Biznes po rosyjsku – bez pensji i świadectw pracy

Rosyjska marka obuwnicza Centro miała podbić polski rynek. Trzy lata temu uruchomiła w kraju 60 sklepów i zatrudniła blisko 500 polskich pracowników. Dziś po władzach firmy nie ma śladu. Z dnia na dzień porzuciły sklepy, towar i pracowników. Ludzie nie dostali pensji, odpraw i świadectw pracy.

- Rzeczy są dalej na półkach, nic nie zostało zabrane, nie zrobiono żadnej inwentaryzacji, co jest bardzo dziwne , bo nie zostało to policzone w żaden sposób. Nawet sprzęt nie został zabrany, komputery, terminale, tu się drukuje cały czas raport fiskalny na zamknięcie dnia – mówi Małgorzata Szumska, zastępca dyrektora sklepu w Lublinie.

Dzisiaj po władzach firmy nie ma śladu, tak jak i po zaległych pensjach. Zdaniem pracowników, zarząd spółki celowo wprowadzał ich w błąd.

- Dostaliśmy tylko jedno pismo od prezesa firmy. 6 maja zapewniał, że z firmą nie dzieje się nic złego, że sytuacja jest trudna, ale stabilna – opowiada pan Łukasz, dyrektor sklepu w Centro Kielcach.

- Z informacji z drugiej ręki wiedziałam, że pracownicy nie mają być informowani, że to jest wielka tajemnica, bo pewne osoby u góry chcą sobie załatwić likwidację stanowisk, wziąć odprawy i po cichu odejść – twierdzi Magdalena Osiak, starszy specjalista ds. personalnych, pracownik centrali Centro.

- Firma jest mi dłużna około 10 tys. zł ze odprawę, ekwiwalent za urlop i lipcową pensję – dodaje Karolina Witła, dyrektor sklepu w Kielcach.

Dzisiaj nie tylko zaległa pensja jest problemem, ale również brak świadectw pracy i wypowiedzeń. W dramatycznej sytuacji jest pani Beata, który spodziewa się dziecka.

- Z powodu błędnie wystawionego świadectwa pracy nie mogę się ubiegać o zasiłek macierzyński, czyli zostaliśmy na lodzie. Nikt nie zatrudni kobiety w ciąży, mąż pracuje na pół etatu, wynajmujemy mieszkanie. Marzyliśmy o kupnie własnego, żeby rodzinę założyć i cieszyć się, a nie martwić się z dnia na dzień – opowiada kobieta.

Próbowaliśmy odszukać siedzibę firmy i skontaktować się z jej przedstawicielami. Podane na stronie numery telefonów i maile nie działają. Adres siedziby również jest niekatulany. Okazuje się, że dotychczasowy właściciel marki zmienił nazwę i ogłosił likwidację. Z nową firmą również nie ma kontaktu.

Pracownicy w ostatnich tygodniach sprzedawali resztki towaru i - jak się okazało - pracowali za darmo. Zaniepokojeni sytuacją zgłaszali nieprawidłowości do Państwowej Inspekcji Pracy.

- Nieprawidłowości potwierdziły się. Pracodawca zobowiązał się, w związku z powołaniem zewnętrznej firmy kadrowej, do regulacji wszelkich roszczeń pracowniczych – mówi Maria Kacprzak, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Pracy w Warszawie.

Oszukani pracownicy zapowiadają walkę o swoje pieniądze. Z pomocą powinien przyjść Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, który wypłaca świadczenia w przypadku, gdy pracodawca jest niewypłacalny.

- Niestety tej sytuacji to nie dotyczy, bo żeby zgłosić się do Funduszu, firma musi ogłosić upadłość, a firma jest w likwidacji – mówi Malwina Górska, zastępca dyrektora sklepu Centro w Bielsku-Białej.

- Jedynym rozwiązaniem dla pracowników będzie wystąpienie do sądu gospodarczego o stwierdzenie upadłości – informuje Anna Filarecka, kierownik Zespołu ds. Wypłaty Świadczeń z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń
Pracowniczych w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie.
Problem w tym, że procedury mogą trwać nawet kilka miesięcy, a pomoc potrzebna jest natychmiast. Duża część pracowników jest bezrobotna, a ich sytuacja finansowa jest tragiczna.

- Teraz poszukuję pracy, jestem na zasiłku, spłacam kredyt mieszkaniowy. Przede wszystkim oczekujemy sprawiedliwości. Znaleźć winnego całej tej sytuacji  – mówi Anna Jankowska, dyrektor sklepu w Bielsku Białej.*

* skrót materiału

Reporter: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl