Kradzież doskonała? Zniknął z 8 mln zł

Polska kradzież stulecia. Konwojent agencji ochrony uciekł furgonem z ponad 8 mln zł. Od ponad miesiąca szuka go cała Polska. Mężczyzna wykorzystał moment, gdy dwaj inni konwojenci weszli do jednego z banków, by dostarczyć pieniądze. Złodziej zatrudnił się jako ochroniarz na podstawie sfałszowanych dokumentów. Furgon porzucił w lesie, wcześniej dokładnie wyczyścił go ciekłym chlorem.

Nikt nie wie, kim jest. Nikt nie wie, jak się nazywa. Nie wiadomo nawet, jak tak naprawdę wygląda. Jest jak duch, człowiek-widmo. Od ponad miesiąca szuka go cała Polska.

Jest 10 lipca tego roku, piątek. Około południa prywatna agencja ochrony rozwozi pieniądze do bankomatów. Gotówkę eskortuje trzech uzbrojonych mężczyzn. Ich pierwszy przystanek to Swarzędz. W samochodzie mają ponad 8 milionów złotych.

- Podjechał pod placówkę banku, z samochodu wyszło dwóch ochroniarzy i w momencie, kiedy byli w placówce, trzeci z konwojentów odpalił samochód i odjechał w nieznanym kierunku. Po godzinie znaleźliśmy ten samochód w lesie pod Swarzędzem - informuje Marcin Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Przeładował pieniądze i odjechał. Być może mieszka 100 metrów od komendy wojewódzkiej, vis a vis, patrzy im szczerze w okna i się śmieje. Takich złodziei już nie ma. Zaplanował to w sposób perfekcyjny, kradzież stulecia - mówi Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, ekspert ds. ochrony.

Odjeżdżając sprzed banku konwojent miał przy sobie specjalne urządzenie. Przy jego pomocy zagłuszył umieszczony w furgonie nadajnik GPS. Potem porzucił samochód w lesie i zniknął razem z gotówką. Wcześniej dokładnie wyczyścił auto używając do tego ciekłego chloru. Psy tropiące były bez szans.

- Nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że jest związany z policją albo firmami ochroniarskimi. Może być emerytowanym policjantem albo dawnym ochroniarzem - mówi Jan Gołębiowski z Centrum Psychologii Kryminalnej.

- Jestem przekonany, że działał sam. Jak ja idę na włamanie, to idę sam. Wtedy tylko ja wiem, że byłem. Jak idzie nas dwóch, to w gruncie rzeczy wiedzą wszyscy - dodaje Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, ekspert ds. ochrony.

Mężczyzna zatrudnił się w agencji niespełna rok temu. Nie rzucał się w oczy. Przez cały czas sumiennie wykonywał swoje obowiązki. W dniu kradzieży, oprócz auta, wyczyścił też swoją pracowniczą szafkę. Kiedy policja pojawiła się w firmie, okazało się, że nikt nie wie o nim kompletnie nic.

- Legitymował się podrobionym dowodem osobistym, prawem jazdy, a także licencją ochroniarską. Nie mam wiedzy, czy te dokumenty zakupił czy sam spreparował - mówi Marcin  Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Przez cały czas swojej pracy nosił rękawiczki. Nie zostawił tam żadnych odcisków palców, żadnego śladu DNA - twierdzi Artur Górski z Magazynu Focus Śledczy.

Dwa tygodnie po kradzieży policjanci zatrzymują Jarosława Kaczmarka, 35-latka, pochodzącego z Konstantynowa Łódzkiego. Mężczyzna od lat mieszka za granicą. Właśnie przyjechał do Polski na urlop. Pod mieszkaniem jego rodziców pojawiają się antyterroryści.

- W kominiarkach, z bronią długą wymierzoną we mnie. Krzyki, żeby się cofnąć, “na ziemię”. Zostałem skuty z rękami do tyłu u moich rodziców w domu. Tylko dlatego, że ktoś wskazał mnie na zdjęciu z brodą, że to jestem ja. Ktoś, kto dokonał tej weryfikacji, jest chyba osobą niewidomą - mówi Jarosław Kaczmarek, niewinnie zatrzymany.

- W spodenkach, na oczach swoich dzieci zostaje wyprowadzony z mieszkania, wsadzony do samochodu, i wywieziony aż do Poznania. To jest 200 km w jedną stronę. Ten człowiek w  czasie kradzieży był w Anglii, pracował - mówi Edward Mazurkow, dziennikarz Expressu Ilustrowanego.

Kilka dni po kradzieży policja opublikowała zdjęcia przestępcy. Do dziś nie zgłosił się jednak nikt, kto zdradziłby jego prawdziwą tożsamość. Poszukiwania trwają. Nic nie wskazuje na to, aby miały wkrótce się skończyć. Z każdym kolejnym dniem szanse na schwytanie złodzieja stają się coraz mniejsze.

- Ja w sposób ewidentny rozpoznaję na zdjęciu przestępcy, że okulary nie były okularami medycznymi. To były okulary założone tylko po to, żeby zmienić jego wizerunek. Jego ucieczka za granicę moim zdaniem nie wchodzi w grę. Jest absurdalna. Gdzie weźmie te 8 mln? Pod pachę? Otóż, nie. Gdzie dokona wymiany tych 8 mln? Nigdzie - mówi Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, ekspert ds. ochrony.

- Myślę, że to osoba ostrożna. Raczej nie będzie się afiszowała z tymi pieniędzmi. Teraz przycichnie, ukryje się, nie da po sobie poznać - mówi Jan Gołębiowski z Centrum Psychologii Kryminalnej.

- Te pieniądze to swoisty rodzaj emerytury. Wyciąga tyle, ile trzeba i wydaje. Tak to jest opracowane, nie mam co do tego cienia wątpliwości. I policja tak samo myśli, zapewniam. Funkcjonariusze mają małe szanse. Jeżeli im się to uda, to ściskam dłoń. Chciałbym mu powiedzieć, że i tak go dopadniemy, ale nawet gdyby tak się stało, to gdybym miał okazję rozmawiać z nim, podałbym mu rękę. Takich złodziei nie ma – dodaje Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta, ekspert ds. ochrony.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl