Tropem konwojenta z Warszawy

Konwojent jednej z warszawskich agencji ochrony zniknął z ponad milionem złotych. 19 sierpnia odbierał utarg z supermarketów. Był sam. Teraz ukrywa się przed policją. Ma broń.

- W sytuacji, gdy był obdarzony zaufaniem, tak jak w tym przypadku, to popełnienie takiego czynu było dość proste. Nie ma żadnych śladów walki, krwi, nie mamy dowodów, które by wskazywały wiarygodnie na inną wersję tych wydarzeń (np. napad na konwojenta – przyp. red.) – mówi Przemysław Nowak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- To wszystko z oszczędności. Jak jeden pracownik zrobi to, co powinno zrobić dwóch, to można jedną osobę zwolnić i już jest zysk dla firmy - opowiada były pracownik okradzionej agencji ochrony.

- To jest sygnał dla nas, bankowców, żeby się przyjrzeć zewnętrznym firmom obsługującym sektor banków. Myślę, że te sprawy zostaną wyjaśnione, a winni ukarani – dodaje Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.

Jak ustaliliśmy, mężczyzna, który zniknął z gotówką, pracował jako konwojent od sześciu lat. Był wzorowym pracownikiem. Nie było z nim żadnych kłopotów. Po kradzieży, taksówką pojechał na Dworzec Wileński. Oprócz pieniędzy zabrał ze sobą pistolet i ponad 60 sztuk amunicji.

- Może być niebezpieczny. Ciężko przewidzieć, w jaki sposób się zachowa – mówi Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji.

Poszukiwany mężczyzna to 41-letni Grzegorz L. – mieszkaniec Warszawy. Prokuratura nie ujawnia na razie jego nazwiska ani wizerunku. Najprawdopodobniej dokonując kradzieży inspirował się tzw. „skokiem stulecia”: kradzieżą 8 mln złotych, jakiej miesiąc temu w Wielkopolsce dokonał jego kolega po fachu.

- Podjechał pod placówkę banku i kiedy dwóch konwojentów weszło do środka, odpalił samochód i odjechał w nieznanym kierunku – opowiada Marcin  Święcichowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

- Przestępcy zawsze popełniają błędy, a wymiar sprawiedliwości nie jest rychliwy, ale sprawiedliwy – komentuje Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.

Kryminolog Profesor Brunon Hołyst szanse na złapanie warszawskiego konwojenta ocenia na 50 procent: „Jeżeli jest w Polsce, będzie znacznie szybciej znaleziony, jeżeli jest na terenie Białorusi, Ukrainy, czy Rosji, to szanse niewątpliwie ulegają zmniejszeniu”.*

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl