„Mordę wydziera” - kłótnia z dyspozytorką pogotowia

Bulwersująca rozmowa z dyspozytorką pogotowia. Kryspin Gromniak z Tarnowa wił się z bólu, wezwał karetkę, ale pomocy nie dostał. Zamiast niej była kłótnia z dyspozytorką. Kobieta stwierdziła, że mężczyzna „wydziera mordę”, a w systemie pogotowia nie ma ulicy, przy której mieszka! Trzeba było wezwać taksówkę.

- Coraz bardziej mnie to bolało, po paru minutach rozmowy żony z dyspozytorką stwierdziłem, że wezmę telefon i sobie dokończę tę sprawę – opowiada pan Kryspin.

To fragment jego rozmowy z dyspozytorką pogotowia:

Pan Kryspin: Albo mi pani tu przyśle karetkę, albo normalnie ja tam pojadę!
Dyspozytorka: Rozmawiam z żoną, a pan wpadł i mordę wydziera. Proszę mi dać żonę, niech spokojnie poda mi dane i adres.
Pan Kryspin: Ja sobie zadzwonię po taksówkę, ale żeby pani powiedziała, że ja sobie mam mordę zamknąć, to pani nie będzie pracowała od jutra. Ja pani to załatwię.

Strachu i lęku, który przeżyli w sierpniową noc 36-letni państwo Gromniakowie z Tarnowa, nie mogę zapomnieć do dzisiaj. Była godzina 4 nad ranem. Panią Katarzynę obudziły głośne jęki męża wijącego się z bólu. W pokoju obok spało ich dwóch synów.

- Z łóżka zszedłem w pozycji na kolanach, do pokoju poszedłem na czworakach – opowiada Kryspin Gromniak.

- Mąż nie potrafił nawet stwierdzić, co go boli. Mówił, że boli go brzuch, i brzuch, i wycie. I tak się zwijał z bólu i krzyczał, że wiedziałam, że cierpi – opowiada Katarzyna Gromniak.

Dyspozytorka: Ratownictwo, słucham.
Pani Katarzyna: Mąż ma straszne bóle w okolicach brzucha.
Dyspozytorka: Jakieś wymioty, gorączka?
Pani Katarzyna: Żadnych wymiotów, żadnych konwulsji.
Dyspozytorka: Przy jakiej ulicy mieszkacie?
Pani Katarzyna: Henryka Siemiradzkiego.
Dyspozytorka: Proszę pani, opieka całodobowa jest na osiedlu XXV-lecia. Jesteście w stanie podjechać?
Pani Katarzyna: Ja mam dwójkę małych dzieci, nie jestem w stanie męża wsadzić w samochód i z nim jechać.
Dyspozytorka: To podam pani numer telefonu, może pani przedzwonić, poprosić lekarza, żeby przyjechał.

- Troszeczkę byłem podenerwowany tym , że żona wzywa dla mnie pomoc, tak naprawdę  nikt nie wie, co mi się dzieje i jest problem, żeby ta karetka do mnie przyjechała – komentuje pan Kryspin.

Pan Kryspin: Proszę mi podać imię i nazwisko.
Dyspozytorka: Hm… nie ma takiej opcji, proszę pana.
Pan Kryspin: Proszę panią, proszę mi w tej chwili podać imię i nazwisko, jest pani osobą publiczną.
Dyspozytorka: Właśnie dlatego nie podam panu nazwiska, bo jestem osobą publiczną.

I kolejny fragment rozmowy:

Dyspozytorka: Widzę , że mąż jest nie do… no, niech pani mi poda ulicę jeszcze raz.
Pani Katarzyna: Bo jak kogoś coś boli, to…
Dyspozytorka: Niech pani nie dyskutuje ze mną w ten sposób, bo zaraz się mąż wkurzy.
Pani Katarzyna: Nie wiem, czemu się pani „zagotowała” i jakoś do mnie tutaj krzyczy.
Dyspozytorka: Nie mamy czasu na dyskusje! Pani chce opowiadać mi historię życia?

- Byłem niemiły? Może i byłem, ale generalnie wydaje mi się, że to właśnie ona powinna być
tą osobą, która ucisza, psychologicznie podchodzi do osoby dzwoniącej, uspakaja, a nie prowokuje – mówi pan Kryspin.

Dyspozytorka: Jeszcze raz proszę powtórzyć ulicę, wyraźnie.
Pani Katarzyna: Henryka Siemiradzkiego.
Dyspozytorka: Nie mam, proszę pani. takiej ulicy w Tarnowie
Pani Katarzyna: Nie ma pani ulicy Henryka Siemiradzkiego?!
Dyspozytorka: No, właśnie nie! Wychodzi mi cały czas Kraków.
Pani Katarzyna: Dobra, wie pani co, mąż pojedzie taksówką.
Dyspozytorka: Matko Boska, proszę bardzo, niech jedzie.

Pan Kryspin taksówką dojechał do szpitala. Jeszcze tego samego dnia był operowany, bo okazało się, że kamień zablokował mu moczowód. Poszliśmy zapytać dyrekcję Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie , czy tak powinna wyglądać standardowa rozmowa dyspozytora.

Witold Duda, kierownik Skoncentrowanej Dyspozytorni Medycznej Numer 2 w Tarnowie: Gdyby pan Gromniak wysłuchał do końca, bo nawet, jak pani słyszy, na końcu jest tak, że dyspozytorka już chce nawet wysłać zespół.
Reporter: No, nie bardzo, bo nie wie nawet gdzie, nie może znaleźć adresu, panie kierowniku. 
Kierownik: Powiem tak, co chwilę pojawiają się nowe ulice.
Reporter: To nie jest nowa ulica.

- Dyspozytorka dała się ponieść emocjom, czego nie powinna była uczynić i w związku z powyższym została ukarana (naganą – przyp. red.) – dodała Kazimiera Kunecka, dyrektorka Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Tarnowie.

- Mnie się udało, żyję dzięki Bogu. Troszeczkę się nacierpiałem, ale te 6 minut mogło komuś uratować życie – podsumowuje pan Kryspin.*

* skrót materiału

Reporter: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl