Seniorów. Sytuację uważa za skandaliczną

- Oni mają 85 lat i wymagają w pewnym sensie opieki społecznej, a któż może ja lepiej wypełniać, niż ZUS, który właśnie seniorami się opiekuje? – pyta Zdzisław Szkutnik, przewodniczący Miejskiej Rady Seniorów.

Dyrektorka poznańskiego ZUS-u twierdzi, że oficjalnie nie wie nic o chorobach i problemach ruchowych jej lokatorów:  85-letnich staruszków.  Państwo Adamczakowie twierdzą jednak, że ją o tym informowali podczas wcześniejszych spotkań.

Reporter: Pani decyzją oni nie mogą wychodzić z domu po godzinie.15. Są uwięzieni.
Dyrektorka: Ja takiego problemu nie miałam zgłoszonego, że oni nie mogą wychodzić.  Że im jest trudno chodzić, to mówili, ale że nie mogą wychodzić, nie mówili.
Reporter: A to nie wystarczy powiedzieć, że jest ciężko chodzić?
Dyrektorka: To jest tendencyjne prowadzenie programu. Ja nie mam nic do dodania!
Reporter:  Ja usiłuję tylko zrozumieć tę kompromitującą ZUS sytuację. Takiego absurdu nawet w filach Barei nie było.
Dyrektorka: Państwo się pytali, czy mogą korzystać z windy i powiedziałam, że w godzinach pracy mogą korzystać. Po godzinach pracy przejście jest zamknięte. I przyjęli to do wiadomości.

- Nieraz płaczę, ale nic to nie zmieni. Tak musi być – rozpacza pani Felicja.

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl